Podobne
- Strona startowa
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Moorcock Michael Saga o Elryk Sniace Miasto
- Ryszard Ciemiński Miasto z morza
- Bulyczow Kir Miasto na Gorze (2)
- ciemiński ryszard miasto z morza
- Jose Saramago Miasto Slep
- Saramago Jose Miasto Slepcow
- Ziemianski Andrzej Achaja tom 1
- Roth Veronica Niezgodna 02 Zbuntowana
- Silverberg Robert Valentine Pontifex
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Toteż uderzenie Scypiona natrafiło na obrońców nie spodziewających się niczego, szukających w chłodzie nocy wypoczynku, który może raz jeszcze użyczy im nowych sił, zajętych rozdzielaniem wody, jedynego pożywienia, jakim jeszcze rozporządzali.Natychmiast przez miasto przewiała jakaś trwożna wieść, w ciemnościach zamrowiły się nierozeznawalne postaci, panika jęła szerzyć się z szybkością wiatru.Aż wśród krzyków dał się wyróżnić jeden, powtarzający się, który zagłuszył inne:– Rzymianie zdobyli wielkie mury!– Idą! Zachodzą od tyłu!– Na Byrsę! Uciekać na Byrsę!– Uciekać, uciekać, uciekać!Kadmos rzucił się główną ulicą ku bramie Thewestańskiej, ale już nie zdołał się przedostać.Tłum wylewał się z.bocznych ulic, z nie spalonych jeszcze domów, z ruin i tarasował drogę.Zrozumiawszy sytuację, Kadmos z trudem najwyższym zdołał wycofać się, ku swoim żołnierzom i zorganizował opór na wszystkich barykadach.Póki tłum szaleje w panice – nie można zrobić nic innego.Nad ranem, gdy tłumy ludzi spłynęły w stronę Byrsy i w całym mieście zapadła groźna, przerażająca wprost cisza, odszukał Kadmosa goniec od Hasdrubala.Wódz nakazywał cofać się z wszystkimi siłami ku Byrsie i obsadzić święte schody, wiodące na szczyt wzgórza.Przynosił też wieści, ale niepewne.Pono wielkie mury zdobyte i już całe niemal miasto w rękach Rzymian.Do cystern z wodą podchodzili od zachodu, ale zostali odparci.Wśród tłumów, które schroniły się na Byrsę, są wprawdzie ludzie twierdzący, że przy wielkich murach trwają jeszcze zacięte walki, ale wiatr wieje od morza i żadnych odgłosów nie słychać.Od Megary Rzymianie nie atakują.– Zebrać wszystkie siły i biec na pomoc tamtym, ku murom! – porwał się Kadmos.– Powołać lud!Ale goniec bezsilnie rozkładał ręce.Wódz każe cofać się ku Byrsie.Wszystkie siły zgromadzić się mają na wzgórzu.Wycofywali się posępnie, w ciszy, bo Rzymianie nie postępowali za nimi.W wymarłym, pustym mieście rozlegały się tylko czasem głuche huki, to waliły się gdzieś ściany wypalonych domów.Chłód przedświtu nie przynosił tym razem orzeźwienia.Wraz ze światłem tego szóstego dnia walk poczęły docierać dalekie odgłosy boju, a gdy doszli do podnóża wzgórz, napotkali ludzi i od nich usłyszeli nowe wieści.Przed samym świtem Rzymianie zdobyli nagłym uderzeniem cysterny z wodą, a niemal jednocześnie przedarli się ponownie przez mur na Megarze.Hasdrubal kazał opuścić także tamtą dzielnicę i wycofać wojsko i lud na Byrsę.Sam jest w ogrodach świątyni Eszmuna, tam mają zgłaszać się poszczególni dowódcy.Kadmos, obsadziwszy resztkami swych ludzi święte schody i nakazawszy fortyfikować je czym się tylko da, pospieszył, aby odszukać wodza.Zastał go w narożniku ogrodów świątyni, skąd roztaczał się rozległy widok na całe miasto.Obok stali ciasno, jeden obok drugiego, w ponurym milczeniu, pozostali przy życiu wyżsi dowódcy: Mardontos, Gerastart, Maharbal.Nie było Baalhannona, który ostatnio dowodził na wielkich murach, ani Idibaala, ani Eonosa.Na widok Kadmosa Hasdrubal, obserwujący do tej pory ruchy Rzymian u podłoża Byrsy, zwrócił się doń gniewnie:– Tyś winien! Puściłeś Rzymian i uderzyli na wielkie mury od tyłu! Czemuś nie wzywał pomocy, gdyś nie mógł sam poradzić!Kadmos spanował z trudem gniew podsycany rozpaczą i odpowiedział prawie spokojnie:– Tam, gdzie stał mój oddział, Rzymianie nie przedarli się! A pomoc.ileż razy prosiłem o pomoc! Wówczas, gdy mogła nam przynieść zwycięstwo!– Patrz! Patrz teraz! Cysterny z wodą zdobyte! Mury naokoło miasta zdobyte! Połowa ludności miasta skupiła się na tym wzgórzu! Marli z głodu, teraz pomrą z pragnienia! Rzymianie nie muszą nawet uderzać!Hasdrubal przesadzał mówiąc, iż połowa ludności zebrała się na wzgórzu.Tyle nie zostało po blisko rok trwającym oblężeniu, a zwłaszcza po strasznych dniach bezpośredniej walki.Ale w tym miał rację, że kto jeszcze żył i mógł się ruszać, schronił się ostatniej nocy na Byrsę.Wiele tysięcy ludzi, resztki mieszkańców jednego z największych ówczesnych miast świata, bo chyba tylko Aleksandria była większa, stłoczyło się na płaskim dachu świątyni.Dziwny to był tłum: milczący, nieruchomy, kładący się jak uschłe trawy, pokotem, byle gdzie, teraz wpatrzony w widoczne z wykuszu ogrodów postaci wodzów.Nie podnosiły się nigdzie złorzeczenia, narzekania, jęki – w ciszy oczekiwania wynędzniałych tłumów jeszcze wyczuwało się nadzieję.Kadmos odetchnął głęboko i raz jeszcze badawczo rozejrzał się wokoło.Zmusił się do spokoju.Przemówił twardo i mocno:– Tak, Rzymianie nie potrzebują już nawet uderzać.Do jutra nie będzie nikogo, kto mógłby podnieść tarczę i miecz! Ale to nie oznacza jeszcze naszej zguby! Oni nie muszą atakować, ale my – musimy! I możemy! Wodzu, Rzymianie nie spodziewają się niczego! Powołaj wszystkich, kto tu się schronił! Cały lud! Podziel na trzy kolumny! Uderz na cysterny z wodą, w kierunku wielkich murów, a główną masę – ku portowi! Przebijemy się, zniesiemy, kto nam stanie na drodze! W porcie zajmiemy rzymskie galery! Stoją przy brzegach! Odetniemy Scypiona! Odzyskamy swobodę ruchów! A Rzymianie boją się walk w mieście! Boją się walki w chaosie! Będą zaskoczeni! Cofną się! Ale trzeba uderzać natychmiast! Nim zdołają się okopać, nim zaprowadzą wszędzie swój twardy ład! I – póki lud osłabnie do reszty! Wodzu, teraz nie idzie już o dni, teraz decydują godziny, chwile! Wodzu, przemów do ludu i uderzaj!Hasdrubal zamachał rękami.Ruchy miał nerwowe, nieopanowane, niemal śmieszne w swym tragizmie.– Nie, nie! To szaleństwo! Rzucać tych ludzi, bezsilnych, mrących, do walki? Zginą wszyscy!– I tak zginą! Jeśli nie od miecza rzymskiego, to z pragnienia! A w walce jest zawsze nadzieja zwycięstwa!– W walce, ale nie w szaleństwie! A ty doradzasz szaleństwo!W grupie dowódców usłyszał pomruki i zmieszane okrzyki.Brzmiało w nich oburzenie, przyjął to jako potępienie pomysłów Kadmosa.Zdawał się uspokajać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]