Podobne
- Strona startowa
- § Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy Gordianusa
- Andrzej.Sapkowski. .Ostatnie.Zyczenie.[www.osiolek.com].1
- Paweł Szlachetko Adwokat spraw ostatnich. Kontrakt
- Kazantzakis Nikos Ostatnie kuszenie Chrystusa (SC
- Homa Jan Antoni Ostatni koncert
- Stephen King Desperacja
- Chmielewska Joanna Zlota mucha.BLACK
- II Oktawian August (4)
- Eco Umberto Imie Rozy
- Czarnecki Piotr Koncepcja umyslu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No, trudno mi powiedzieć.Moirze ten poprzedni raczej się nie podobał.Myślę, że kobiety na wszystko patrzą inaczej.Na boks, na walki zapaśnicze.Wraca pan teraz samochodem do Melbourne?- Chciałem.chyba że jestem tu panu potrzebny, panie kapitanie.- Nie jest mi pan potrzebny.Nic tutaj nie robimy.Zamienię się teraz w autostopowicza i poproszę pana o podwiezienie do miasta.Mój marynarz Edgar jakoś nie pokazał się dzisiaj ze służbową limuzyną; pewnie on też podupada.Jeżeli pan może zaczekać dziesięć minut, dopóki się nie przebiorę, pojadę z panem.W czterdzieści minut później rozmawiali z Johnem Osborne w garażu.Ferrari wisiał z przodem uniesionym wysoko na łańcuchach, systemem blokowym przymocowanych do stropu, i przednią część i urządzenie sterowe miał rozmontowane.John w kombinezonie pomagał mechanikowi; utrzymywał jednak swój samochód w tak nieskazitelnej czystości, że ręce miał teraz tylko trochę przybrudzone.- To naprawdę szczęście, że zdobyliśmy te części Maserati - powiedział z powagą.- Jedno z zawieszeń koła miałem pogięte jak diabli.Ale te zwrotnice są takie same: musieliśmy tylko wywiercić w nich trochę większe otwory, żeby wprasować nowe tulejki.Wolałbym go nie brać na te zawody, gdyby trzeba było rozgrzewać stare zawieszenia i młotem je prostować.No, bo przecież nigdy nie wiadomo, co się może stać po takiej naprawie.- Ja bym powiedział, że nie wiadomo, co się może stać i bez tego na takich wyścigach - zauważył Dwight.- Kiedy jest Grand Prix?- Kłócę się z nimi o to - odrzekł fizyk.- Wyznaczyli na sobotę za dwa tygodnie, to znaczy siedemnastego, ale moim zdaniem to za późno.Moim zdaniem, to powinno się odbyć w sobotę za tydzień.dziesiątego.- Bo się już zbliża, prawda?- Ja myślę, że tak.Ostatecznie już stwierdzono wypadki w Canberze.- O tym nie słyszałem.W radiu podawali, że w Adelaide i Sydney.- Informacje radiowe zawsze są spóźnione co najmniej o trzy dni.Żeby nie wywoływać niepokoju i zniechęcenia, dopóki tylko się da.Ale dziś jest jeden podejrzany wypadek w Albury.- W Albury? To zaledwie około dwustu mil stąd na północ.- Właśnie.Dlatego uważam, że w sobotę za dwa tygodnie będzie już za późno.Peter zapytał:- Więc ile, John, nam zostało czasu według ciebie? Fizyk spojrzał na niego.- Ja to już mam.Ty to już masz, wszyscy to mamy, ten klucz francuski.wszystko już zaczyna przechodzić pyłem radioaktywnym.Powietrze, którym oddychamy, woda, którą pijemy, sałata, którą jemy, nawet boczek i jajka.To już tylko zależy od wytrzymałości organizmu.Wcale nie jest wykluczone, że u niektórych mniej odpornych objawy mogą wystąpić już za dwa tygodnie.Albo i wcześniej.- Umilkł na chwilę.- Więc uważam, że to wariactwo odkładać taki ważny wyścig jak Grand Prix aż do siedemnastego.Będzie zebranie komitetu wyścigowego dziś po południu i powiem im bez ogródek.Cóż to byłby za wyścig, gdyby połowa zawodników wymiotowała i miała biegunkę.Siłą rzeczy Grand Prix zdobyłby po prostu ktoś, kto jest najbardziej odporny na promieniowanie.No, przecież nie taki jest cel wyścigów!- Pewnie - powiedział Dwight.Umówił się na obiad z Moirą Davidson, wkrótce więc pożegnał się i wyszedł z garażu.John Osborne zaprosił Petera do Klubu Pasterskiego.Wytarł ręce czystą szmatą, zdjął kombinezon, zamknął garaż na klucz, po czym pojechali do klubu Morrisem.W drodze Peter zapytał:- Jak się miewa twój wujaszek?- Znacznie już uszczuplił zapasy portwejnu, on i jego kompani - powiedział fizyk.- Nie czuje się już tak dobrze, rzecz jasna.Chyba zobaczymy go na obiedzie; przyjeżdża teraz prawie co dzień.Oczywiście łatwiej mu, odkąd może znów używać swego samochodu.- Skąd bierze benzynę?- Bóg jeden wie.Z magazynów armii, przypuszczam.Skąd wszyscy biorą w tych czasach benzynę? Myślę, chociaż głowy bym nie dał, że on wytrzyma ten kurs.Portwejn prawdopodobnie mu pozwoli przeżyć większość z nas.- Portwejn?- Właśnie.Alkohol zażywany do wewnątrz najwyraźniej zwiększa wytrzymałość na promieniowanie.Nie wiedziałeś o tym?- Chcesz powiedzieć, że każdy, kto się zamarynuje, wytrzyma dłużej?- O kilka dni.Jeśli chodzi jednak o wuja Douglasa, na dwoje babka wróżyła: nie wiadomo, co go zabije.W zeszłym tygodniu myślałem, że portwejn bierze górę, ale wczoraj, kiedy się z nim widziałem, wyglądał dość dobrze.Zaparkowali Morrisa i weszli do klubu.Sir Douglasa Froude w ten chłodny dzień zastali na oszklonej werandzie.Popijając kseres, rozmawiał z dwoma starymi przyjaciółmi.Z trudem spróbował wstać, gdy zobaczył Johna i Petera, ale na prośbę Johna zrezygnował.- Już się nie ruszam tak dziarsko jak dawniej - wyjaśnił.- No, przystawcie sobie krzesła i napijcie się kseresu.Zmniejszyliśmy zapas tego Amontilado do pięćdziesięciu butelek.Naciśnij ten dzwonek tutaj.John Osborne zadzwonił i obaj z Peterem przysiedli się do stolika.- Jak się wuj czuje?- Nie za dobrze, nie za dobrze.Mój lekarz zapewne miał rację.Powiedział, że jeśli wrócę do moich dawnych przyzwyczajeń, nie pożyję dłużej niż parę miesięcy, no i rzeczywiście nie pożyję.Ale on też nie pożyję ani wy też nie.- Zachichotał.- Słyszałem, że wygrałeś ten wyścig automobilowy, na który się zapisałeś.- Ja nie wygrałem.byłem drugi.Ale zakwalifikowałem się dzięki temu do Grand Prix.- No, tylko nie skręć karku.Chociaż niezupełnie jestem pewny, czy to nie wszystko jedno, jeżeli kark skręcisz.Powiedz mi, ktoś mówił, że to już doszło do Cape Town.Prawdę mówił, uważasz?Siostrzeniec skinieniem głowy potwierdził.- Owszem.Od kilku dni to się tam rozszerza.Ale nadal utrzymujemy z Cape Town łączność radiową.- A więc oni przed nami?- Tak jest.- Czyli cała Afryka jest albo będzie wykończona, zanim to dojdzie do nas?John Osborne uśmiechnął się.- Lada moment będzie.Wygląda na to, że już za tydzień może Afryki nie być.- Umilkł.- Koniec, zdaje się, następuje w dość szybkim tempie, o ile my w ogóle możemy coś na ten temat twierdzić.Trochę nam trudno, bo z miejscowościami, gdzie większość ludzi już nie żyje, wszelka łączność zazwyczaj się urywa, więc niezupełnie wiadomo, co tam się dzieje.Wszystko wtedy ustaje, usługi wszelkiego rodzaju i dostawy żywności.Więc ci pozostali ludzie chyba wymierają już naprawdę szybko.Ale, jak mówię, w istocie nie wiemy, co tam się dzieje.na samym końcu.- No, ja uważam, że to lepiej - rzekł z mocą generał.- I tak dowiemy się dosyć wcześnie.- Po chwili milczenia powiedział: - A więc już po Afryce.Dobre czasy tam przeżywałem przed pierwszą wojną światową, kiedy byłem młodszym oficerem.Ale nigdy mi się nie podobał ten ich apartheid.Czy to znaczy, że my będziemy ostatni?- Niezupełnie - odpowiedział siostrzeniec.- Będziemy ostatnim wielkim miastem.Są już wypadki w Buenos Aires i w Montevideo; jeden czy dwa już stwierdzono w Auckland.Po nas Tasmania może przetrwa jeszcze ze dwa tygodnie i Południowa Wyspa Nowej Zelandii.Ostatnimi ze wszystkich, którzy umrą, będą Indianie w Tierra del Fuego.- A Antarktyda? Fizyk potrząsnął głową.Tam nie ma teraz nikogo, o ile nam wiadomo.Oczywiście - dodał z uśmiechem - to wcale nie jest koniec życia na ziemi.Tak pojmować tego nie należy.Życie będzie trwało w Melbourne jeszcze długo po naszej śmierci.Wszyscy wlepili w niego oczy.- Czyje życie? - zapytał Peter.- Królików.- John Osborne uśmiechnął się od ucha do ucha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]