Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Tolkien J.R.R Wyprawa (3)
- 2546
- Anne McCaffrey Sen jak smierc (2)
- Cornwell Bernard Trylogia Arturiańska Tom 3 Excalibur
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- radius.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ów pierścień tuneli nazwał “pasem”.(Tym samym sposobem posłużono się w 1954 roku, w czasie oblężenia Francuzów w Dien Bien Phu).“Pas” łączył większość wiosek położonych naokoło bazy Cu Chi, w tym również Trung Łap, Nhuan Duć i Phu Hoa Dong.Co pięćdziesiąt metrów odgałęzienie tunelu prowadziło w stronę samej bazy.Jeden zespół odgałęzień kończył się na dobrze bronionych stanowiskach strzeleckich rozmieszczonych na brzegach strumienia płynącego wzdłuż północnej granicy Cu Chi.Stanowiska strzeleckie, ulokowane na końcach każdego odgałęzienia, były doskonale zamaskowane i otoczone pułapkami “punji” oraz minami.Te gniazda oporu dysponowały szerokimi, często nakładającymi się na siebie sektorami ostrzału, a także dominowały nad którąś z dróg przecinających dystrykt.Ponieważ odgałęzienia prowadziły do głównego systemu tuneli Cu Chi, Viet Cong, używający stanowisk do nękania nieprzyjaciela, miał, w przypadku wykrycia lub ostrzału, bezpieczne drogi odwrotu.Same tunele miały wielopoziomową konstrukcję, która chroniła je przed działaniem materiałów wybuchowych i gazu CS.“Pas” był stale wykorzystywany do infiltracji prowadzonych przez oddziały sił głównych Viet Congu z bezpieczniejszych rejonów Strefy Wojennej C w prowincji Tay Ninh albo z Kambodży.Atakowały one albo samą bazę Cu Chi, albo maszerowały dalej, by prowadzić mnę akcje zaczepne w samym Sajgonie lub jego okolicach.Jedną z osób, które pracowały i walczyły w “pasie” była pani Vo Thi Mo, partyzantka, która ocalała z drużyny pozostałej za liniami przeciwnika w Nhuan Duć.W roku 1966 wciąż była jeszcze nastolatką, ale pełną poświęcenia dla sprawy, w którą wierzyła.“Naszym rejonem walki był pas wokół bazy Dong Zu (Cu Chi).Moim obowiązkiem było przeprowadzać regularne oddziały z Nhuan Duć do Dong Zu.W czasie dnia szłam nie kryjąc się do Dong Zu, by obserwować drogę, zasieki, teren - trasy, którymi można było przeniknąć do bazy.Potem w nocy byłam przewodniczką grup zwiadowczych, które miały obserwować bazę.Regularne oddziały przeprowadzały atak.Miałam obowiązek prowadzić powracające oddziały i pomagałam nieść rannych.Niekiedy jechałam tam legalnie, z wydaną przez “marionetki” kartą tożsamości, na motorowerze Honda.W samej bazie byłam prowadzona przez oficera łącznikowego.Zbierałam informacje o działaniach Amerykanów od kobiet w bazie, takich, jak sprzątaczki czy prostytutki.Kierowałam piętnastoma komórkami.W ten sposób znaliśmy już wcześniej nazwy, czas i miejsca niektórych wielkich operacji, takich jak “Cedar Falls”.Dopiero w lutym 1969 roku, po trzech latach istnienia bazy Cu Chi, obóz stał się obiektem zuchwałego i niszczącego ataku Viet Congu, który przebił się przez jej linie obrony.Został on wyprowadzony z najmniej oczekiwanego miejsca: nie z osławionego lasu Ho Bo czy Fil Hol, ale od strony miasta Cu Chi, rejonu uważanego za kontrolowany przez siły rządowe.Miejscowi partyzanci, tak jak pani Mo, przeprowadzili główne siły Viet Congu wokół “pasa” do wybranego miejsca ataku.Poprzedni dzień atakujący przespali w tunelach.W samym środku nocy, niedostrzeżeni przez wartowników, saperzy Dac Cong, czyli oddziałów specjalnych, wyczołgali się do przodu, aby oczyścić przejście przez pole minowe i zapory z drutu kolczastego.A potem trzydziestu dziewięciu żołnierzy Viet Congu, trzy trzynastoosobowe drużyny, w składzie których było kilka kobiet, przeszły do bazy.Ich głównym celem, podobnie jak w przypadku wielu innych ataków Viet Congu, było zniszczenie najbardziej znienawidzonej i wzbudzającej lek broni wroga - śmigłowców.Wiedzieli dokładnie, gdzie je znaleźć.Przy pomocy ładunków wybuchowych, partyzanci wysadzili w powietrze czternaście CH-47 Chinook, wielkich śmigłowców do przewozu wojska, wszystkie, jakie znajdowały się wówczas w Cu Chi.Wiadomość, że Viet Cong jest “pomiędzy drutami” wywołał panikę.Obrońcy odpalali upiorne flary spadochronowe, by oświetlić bazę i wykryć atakujących.Strzelanina wybuchała ze wszystkich stron, słychać było syk i huk odpalanych granatników rakietowych.Sanitariusz z 12 Szpitala Ewakuacyjnego tak później wspominał te noc: “Chłopaki potwierdziły, że partyzanci są wewnątrz bazy.Powiedzieli, że nieprzyjaciel zabił trochę naszych ludzi i wysadził trochę śmigłowców.Wiadomość, że Viet Cong znalazł się pomiędzy naszymi drutami napędziła rannym chłopakom porządnego stracha.Mnie również przestraszyła i przez resztę nocy, za każdym razem gdy w jakimś oddziale otwierały się drzwi, serce wywijało mi koziołka i zamierałem, na pół oczekując, że będą to oni.Strzelanina, rakiety i flary - trwało to przez wiele godzin”.Zginęło trzydziestu ośmiu Amerykanów, ale wszyscy partyzanci, poza trzynastoma, wycofali się cali i zdrowi, rozpływając się przed świtem.Wybrali drogę odwrotu odmienną od tej, którą przeniknęli do bazy.Wiedzieli, że ogień artyleryjski przeorze rejon, z którego, zdaniem przeciwnika, nadeszli.Szczególną ironią losu był fakt, że 25 dp dowodził wówczas generał dywizji Ellis W.Williamson.Był on w 1966 roku dowódcą 173 powietrznodesantowej i z wielką pogardą wyrażał się o kłopotach, jakie początkowo dwudziesta piąta miała z tunelami pod bazą.Zniszczenie tak wielu śmigłowców w czasie, gdy to on sprawował dowództwo, było - jak stwierdził - koszmarnym przeżyciem.Wówczas, w 1966 roku, gdy budowa bazy Cu Chi została dopiero ukończona, na ów atak trzeba było czekać jeszcze trzy lata.Zakładając tak ogromną bazę (i inne, podobne do niej) generał Westmoreland przeszczepił do Cu Chi mały fragment Ameryki.Ale Viet Cong nie został wyparty i naśladował Amerykanów - walcząc i grając równie ostro, jak oni.13PHAM SANG - HISTORIA ARTYSTYW Boże Narodzenie 1966 roku artysta Pham Sang podnosił morale Viet Congu w tunelu pod dystryktem Cu Chi, w zasięgu ognia artyleryjskiego z bazy, a w tym samym czasie Bob Hope robił to samo w 25 dywizji piechoty.Pham Sang zadbał, by funkcjonariuszom partyjnym i partyzantom przekazano ustne zaproszenia do wzięcia udziału w niewielkim przedstawieniu w podziemiach,Na powierzchni - tysiące GI siedziało z puszkami piwa w rękach w świetle słonecznym, na tej samej wietnamskiej ziemi, wznosząc przeraźliwe okrzyki na widok wdzięków kolejnej Miss Świata.Śmiechem i wiwatami przyjmowali dowcipy i patriotyczne wypowiedzi najbardziej lubianego w wojsku komika, ubranego w groteskowo obwieszony odznaczeniami mundur polowy i uzbrojonego w kij golfowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]