Podobne
- Strona startowa
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert Kłosowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Gocinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Zelazny Roger i Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Tolkien J.R.R wyprawa
- Gaiman Neil Amerykanscy Bogowie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- commandos.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mam pojęcia, w jaki sposób dowiedział się o klejnocie.Indianie, którzy opowiedzieli mi o mumii, sami o nim nie wiedzieli.Mogę jedynie przypuszczać, że von Junzt zdołał się jakoś dostać do zapieczętowanej krypty.Ten człowiek miał niezwykłą umiejętność docierania do rzeczy ukrytych… Zgodnie z tym, czego się dowiedziałem, oprócz von Junzta i mnie tylko jeden biały człowiek oglądał Świątynię Ropuchy – hiszpański podróżnik Juan Gonzales, który badał ten region w 1793 roku.Wspomina on o dziwnej budowli, całkowicie różnej od większości indiańskich ruin; pisze także, dość sceptycznie, o krążącej wśród tubylców legendzie, według której w podziemiach tej budowli kryje się „coś niezwykłego”.Jestem przekonany, że ma na myśli właśnie Świątynię Ropuchy.- Proszę zatrzymać tę książkę, nie będzie mi już potrzebna – podjął Tussman po chwili milczenia.– Jutro, tym razem dobrze przygotowany, odpływam do Ameryki Środkowej.Zamierzam znaleźć to coś, co jest ukryte w świątyni, nawet gdybym miał ją zburzyć, a czymże mogłoby to być, jeśli nie ogromnym złotym skarbem? Hiszpanie jakoś go przegapili; gdy zjawili się w Ameryce Łacińskiej, Świątynia Ropuchy była opuszczona.Zresztą nie szukali mumii wymarłych ludów, tylko żywych Indian, z których torturami potrafili wycisnąć informacje o bogactwach.Lecz ja zdobędę skarb.Z tymi słowami wyszedł.Otworzyłem księgę w miejscu, gdzie przerwał czytanie, i aż do północy siedziałem pogrążony w zdumiewających, przedziwnych, miejscami zupełnie mętnych opowieściach von Junzta.Znalazłem pewien fragment traktujący o Świątyni Ropuchy, które zaniepokoiły mnie do tego stopnia, że o świcie spróbowałem skontaktować się z Tussmanem.Dowiedziałem się tylko, że już odpłynął.Po kilku miesiącach otrzymałem od niego list, w którym zapraszał mnie na kilka dni do swego majątku w Sussex.Tussman prosił także, bym zabrał ze sobą Czarną Księgę.Do jego leżącej na uboczu posiadłości dotarłem tuż po zmroku.Gospodarz żył w warunkach niemal feudalnych.Wysoki mur oddzielała od świata olbrzymi park i opleciony bluszczem dom.Kiedy szedłem od bramy w stronę budynku szeroką, wysadzaną żywopłotem aleją, zauważyłem, że pod nieobecność właściciela teren nie był utrzymywany w należytym porządku.Rosnące gęsto między drzewami chwaty całkowicie niemal wyparły trawę.Wśród zaniedbanych gąszczy w sąsiedztwie zewnętrznego muru wałęsało się jakieś zwierzę, chyba koń albo wół, gdyż wyraźnie słyszałem stukot kopyt na kamieniach.Przyglądając mi się podejrzliwie służący wpuścił mnie do środka.Tussman oczekiwał mnie w gabinecie.Niby lew w klatce tam i z powrotem przemierzał pokój.Jego ogromna postać wydała mi się szczuplejsza i bardziej żylasta niż przed wyjazdem; tropikalne słońce spaliło na brąz jego silną twarz, na której pojawiły się nowe, głębokie zmarszczki, a oczy płonęły ogniem gorętszym niż zwykle.Z jego zachowania przebijała tłumiona wściekłość.- No jak, Tussman? – powitałem go.– Odniosłeś sukces? Znalazłeś złoto?- Nie znalazłem nawet uncji – warknął.– Cała ta historia to bzdura… no, może nie cała.Udało mi się wejść do zapieczętowanej komory, a w niej istotnie była mumia…- A klejnot? – spytałem.Wyjął coś z kieszeni i podał mi.Przyjrzałem się zaciekawiony.Był to wielki kamień, czysty i przejrzysty jak kryształ, lecz złowróżbnej purpurowej barwy.Zgodnie z tekstem von Junzta był wyszlifowany w kształt ropuchy.Zadrżałem mimo woli – wizerunek był szczególnie wstrętny.Moją uwagę zwrócił ciężki, przedziwnie ryty miedziany łańcuch, na którym zwisał klejnot.- Co to za znaki na tych ogniwach? – spytałem zaciekawiony.- Trudno powiedzieć – odparł Tussman.– Myślałem, że może pan będzie wiedział.Istnieje pewne odległe podobieństwo między tymi znakami a częściowo zatartymi hieroglifami na monolicie, znanym jako Czarny Kamień, który znajduje się w górach Węgier.Nie potrafiłem ich odczytać.- Niech mi pan opowie o podróży – poprosiłem.Usiedliśmy trzymając w dłoniach whisky z sodą i Tussman zaczął swoją opowieść z dziwnym ociąganiem.- Świątynię znalazłem bez większych trudności, mimo że jest położona w słabo zaludnionej i rzadko odwiedzanej okolicy.Wybudowano ją obok skalnego urwiska w pustej dolinie, nie znanej badaczom i nie zaznaczonej na mapach.Nie będę próbował określić jej wieku, ale została zbudowana z niezwykle twardego bazaltu, jakiego nigdy i nigdzie nie widziałem, zaś jego znaczny stopień zwietrzenia świadczy o niewyobrażalnej starożytności budowli.Większość kolumn tworzących jej fasadę leży w gruzach.Tylko połamane kikuty sterczą z wytartych cokołów niby rzadkie połamane zęby wiedźmy wyszczerzone w uśmiech.Zewnętrzne mury rozsypują się już, lecz wewnętrzne są całe, podobnie jak podtrzymujące strop filary.Wydaje się, że bez kłopotów wytrzymają następne tysiąclecie, tak jak i ściany komory wewnętrznej.Główna sala świątyni to olbrzymie, koliste pomieszczenie z podłogą ułożoną z dużych kwadratowych płyt.Pośrodku stoi ołtarz – po prostu wielki, okrągły, przedziwnie rzeźbiony blok tego samego kamienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]