Podobne
- Strona startowa
- Prus Boleslaw Lalka 9789185805365
- Prus Boleslaw Lalka 9789185805365 (2)
- Bolesław Prus Lalka
- Prus Lalka II
- Prus Lalka I (2)
- Miasteczko Salem
- Jan Od KrzyA1 4a, A w DzieA,a
- Jones James Stad do wiecznosci
- Rendez vous ze smiercia v10
- Agata Christie Spotkanie W Bagdadzie (4)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ró¿ni³ siê tylko mój cel przebywania tam.Opar³em siê na ³okciach i popatrza³em na morze.De Graaf niew¹tpliwieuczyni³ mi wielk¹ przys³ugê t¹ lornetk¹, bo by³a jedn¹ z najlepszych,jakimi siê pos³ugiwa³em kiedykolwiek, a przy prawie doskona³ej widocz-noœci tego dnia, jej precyzja zaspokaja³a wœzystkie moje ¿yczenia.Skierowa³em szk³a na statek przybrze¿ny wypornoœci oko³o tysi¹ca ton,który w³aœnie skrêca³ do portu.Ju¿ w pierwszym momencie, kiedy gowypatrzy³em, dostrzeg³em dwie rdzawe plamy na kad³ubie i zauwa¿y³em,¿e : p³ynie pod flag¹ belgijsk¹.A pora, tu¿ przed po³udniem; te¿ pasowa³a.obserwowa³em go i wyda³o mi siê, ¿e zatacza szerszy ³uk ni¿ kilka statków,które go poprzedzi³y, i ¿e przep³ywa bardzo blisko boi wytyczaj¹cychkana³ ¿eglowny; ale mo¿e tam w³aœnie woda by³a najg³êbsza.Obserwowa³em go, a¿ dop³yn¹³ do portu, i wtedy odczyta³em niecowytart¹ nazwê na zardzewia³ym dziobie.Brzmia³a ona: "Marianne".Kapitanby³ na pewno pedantem, je¿eli idzie o punktualnoœæ, natomiast czy równiepedantycznie przestrzega³ prawa, to ju¿ by³o zupe³nie inne zagadnienie.Zjecha³em na dó³ do "Havenrestaurant" i zjad³em obiad.Nie by³emg³odny, ale odk¹d tutaj przyby³em, wiedzia³em z doœwiadczenia, ¿e poryposi³ków w Amsterdamie.bywaj¹ nieregularne i nieczêste.Jedzenie"Havenrestaurant" ma dobr¹ opiniê i nie w¹tpiê, ¿e na ni¹ zas³uguje, alenie przypominam sobie, co zjad³em na obiad owego dnia.107Do hotelu "Touring" przyby³em o wpó³ do drugiej.Nie spodziewa³emsiê w gruncie rzeczy, aby Maggie i Belinda ju¿ wróci³y, i tak te¿ by³o.Powiedzia³em recepcjoniœcie, ¿e zaczekam w hallu, ale nie bardzo lubiêhalle, zw³aszcza kiedy mam do przestudiowania takie dokumenty jak te,które znajdowa³y siê w teczæe zabranej przez nas z firmy Morgensterni Muggenthaler, zaczeka³em wiêc do momentu, kiedy recepcjonista oddali³siê na chwilê, pojecha³em wind¹ na trzecie piêtro i dosta³em siê do pokojuobu dziewczyn.By³ odrobinê lepszy od poprzedniego, a tapczan, którynatychmiast wypróbowa³em, odrobinê wiêkszy, ale nie by³o to wystar-czaj¹cym powodem, ¿eby Maggie i Belinda wywija³y kozio³ki z radoœci,niezale¿nie od faktu, ¿e pierwszy kozio³ék, wywiniêty w którymkolwiekkierunku, rzuci³by je od razu o œcianê.Przele¿a³em na owym tapczanie przesz³o godzinê przegl¹daj¹c wszyst-kie faktury magazynu, które okaza³y siê ca³kiem nieinteresuj¹ce i nie-szkodliwe.Jednak¿e wœród innych nazw jedna pojawia³a œiê z zaskakuj¹c¹czêstotliwoœci¹, a poniewa¿ pochodz¹ce stamt¹d wytwory zbiega³y siêz kierunkiem moich rosn¹cych podejrzeñ, zanotowa³em sobie tê nazwêoraz miejsce na mapie.W zamku obróci³ siê klucz i wesz³y Maggie i Belinda.Ich pierwsz¹reakcj¹ na mój widok by³a ulga, po której szybko nast¹pi³o wyraŸnerozdra¿nienie.Zapyta³em ³agodnie:- Czy coœ siê sta³o?- Niepokoi³yœmy siê o pana - odrzek³a zimno Maggie.- Recepcjonis-ta powiedzia³, ¿e pan czeka na nas w hallu, a pana tam nie by³o.- Czeka³yœmy pó³ godziny - doda³a Belinda niemal z pretensj¹.- My-œla³yœmy, ¿e pan sobie poszed³.- By³em zmêczony.Musia³em siê po³o¿yæ.A teraz, kiedy ju¿ siê wy-t³umaczy³em, powiedzcie, jak wam posz³o dziœ rano.- No có¿.- Maggie nie da³a siê zbytnio zmiêkczyæ = nie powiod³onam siê z Astrid.- Wiem.Recepcjonista przekaza³ mi od was wiadomoœæ.Mo¿emy prze-staæ martwiæ siê o Astrid.Wyjecha³a.- Wyjecha³a?- Zwia³a za granicê.- Zwia³a za granicê?- Do Aten.- Do Aten?- S³uchajcie - powiedzia³em.- Od³ó¿my na póŸniej ten skecz kabare-towy.Odlecia³a z Georgem dziœ rano.- Dlaczego? - spyta³a Belinda.- By³a w strachu.li ludzie naciskali j¹ z jednej strony, a dobrycz³owiek, to znaczy ja, z drugiej.Wiêc wywia³a.- Sk¹d pan wie, ¿e wyjecha³a? = spyta³a Maggie.- Powiedzia³ mi.jeden goœæ w "Balinova".- Nie rozwodzi³em siê nadtym; je¿eli mia³y jeszcze jakie_ z³udzenia co d_o swojego sympatycznegoszefa, chcia³em, aby je zachowa³y.- I sprawdzi³em to na lotnisku.- Hm.- Na Maggie nie wywar³y wra¿enia moje osi¹gniêcia tego rana;zdawa³a siê uwa¿aæ, i¿ jest moj¹ win¹, ¿e Astrid wyjecha³a, i jak zwyklemia³a racjê.- No wiêc, kto najpierw: Belinda czy ja?- Najpierw to.- Poda³em jej kartkê z wypisanymi cyframi 910020.- Co to oznacza?Maggie obejrza³a kartkê, odwróci³a j¹ i zerknê³a na drug¹ jej stronê.- Nic - odrzek³a.- Poka¿cie mi to - powiedzia³a ¿ywo Belinda.- Jestem zmyœlna dodiagramów i krzy¿ówek.- I tak te¿ by³o.Prawie zaraz powiedzia³a: - Totrzeba odwróciæ.020019.Druga rano dziewiêtnastego, czyli jutro.Wcale nieŸle - powiedzia³em ³askawie.Mnie samemu trzeba by³ogodziny, ¿eby do tego dojœæ.- I co ma siê wtedy staæ? - spyta³a Maggie podejrzliwie.- Ten, kto wypisa³ te cyfry, zapomnia³ tego wyjaœniæ - odrzek³emwymijaj¹co, bo zaczyna³em mieæ doœæ mówienia jawnych k³amstw.- No,teraz ty, Maggie._Usiad³a i wyg³adzi³a swoj¹ jasnozielon¹ bawe³nian¹ sukienkê, którawygl¹da³a tak, jakby siê mocno skurczy³a od wielokrotnego prania.- W³o¿y³am do parku tê now¹ sukienkê, bo Trudi jeszcze jej niewidzia³a, a poniewa¿ wia³ wiatr, wiêc w³o¿y³am chustkê na g³owê i.- I ciemne okulary.- W³aœnie.- Nie by³o ³atwo zbiæ Maggie z tropu.- Spacerowa³am pó³godziny przewa¿nie usuwaj¹c siê z drogi emerytom î dziecinnym wóz-kom.A potem j¹ zobaczy³am.a raczej tê olbrzymi¹, t³ust¹, star¹.star¹.- Jêdzê.Ubrana by³a tak, jak pan zapowiada³.Potem zobaczy³am Trudi.³a na sobie bia³¹ bawe³nian¹ sukienkê z d³ugimi rêkawami, nie mog³astaæ w miejscu, bryka³a jak owieczka.- Maggie:przerwa³a, po czymdoda³a w zamyœleniu: - Ona jest naprawdê œliczna.- Masz szlachetn¹ duszê, Maggie._ Maggie zrozumia³a ten przycinek.- Co jakiœ czas przysiada³y na ³awce.Ja siada³am na innej o trzydzieœci kroków i zerka³am znad magazynu.- Mi³y gest - pochwali³em j¹.- Potem Trudi zaczê³a zaplataæ warkoczyk tej lalce.- Jakiej lalce?- Tej, któr¹ mia³a na rêku - odrzek³a Maggie cierpliwie.- Je¿elipan bêdzie wci¹¿ przerywa³, trudno mi bêdzie zapamiêtaæ wszystkie109szczegó³y.Wiêc kiedy to robi³a, podszed³ jakiœ mê¿czyzna i usiad³ oboknich.Wysoki, w ciemnym ubraniu, z pastorskim ko³nierzykiem, siwymw¹sem i cudownié siwymi w³osami.Wygl¹da³ bardzo sympatycznie.- Jestem tego pewny - wtr¹ci³em mechanicznie.Doskonale mog³emsobie wyobraziæ wielebnego Thaddeusa Goodbody jako cz³owieka ogro-mnie czaruj¹cego, mo¿e z wyj¹tkiem godziny wpó³ do czwartej nad ranem.- Trudi wyraŸnie mia³a do niego wielk¹ sympatiê.Po paru minutachobjê³a go za szyjê i coœ mu szepnê³a do ucha.Udawa³, ¿e jest zgorszony,ale widaæ by³o, ¿e wcale nie jest, bo siêgn¹³ do kieszeni i coœ jej wcisn¹³w rêkê.Pewnie pieni¹dze.- Ju¿ mia³em zapytaæ, czy jest pewna, ¿e to nieby³a strzykawka, ale Maggie by³a na to zbyt delikatna.- Potem Trudiwsta³a, ci¹gle przyciskaj¹c do siebie tê lalkê, i pobieg³a do wózka z loda-mi.Kupi³a sobie ro¿ek lodów i ruszy³a prosto ku mnie.- A ty odesz³aœ?- Zas³oni³am siê pismem - odrzek³a Maggie z godnoœci¹.- Ale niemusia³am siê trudziæ.Przesz³a obok mnie do innego otwartego wózka,który sta³ o dwadzieœcia kroków.- ¯eby obejrzeæ lalki?- Sk¹d pan wie? - Maggie by³a zawiedziona.- Co drugi wózek w Amsterdamie ma lalki na sprzeda¿.- To w³aœnie zrobi³a.Dotyka³a ich, g³adzi³a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]