Podobne
- Strona startowa
- Brzezinska Anna, Winiewski Grzegorz Wielka Wojna 01 Za króla, Ojczyznę i garć złota
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Tom Mangold, John Penycate Wi podziemna wojna
- Joseph P. Farrell Wojna nuklearna sprzed 5 tysięcy lat
- Muszyński Beniamin Pokuta
- McNaught Judith 01 Raj
- Sujkowski Boguslaw Miasto przebudzone
- Miasto i gwiazdy
- R02B
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówmi wszystko, całą prawdę.Co on powiedział?Natasza zamyśliła się. Ach, Soniu, gdybyś go znała tak jak ja! Powiedział.Pytał mnie, co przyrzekłam Boł-końskiemu.Ucieszył się, że ode mnie zależy zerwanie.Sonia smutno westchnęła. Ale przecie nie zerwałaś z Bołkońskim? zapytała. A może i zerwałam! Może już z Bołkońskim wszystko skończone? Dlaczego myślisz omnie tak zle? Nic nie myślę, tylko tego nie rozumiem. Poczekaj, Soniu, wszystko zrozumiesz.Zobaczysz, jaki to człowiek.Nie myśl zle ani omnie, ani o nim. O nikim zle nie myślę: wszystkich kocham i wszystkich mi żal.Ale cóż mam począć?Sonia nie poddawała się tkliwemu tonowi, z jakim Natasza zwracała się do niej.Im bar-dziej tkliwy i zabiegający był wyraz twarzy Nataszy, tym poważniejsza i surowsza była twarzSoni. Nataszo odezwała się. Prosiłaś mnie, żebym z tobą nie rozmawiała, więc nie rozma-wiam, ale teraz zaczęłaś sama.Nataszo, ja mu nie wierzę.Po co ta cała tajemnica? Znowu, znowu! przerwała Natasza. Nataszo, boję się o ciebie. Czego się boisz? Boję się, że sama siebie zgubisz rzekła Sonia stanowczo i sama przestraszyła się tego,co powiedziała.Twarz Nataszy znowu wyraziła zawziętość. I zgubię, zgubię siebie, jak najprędzej siebie zgubię.To nie wasza sprawa.Nie wam bę-dzie zle, ale mnie.Zostaw mnie, zostaw.Nienawidzę cię. Nataszo! z przestrachem wołała Sonia. Nienawidzę, nienawidzę! Jesteś moim wrogiem na zawsze!Natasza wybiegła z pokoju.Natasza już więcej z Sonią nie rozmawiała i unikała jej.Chodziła po pokojach z tym sa-mym wyrazem wzburzonego zdziwienia i występności, wciąż brała się do czegoś i natych-miast porzucała to zajęcie.Jakkolwiek ciężkie to było dla Soni, ale nie spuszczała oczu z przyjaciółki obserwowałają.W przeddzień mającego nastąpić powrotu hrabiego Sonia zauważyła, że przez całe ranosiedziała wciąż w bawialni przy oknie, jakby na kogoś czekała, i że dała jakiś znak przejeż-dżającemu wojskowemu, którego Sonia wzięła za Anatola.Sonia jeszcze baczniej zaczęła obserwować przyjaciółkę i zauważyła, że podczas obiadu iprzez cały wieczór Natasza znajdowała się w dziwnym i nienaturalnym stanie (odpowiadałabez sensu na zadawane jej pytania, zaczynała coś mówić i nie kończyła, ze wszystkiego sięśmiała).Po herbacie Sonia zobaczyła wylęknioną pokojówkę, czatującą przy drzwiach Nataszy.Poczekała, aż pokojówka weszła, i podsłuchując przy drzwiach dowiedziała się, że znów zo-stał przekazany list.504I nagle Sonia zrozumiała, iż na ten wieczór Natasza powzięła jakiś straszny zamiar.Soniazastukała do niej.Natasza jej nie wpuściła. Ucieknie z nim myślała Sonia. Ona jest do wszystkiego zdolna.Dziś miała w twarzycoś szczególnie żałosnego i stanowczego.Rozpłakała się przy pożegnaniu z wujaszkiem przypomniała sobie Sonia.Tak, na pewno ucieknie z nim, ale co ja mam robić? myślałaSonia przypominając sobie wszystkie oznaki, które wskazywały jasno, że Natasza ma jakiśstraszny zamiar. Hrabiego nie ma.Co ja mam robić? Napisać do Kuragina i zażądać od nie-go wyjaśnień? Ale kto mu każe odpisać? Napisać do Pierre'a, jak prosił książę Andrzej, wrazie gdyby się stało coś złego?.Ale może naprawdę ona już zerwała z Bołkońskim (wczorajwieczorem wysłała list do księżniczki Marii).A wujaszka nie ma.Powiedzieć Marii Dmitriewnie, która tak wierzyła w Nataszę, wydało się Soni okropne. Tak czy inaczej myślała Sonia stojąc w ciemnym korytarzu teraz albo nigdy jest czas,bym dała dowód, że pamiętam o dobrodziejstwach całej rodziny i kocham Nicolas.Tak, choćbym trzy noce miała nie spać, nie wyjdę z tego korytarza i siłą ją zatrzymam, niepozwolę, aby hańba spadła na całą rodzinę myślała.505XVIOstatnimi czasy Anatol przeniósł się do Dołochowa.Już kilka dni temu Dołochow obmy-ślił i przygotował plan porwania Nataszy, a owego dnia, kiedy Sonia podsłuchując poddrzwiami, postanowiła jej pilnować, ów plan miał zostać wykonany.Natasza obiecała Kura-ginowi, że o dziesiątej wieczór wyjdzie do niego na ganek kuchenny.Kuragin miał ją wsadzićdo przygotowanej trójki i zawiezć do Kamienki, wsi oddalonej od Moskwy o sześćdziesiątwiorst, gdzie już czekał pozbawiony święceń pop, który miał dać im ślub.W Kamieńce byłyjuż przygotowane rozstawne konie, które miały ich wywiezć na trakt warszawski, skąd pocztąmieli ruszyć za granicę.Anatol miał już paszport, dokument podróży i dziesięć tysięcy od siostry oraz dziesięć ty-sięcy pożyczone za pośrednictwem Dołochowa.Dwaj świadkowie Chwostikow, były urzędnik, którym Dołochow posługiwał się przykartach, i Makarin, dymisjonowany huzar, człek słaby i dobroduszny, który żywił do Kuragi-na bezgraniczną miłość siedzieli przy herbacie w pierwszym pokoju.W dużym gabinecie Dołochowa, zawieszonym od podłogi aż po sufit perskimi dywanami,niedzwiedzimi skórami i bronią, w podróżnym beszmecie i butach siedział Dołochow przyotwartym biurku, na którym leżały rachunki oraz paczki banknotów.Anatol w rozpiętymmundurze szedł przez gabinet z tego pokoju, gdzie siedzieli świadkowie, do pokoju od tyłu,gdzie jego lokaj Francuz i słudzy pakowali ostatnie rzeczy.Dołochow liczył pieniądze i zapi-sywał. No rzekł Chwostikowowi trzeba dać dwa tysiące. No więc daj powiedział Anatol. Makarka (tak nazywali Makarina) pójdzie za tobą w ogień i wodę bezinteresownie.No,to rachunki skończone oświadczył Dołochow pokazując mu notatkę. Tak? Tak, oczywiście, że tak odrzekł Anatol, jak widać nie słuchając Dołochowa, i patrzyłprzed siebie z uśmiechem, który mu nie schodził z twarzy.Dołochow zatrzasnął biurko i z drwiącym uśmiechem zwrócił się do Anatola. Wiesz co, rzuć to wszystko, póki jeszcze czas! powiedział. Dureń! odrzekł Anatol. Przestań gadać głupstwa.Gdybyś wiedział.Diabli wiedzą,co to takiego! Naprawdę rzuć rzekł Dołochow. Mówię serio.To coś sobie zamyślił, to nie przelew-ki. No, znów mnie drażnisz? Idz do diabła.No? rzeki Anatol skrzywiwszy się. Nie mamgłowy do twoich głupich żartów. I wyszedł z pokoju.Kiedy Anatol wyszedł, Dołochow uśmiechnął się z pogardą, pobłażliwie. Poczekaj no zawołał za Anatolem. Nie żartuję, mówię poważnie, chodz no, chodztutaj.Anatol znów wszedł do pokoju i starając się skupić patrzył na Dołochowa, widocznie ule-gając mu mimo woli.506 Słuchaj mnie, mówię ci po raz ostatni.Po cóż bym miał z tobą żartować? Czym zrobił cowbrew tobie? Kto wszystko ci urządził, kto znalazł popa, kto wyrobił paszport, kto postarałsię o pieniądze? No, to dzięki ci.Myślisz, że nie jestem ci wdzięczny? Anatol westchnął i uścisnął Do-łochowa. Pomagałem ci, ale muszę rzec prawdę: sprawa jest niebezpieczna i, jeśli się zastanowić głupia.Dajmy na to, wywieziesz ją, dobrze.Czy na tym koniec? Wyjdzie na jaw, żeś żonaty.Dojdzie do sprawy kryminalnej. Ach! Głupstwa, głupstwa! zaczął Anatol i znów się skrzywił. Przeciem ci tłumaczył.No? i z tą osobliwą predylekcją (jaką miewają ludzie tępi w konkluzjach, do których doszliwłasnym rozumem) Anatol powtórzył to rozumowanie, które już ze sto razy powtarzał Doło-chowowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]