Podobne
- Strona startowa
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo (3)
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo
- Trylogia Lando Calrissiana.02.Lando Calrissian i Ogniowicher Oseona
- Vinge Joan D Królowe 02 Królowa Lata Zmiana
- Carey Jacqueline [ Dziedzictwo Kusziela 02] Wybranka Kusziela
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Lindskold, Jane [Firekeeper 02] Wolf's Head, Wolf's Heart
- Edgar Rice Burroughs Ksiezniczka Marsa (2)
- Nekritin Alex Binary Options. Strategies For Directional And Volatility Trading
- Trylogia Hana Solo.01.Han Solo na Krancu Gwiazd (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alu85.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kilka minut pózniej z męskiej łazienki wychodzi Tobias.Zamiast czerwonej koszuli Serdecznych ma na sobie czarnyT-shirt.Jego krótkie włosy są mokre.Z daleka patrzymy sobiew oczy i wiem, że czas na nas.86Siedziba Prawości jest ogromna.Przynajmniej jak dla mnie.Znajduje się w rozległym cementowym budynku z wi-dokiem na coś, co dawniej było rzeką.Wisi na nim szyld Halaowa", kiedyś Hala Targowa", ale większość ludzi mówi teraz Hala Bezsercowa", bo Prawość, choć uczciwa, nie ma serca.Nazwa chyba im się spodobała.Nie wiem, czego się spodziewać, bo nigdy nie byłam wśrodku.Zatrzymujemy się z Tobiasem przed drzwiami ipatrzymy na siebie.- No to jesteśmy - mówi.W szklanych drzwiach widzę tylko własne odbicie.Jestemzmęczona i brudna.Po raz pierwszy przychodzi mi na myśl, żeprzecież wcale nie musimy nic robić.Możemy zaszyć się wschronie bezfrakcyjnych i zostawić cały ten bajzel na ichgłowie.Moglibyśmy być nikim, być bezpieczni, być razem.Tobias ciągle jeszcze nie powiedział mi o swojej wczo-rajszej rozmowie z matką i wydaje mi się, że nie zamierza tegozrobić.Tak bardzo zależało mu na wizycie w siedzibiePrawości, że zastanawiam się, czy nie planuje czegoś za moimiplecami.Nie wiem, czemu przestępuję próg.Może stwierdzam, żeskoro zaszliśmy tak daleko, to równie dobrze możemyzobaczyć, co się dzieje.Ale podejrzewam, że chodzi o coświęcej niż poznanie prawdy.Jestem Niezgodna, więc niejestem nikim, coś takiego jak bezpieczni" nie istnieje w moimsłowniku i mam inne sprawy na głowie niż zabawa w dom zTobiasem.Najwyrazniej on uważa tak samo.Hol jest przestronny i jasno oświetlony.Wyłożona czarnymmarmurem posadzka ciągnie się aż do wind.Na środkupomieszczenia ułożono z białych marmurowych kafli symbolPrawości: przechylone szalki wagi mają symbolizować87prawdę, która przeważa nad kłamstwem.Wszędzie wokółaż roi się od uzbrojonych Nieustraszonych.Podchodzi do nas kobieta z karabinem na pasku, gotowymdo strzału.Celuje w Tobiasa.- Kim jesteście? - pyta.Jest młoda, ale nie na tyle, by znaćTobiasa.Pozostali zbierają się za jej plecami.Część przygląda sięnam podejrzliwie, inni ciekawie, ale dużo dziwniejszy jestbłysk w oczach niektórych.Błysk rozpoznania.Tobiasarzeczywiście mogą znać, ale mnie?- Jestem Cztery - przedstawia się Tobias.Wskazuje na mnieskinieniem głowy: - A to Tris.Oboje Nieustraszeni.W spojrzeniu tej z karabinem widać zdziwienie, ale nieopuszcza broni.- Czy ktoś może mi pomóc? - prosi.Kilku Nieustraszonych podchodzi bliżej, ale bardzoostrożnie, jakbyśmy stanowili zagrożenie.- W czym problem? - pyta Tobias.- Macie broń?- No pewnie.W końcu jestem z Nieustraszoności!- Ręce za głowę - rzuca ze złością kobieta, jak gdybyobawiała się, że będziemy stawiać opór.Zerkam na Tobiasa.Czemu wszyscy zachowują się tak,jakbyśmy chcieli ich zaatakować?- Weszliśmy głównym wejściem - mówię powoli.- My-ślicie, że zrobilibyśmy tak, gdybyśmy mieli złe zamiary?Tobias nie patrzy na mnie.Lekko opiera palce o tył głowy.Po chwili robię to samo.%7łołnierze Nieustraszonych otaczająnas.Jeden z nich obmacuje Tobiasowi nogi, drugi wyciąga muzza paska pistolet.Jeszcze inny, chłopak o okrągłej twarzy iróżowych policzkach, patrzy na mnie przepraszająco.- W tylnej kieszeni mam nóż.Dotknij mnie tylko, a po-żałujesz - ostrzegam.88Chłopak mruczy jakieś przepraszam".Ostrożnie wyciąganóż, starając się mnie nie dotknąć.- Co jest grane? - pyta Tobias.Kobieta, która nas zatrzymała, wymienia spojrzenia z resztążołnierzy.- Przykro mi - odpowiada.- Ale dostaliśmy rozkaz, żebywas aresztować, jak tylko się pojawicie.Rozdział 11Otaczają nas, ale nie skuwają.Prowadzą do wind.Bezwzględu na to, ile razy pytam, czemu jesteśmy aresztowani,nikt mi nie odpowiada ani nawet na mnie nie patrzy.W końcudaję za wygraną i milczę, tak jak Tobias.Jedziemy na trzecie piętro, gdzie prowadzą nas do małegopokoju wyłożonego białym, a nie czarnym marmurem.Zawyjątkiem ustawionej pod ścianą ławki nie ma tu żadnychmebli.Każda frakcja musi mieć areszt, w którym możnazamknąć kogoś, kto sprawia kłopoty, ale nigdy dotąd nietrafiłam do takiego miejsca.Drzwi zamykają się za nami i rozlega się zgrzyt zamka.Znów zostajemy sami.Tobias siada na ławce i marszczy czoło.Chodzę przed nimw tę i we w tę.Gdyby wiedział, czemu się tu znalezliśmy,powiedziałby mi, więc o nic nie pytam.Robię pięć krokównaprzód, potem pięć w tył, pięć naprzód, pięć w tył, w tymsamym rytmie.Liczę na to, że dzięki temu coś mi przyjdzie dogłowy.Skoro Erudycja nie przejęła kontroli nad Prawością -a takpowiedział Edward - to dlaczego Prawi nas aresztowali? Cotakiego im zrobiliśmy?89Jeśli Erudycja rzeczywiście nie przejęła nad nimi kontroli,jedyne, co mogą nam zarzucić, to że sprzymierzyliśmy się zErudycją.Czy zrobiłam coś, co można by zinterpretować jakosprzymierzenie się z Erudycją? Zagryzam dolną wargę takmocno, że aż krzywię się z bólu.Owszem, zrobiłam.ZabiłamWilla.I jeszcze paru innych członków Nieustraszoności.Bylipod wpływem symulacji, ale może Prawość o tym nie wie albonie uważa tego za wystarczające wytłumaczenie.- Możesz się uspokoić? - prosi Tobias.- Przez ciebiezaczynam się denerwować.- Ale ja właśnie tak się uspokajam.Nachyla się, opiera łokcie o kolana i wpatruje w podłogępomiędzy adidasami.- Twoja pogryziona warga świadczy o czymś innym.Siadam obok niego i zdrową ręką przyciągam kolanado piersi.Prawą rękę trzymam opuszczoną luzno z boku.Tobias milczy przez dłuższą chwilę, a ja coraz mocniejobejmuję nogi.Mam wrażenie, że im bardziej się kulę, tymjestem bezpieczniejsza.- Czasem się boję - zaczyna Tobias - że mi nie ufasz.- Ufam ci.Oczywiście, że ci ufam.Czemu uważasz, że jestinaczej?- Wydaje mi się, że nie mówisz mi wszystkiego.Ja po-wiedziałem ci rzeczy.- kręci głową - których nie powie-działbym nikomu innemu.Ale ciebie coś męczy, a mimo to nicmi jeszcze nie powiedziałaś.- Dużo rzeczy mnie męczy, bo dużo się zdarzyło.A ty?Mogłabym to samo powiedzieć o tobie.Tobias dotyka mojego policzka i wsuwa mi dłoń we włosy.Ignoruje moje pytanie, tak jak ja zignorowałam jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]