Podobne
- Strona startowa
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert Kłosowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Gocinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Zelazny Roger i Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Stephen King Desperacja
- James P.D Czarna wieza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oknaszczecin.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Możliwe, iż przybył pan tutaj w takim, jak pan powiada zamiarze, ale jest równie możliwe, iżprzybył pan tutaj diabli wiedzą po co.Jestem na tyle dobrą stronniczką wigów, aby się doniczego nie wtrącać i utrzymać głowy na ramionach moich mężczyzn.Ale nie jestem aż takdobrą, aby dać się otumanić któremukolwiek z nich.Powiadam panu otwarcie, za wiele tegokręcenia się u drzwi lorda prokuratora, w oknach lorda prokuratora, jak na kogoś, kto przy-chodzi uderzać w koperczaki do córki Macgregorów! Może pan to powiedzieć Jego Wiel-możności i załączyć serdeczne ukłony ode mnie.A panu, panie Balfour, posyłam całusa comówiąc wykonała odpowiedni gest dłonią i życzę szczęśliwej drogi z powrotem tam, skądpan przyszedł! Jeśli pani myśli, że jestem szpiegiem. dalsze słowa uwięzły mi w gardle.Stałem przezchwilę spoglądając morderczym wzrokiem na starą lady, po czym skłoniłem się i ruszyłem kuwyjściu. Ha! wykrzyknęła. To ci niewiniątko! Czy myślę, że jesteś szpiegiem? A cóż mammyśleć, skoro pana nie znam? Ale widzę, że cię skrzywdziłam, a skoro nie mogę innej ci daćsatysfakcji, należą ci się przeprosiny.Pocieszna byłaby ze mnie postać z szablą w ręku! Wy-dajesz się być, po swojemu, dosyć porządnym chłopcem i mam nadzieję, że stać cię na jakieśbardziej godne wady.Ale, do kaduka, panie Dawidzie, zbyt jeszcze trącisz wiejskim pro-stactwem.Trzeba się tego pozbyć, mój chłopcze, nauczyć się większej giętkości w krzyżachoraz myśleć nieco mniej górnie o swej dostojnej osobie.Spróbuj się również przekonać, żekobieta to nie grenadier.Ale do tego nigdy nie dojdzie; do końca twoich dni będziesz wie-dział o kobietach niewiele więcej niż ja o stanowieniu trzody!Nigdy nie słyszałem tego rodzaju wyrazów z ust lady, jedyne bowiem kobiety, jakie zna-łem pani Campbell i moja matka należały do bardzo pobożnych i oględnych.Zdumieniemusiało się odmalować na moim obliczu, gdyż pani Ogilvy wybuchnęła nagle głośnym śmie-chem. Olaboga! zawołała usiłując opanować wesołość. Z taką twarzą głuptaka, chcesz siężenić z córką góralskiego watażki! Davie, mój drogi, musimy was skojarzyć choćby po totylko, aby się przekonać, jakie z tego wyniknie potomstwo.A teraz umykaj stąd, nie masz poco tutaj mitrężyć.Młodej niewiasty nie ma w domu, a obawiam się, że towarzystwo starej36obmierzło już synowi twego ojca.A ponadto muszę czuwać nad moją reputacją; już dosyćdługo przebywam sam na sam z czarującym młodzianem! Gdy już wychodziłem, zawołałaza mną: Przyjdz innym razem po swoje sześć pensów!Utarczka z tą wojowniczą matroną natchnęła moje myśli nieznaną mi dotychczas śmiało-ścią.Od dwóch dni obraz Katriony towarzyszył stale wszystkim moim medytacjom; stał siędo tego stopnia ich tłem, że czując jej obecność w jakimś zakątku mej duszy, nie wiedziałemjuż, co znaczy być samotnym.Lecz teraz stała mi się jeszcze bliższa; zdawało mi się, że jejdotykam, ja, który raz tylko dotknąłem jej dłoni.Uległem całkowicie tej błogiej słabości igdziekolwiek rzuciłem okiem, widziałem świat dokoła jako posępną pustynię, gdzie ludziekroczą jak żołnierze w ordynku i spełniają swój obowiązek z całą nieugiętością, na jaką ichstać, a jedna tylko Katriona rozjaśnia moje tam bytowanie.Dziwiłem się sam sobie, iż mo-głem się oddawać takim refleksjom, w czasie gdy groziło mi śmiertelne niebezpieczeństwo ihańba.A gdy wspomniałem mój wiek młody, wstyd mnie ogarnął.Wszak czekały mnie jesz-cze lata nauki i jakieś pożyteczne zadania; należało pamiętać o służbie dla ojczyzny, co jestobowiązkiem każdego jej syna; a wreszcie pozostawało mi stać się mężczyzną i umieć tegodowieść.Miałem jednak tyle rozsądku, by czerwienić się ze wstydu, iż już odczuwam pokusęodległych rozkoszy i bardziej nęcących obowiązków.Moje wychowanie strofowało mnieostro; w naszym rodzinnym domu nie karmiono mnie słodyczami, lecz prostą strawą prawdy.Wiedziałem, że nie nadaje się zupełnie na męża ten, kto nie dorósł do roli ojca.A dla takiegojak ja chłopca bawić się w ojcostwo zakrawałoby na farsę.W takich to pogrążony rozmyślaniach uszedłem pół drogi do miasta, gdy dostrzegłempewną postać idącą mi na spotkanie; dręczący moje serce niepokój wzmógł się jeszcze.Zda-wałoby się, że nieskończoną ilość rzeczy mam jej do powiedzenia, lecz nie było słowa, odktórego mógłbym zacząć.A pamiętając, jak niemrawo posługiwałem się językiem tego rankau lorda prokuratora, byłem pewien, że stanąwszy przed nią, zaniemówię doszczętnie.Leczgdy się zbliżyła, pierzchły te obawy.Nawet świadomość tego, o czym przed chwilą rozmy-ślałem, nie stropiła mnie w najmniejszej mierze, i okazało się, że rozmowa z nią przychodzimi równie łatwo, jakbym miał do czynienia z Alanem. Ach zawołała. Przyszedł pan po swoje sześć pensów, czy je pan otrzymał? Nie odrzekłem ale skoro panią spotykam, moja wycieczka nie jest daremna.Aczkol-wiek dodałem widziałem panią już dzisiaj. I opowiedziałem jej gdzie i kiedy. Nie widziałam pana; oczy mam duże, lecz niezbyt dobrze widzę z daleka.Słyszałam tyl-ko śpiew wewnątrz domu. To śpiewała panna Grant, najstarsza i najładniejsza z sióstr. Powiadają, że wszystkie trzy są piękne. One są tego samego zdania o pani i rzuciły się do okna, by na panią spojrzeć. Szkoda, że mam wzrok tak krótki, mogłabym je również zobaczyć.Pan bawił wówczasw tym domu? Musiał pan tam miło czas spędzić, słuchając pięknej muzyki u boku przystoj-nych kobiet. Otóż właśnie, że pani się myli; czułem się tam nieswojo, jak ryba morska na stokach gór.Prawdę rzekłszy, nadaję się bardziej do kompanii nieokrzesanych mężczyzn niż przystojnychkobiet. I mnie się tak wydaje odrzekła i roześmieliśmy się głośno oboje. Zadziwiające to jest zjawisko mówiłem dalej iż nie czuję przed panią najmniejszejobawy, podczas gdy zmykałbym chętnie przed pannami Grant.A i pani kuzynki boję sięrównież. Nie ma takiego mężczyzny, który by się jej nie bał.Nawet mój ojciec jej się boi.Na wspomnienie ojca rozmowa się urwała.Spojrzałem na nią idącą przy mnie i przypo-mniałem sobie tego człowieka jak mało o nim wiedziałem i jak wiele się domyślałem.Po-równując go z córką, czułem, że milcząc postąpiłbym zdradziecko.37 Skoro już o nim mowa.spotkałem pani ojca nie dalej jak dziś rano. Doprawdy? zawołała, a radość brzmiąca w jej głosie zdawała się drwić ze mnie. Wi-dział pan Jamesa More a? Rozmawiał pan z nim może? Owszem, rozmawiałem z nim.Po czym sprawy przybrały dla mnie jak najgorszy obrót.Spojrzała na mnie z wdzięczno-ścią: Dziękuję panu za to. Nie ma mi za co dziękować odpowiedziałem i zamilkłem.Zdawało mi się jednak, żeskoro tak wiele musiałem przed nią zataić, coś niecoś należałoby ujawnić. Rozmawiałem znim raczej nieuprzejmie.Nie bardzo mi przypadł do gustu.Rozmawiałem z nim nieuprzejmiei rozgniewał się na mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]