Podobne
- Strona startowa
- IGRZYSKA MIERCI 01 Igrzyska mierci
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Collins Suzanne Igrzyska mierci 01 Igrzyska mierci
- Trylogia Lando Calrissiana.01.Lando Calrissian i Mysloharfa Sharow (2)
- Ryszard Ciemiński Miasto z morza
- Majewska Opiełka Iwona Akademia sukcesu
- Corel DRAW (5)
- Wacław Berent ozimina
- Bezpieczenstwo Unixa w Internecie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jaciekrece.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rewolwer waży prawie dwa i półkilograma.Przez sekundę zastanawiała się, czy Ford wykorzysta nadarzającą mu sięokazję i obejmie ją od tylu.Większość znanych jej mężczyzn z pewnością takby zrobiła, ale on po prostu pomógł jej unieść broń i odsunął się, żeby mogławystrzelić.Odrzut wstrząsnął całym jej ciałem, lufa rewolweru podskoczyła ku niebu.– Nie zaciskaj tak kurczowo palców.Rozluźnij dłoń, kolba będzie mogłaswobodnie odskoczyć po wystrzale, a „kopnięcie” odczuje tylko dłoń.Strona nr 335Fancy drugi raz podniosła broń.Trzymała ją luźniej i tym razem odrzutokazał się zupełnie łagodny.Trafiła ostatnią puszkę.– Właśnie tak, Fancy, świetnie.– Jego niski głos znów zabrzmiałzaskakująco łagodnie.Przez sekundę zastanawiała się, jaki ten mężczyzna jestw łóżku.Była w nim jednocześnie taka siła i delikatność.Opuściła rękę trzymającą broń.Spojrzała na swego nauczyciela, żebypodziękować mu za pochwalę, ale on zapatrzony był w górskie szczyty.Podniosła rewolwer, wymierzyła i wystrzeliła.Raz, dwa, trzy, cztery razy.Miała dziwne przeczucie, że będzie to kiedyś robić bardzo dobrze.– Jak człowiek staje się rewolwerowcem? – zapytała Fancy.Przed chwiląFord pokazał jej sztuczkę nazywaną „graniczną”.Przerzucił z ręki do rękikoziołkujące w powietrzu rewolwery i złapał je bez najmniejszego wysiłku.Byłw Gulch już ponad miesiąc.Fancy go uwielbiała.– Tego nie można się nauczyć, Fancy.Rodzisz się z talentem, a resztydokonuje Przeznaczenie.Fancy ugięła lekko nogi, podniosła swego kolta i wystrzeliła.Była pojętnąuczennicą.Z dwudziestu pięciu metrów trafiała w butelkę za każdym razem.Czuła, że Ford jest zadowolony z jej postępów.Fancy zwolniła bębenek, wyjęła z niego puste mosiężne łuski i wrzuciła jedo kieszeni.Później napełniało się je znowu prochem i ołowiem.Umiała jużobchodzić się z bronią, lubiła jej dotyk i zapach.Wyjęła z pasa nowe naboje izaczęta je wsuwać w puste komory.– Jak ty i Jewel.jak się poznaliście?– Kiedyś byliśmy dziećmi.Podróżowaliśmy razem w karawanie wozów,wiele lat temu.Chyba znamy się przez całe życie.– „Znamy się” to złe określenie.Przypominacie mi hubkę i krzesiwo, gdyjesteście razem, sypią się z was iskry.Wszyscy to mówią.– Uśmiechnęła się,widząc, że Ford przygotowuje dla niej nowe puszki, tym razem znacznie dalej.Miała wrażenie, że lubi ją uczyć i że cieszy się czasem, który spędzają razem.Ford wzruszył ramionami, znów wpatrywał się w ziemi~,– Julia i ja przeszliśmy razem bardzo daleką drogę.– A więc dlaczego nie możesz z nią zostać? Bylibyście tacy szczęśliwi.–Fancy podniosła broń.Małe puszki podskakiwały po każdym trafieniu.Potrzebowała jego uznania dla swoich umiejętności.Gdy zaczął mówić, poczuła, że chce jej powiedzieć coś bardzo ważnego.– Czasem myślisz, że możesz zostać.Ludzie mówią, że więzy miłościsłabną wraz z upływem czasu, ale to nieprawda.Czas je zacieśnia.Problempolega na tym, że gdy zatrzymujesz, przestajesz żyć w napięciu.Szczęście cięujarzmia, poskramia.– Odwrócił się do Fancy i spojrzał jej w oczy, jakbychciał się upewnić, że dobrze go zrozumie.–To właśnie napięcie utrzymuje cięprzy życiu.– Tak mi przykro, Ford – powiedziała ze smutkiem Fancy.Strona nr 336– Nie martw się Jewel i mną, Fancy.Mamy więcej niż wielu innych ludzi.– Uśmiechnął się.Fancy nie wierzyła własnym uszom.– Chciałbym cię czegoś nauczyć.Być może przyda ci się to któregoś dnia– powiedział, jakby podjął nagle ważną decyzję.– Odbierz mi rewolwery.Wyjął oba kolty i ujął je za lufy, jak gdyby poddawał się i miał je komuśoddać.Fancy wyciągnęła po nie ręce, lecz nagle, w ułamku sekundy, rewolweryumknęły jej z dłoni i jak zaczarowane okręciły się wokół palców Forda.Dziewczyna wpatrywała się ze zdumieniem w dwa czarne, ponure otwory.– Boże Wszechmogący, Ford! Jak to zrobiłeś?Znów uśmiechnął się widząc jej osłupienie.Jego twarz złagodniała,zrobiła się niemal chłopięca.–Nazywają to „zbójnickim obrotem”.To naprawdę dobra sztuczka iwarto ją znać.Ford powtórzył dla niej „obrót” i tym razem zauważył a, że jego palcewskazujące zostały w kabłąkach spustowych i, działając jak osie, umożliwiłyokręcenie rewolwerów Chwycił kolby, gdy znalazły się w odpowiedniejpozycji.Fancy roześmiała się z radością.Boże, jakim zaskoczeniem byłaby tasztuczka dla napastnika, który próbowałby ją rozbroić.To jest właśnie wiedza,dająca poczucie bezpieczeństwa, pomyślała.– Pokaż mi jeszcze raz.Tym razem powolutku, panie profesorze.Ford był wyrozumiałym i pobłażliwym nauczycielem, a Fancy pilną iutalentowaną uczennicą.Potrafiła naśladować niemal wszystko, co zobaczyła.Ćwiczyła niezmordowana, póki nie osiągnęła wystarczającej, jej zdaniem,biegłości.Ford widział jej wysiłki i bardzo je cenił.Fancy spojrzała na niego z podziwem.– Jesteś zadziwiający, Ford.Nikt, nigdy, nie dorówna ci w posługiwaniusię bronią.Jameson nie odpowiedział, wsunął rewolwery do kabur i odszedł, byustawić kolejny cel.Fancy widziała, że znów zamyślił się i spochmurniał.Nauczę się tej sztuczki, powiedziała do siebie, nawet gdybym miałacodziennie wstawać o dwie godziny wcześniej, żeby ją ćwiczyć.Tylko takmogę sprawić, żeby był ze mnie dumny.Fancy próbowała skupić się na skrypcie, ale słowa ciągle umykały podnaporem myśli.Była samotna.Z drugiej strony, miała dzięki temu czas, żebyzastanowić się, czego naprawdę od niego chce.Nawet gdyby przyszedł tu teraz– zastanawiała się – czy wszystko mogło być tak samo jak kiedyś? Tak bardzoróżniła się od dziewczyny, która zakochała się, mieszkając kiedyś na szczycieodludnej góry.Jej potrzeby były dziś tak duże.Miała tak mocne poczuciewłasnej wartości i swoich możliwości – czy potrafiłaby uzależnić się odkaprysów jakiegoś mężczyzny? Nawet jeśli byłby to Chance?Podczas porannych ćwiczeń zaczęła rozmawiać z Fordem o swoichStrona nr 337rozterkach.Czuła, że on ją zrozumie.– Byliśmy bezdomni, Fancy.I ty, i ja – powiedział.Myślimy inaczej niżinni.My wyczuwamy niebezpieczeństwo, jeszcze zanim nadejdzie.Albo udanam się uchronić, albo giniemy.Ambicja jest częścią naszej natury.Cierpimy,jeśli nie robimy czegoś lepiej niż inni.– Przerwał i spojrzał jej w oczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]