Podobne
- Strona startowa
- Trylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka (3)
- Trylogia Hana Solo.01.Han Solo na Krancu Gwiazd (2)
- Trylogia Hana Solo.01.Han Solo na Krancu Gwiazd (3)
- 090. Gwiazda PO GWIEDZIE (Troy Denning) 27 lat po Nowa Era Jedi
- Elliott Kate Korona gwiazd 04 Dziecko płomienia
- Grisham John Lawa przysieglych (4)
- naprawa polski w przedwoisniu ( (4)
- Goddart Kennetch ALCHEMIK
- Fenix 2'90
- King Stephen Christine
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Być może znajduje się już pod popękanymi wzgórzami, które tak często obserwował z Wieży Loranne.Wyobraźnia Alvina pomknęła przodem do Lys.Co to za miasto? Pomimo starań potrafił sobie tylko wyobrazić drugą, mniejszą wersję Diaspar.Ciekaw był, czy jeszcze istnieje, ale przecież gdyby było inaczej, ta maszyna nie niosłaby go z taką prędkością w tamtym kierunku.Wyczuł nagle wyraźną zmianę wibracji pod stopami.Pojazd zwalniał — nie było co do tego żadnych wątpliwości.Czas musiał płynąć szybciej, niż myślał.Zdziwiony nieco, zerknął na wyświetlacz.LYS 23 MINUTYZaintrygowany i nieco przestraszony przycisnął twarz do szyby.Prędkość, z jaką pędzili, rozmazywała ściany tunelu w szarą smugę, ale teraz od czasu do czasu dostrzegał na mgnienie oka znaki, które znikały niemal tak szybko, jak się pojawiały, przy czym każdy kolejny znak zdawał się pozostawać w polu widzenia nieco dłużej.Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, ściany tunelu umknęły na boki.Maszyna, rozwijając wciąż wielką prędkość, mijała wielką, pustą halę, daleko większą od sali ruchomych dróg.Wyglądając z zachwytem przez przezroczystą burtę swego pojazdu, Alvin dostrzegał pod sobą pajęczynę prętów prowadzących, prętów, które przecinały się w wielu miejscach i krzyżowały, aby potem niknąć w labiryncie tuneli po obu stronach hali.Z góry, ze sklepionej łukowato kopuły sufitu, spływała powódź jaskrawego niebieskiego światła.W blasku tym odróżniał sylwetki wielkich maszyn.Światło było tak jasne, że raziło oczy, i Alvin domyślił się, że nie było to miejsce przeznaczone dla człowieka.W chwilę później jego pojazd minął w wielkim pędzie rząd cylindrów spoczywających w bezruchu nad swymi szynami prowadzącymi.Były dużo większe od tego, w którym podróżował, i Alvin doszedł do wniosku, że musiały służyć do transportu towarów.Wokół nich tłoczyły się niewiadomego przeznaczenia wieloprzegubowe mechanizmy, wszystkie ciche i nieruchome.Prawie tak szybko, jak się pojawiła, ogromna hala zniknęła za pędzącym pojazdem.Przejazd przez nią odcisnął się w umyśle Alvina piętnem grozy; po raz pierwszy zrozumiał znaczenie wielkiej pociemniałej mapy z podziemi Diaspar.Świat krył w sobie więcej dziwów, niż kiedykolwiek odważył się marzyć.Zerknął znowu na wyświetlacz.Wskazanie nie zmieniło się.Przejazd przez ogromną halę nie trwał nawet minuty.Maszyna znów przyspieszyła; chociaż wrażenie ruchu było nikłe, ściany tunelu po obu bokach umykały w tył z niewyobrażalną prędkością.Wydawało mu się, że upłynął wiek, zanim znowu nastąpiła nieokreślona zmiana wibracji.Wyświetlacz wskazywał teraz:LYS l MINUTAi ta minuta była najdłuższa w życiu Alvina.Maszyna zwalniała coraz bardziej, aż wreszcie zatrzymała się.Długi cylinder wysunął się bezgłośnie z tunelu i wpadł do sali, która mogłaby być bliźniaczką tej spod Diaspar.Alvin był w pierwszej chwili zbyt podniecony, aby skupić na czymś wzrok; drzwi stały już dłuższy czas otworem, gdy zdał sobie sprawę, że może wysiąść z pojazdu.Opuszczając spiesznie maszynę, po raz ostatni rzucił okiem na wyświetlacz.Widniejący na nim komunikat uspokoił go:DIASPAR 35 MINUTPrzystępując do poszukiwania drogi wyjścia z sali, Alvin natrafił na pierwsze oznaki świadczące o tym, iż trafił do różnej od jego cywilizacji.Droga na powierzchnię wiodła tutaj niskim, szerokim tunelem, wejście do której widniało w jednej ze ścian sali.W górę tunelu pięło się pasmo schodów.Schody spotykało się w Diaspar niezwykle rzadko; tam gdzie występowała różnica poziomów, architekci miasta wprowadzali rampy lub pochyłe korytarze.Przetrwało to z czasów, gdy większość robotów poruszała się na kołach i schody stanowiły dla nich przeszkodę nie do przebycia.Pasmo schodów było bardzo krótkie i kończyło się przed drzwiami, które otworzyły się automatycznie, gdy tylko Alvin się do nich zbliżył.Chłopiec wszedł do małej klatki, podobnej do tej, która zwiozła go w podziemia pod Grobowcem Yarlana Zeya, i nie zdziwił się zbytnio, kiedy po upływie kilku minut drzwi otworzyły się ponownie, a za nimi ukazał się sklepiony, pochyły korytarz, wznoszący się ku widniejącej na jego końcu bramie.Nie czuł żadnego ruchu, wiedział jednak, że musiał się wznieść kilkaset stóp, by tu dotrzeć.Pobiegł korytarzem w kierunku zalanego słońcem otworu zapominając zupełnie o strachu.Znalazł się na szczycie niewysokiego wzgórza i przez chwilę wydawało mu się, że jest nadal w centralnym parku Diaspar.Ale jeśli nawet był to park, to nie sposób było objąć umysłem jego ogromu.Miasta, które spodziewał się ujrzeć, nie było nigdzie widać.Jak okiem sięgnąć, ciągnęły się tu lasy i porośnięte trawą równiny.Alvin przeniósł wzrok na horyzont; tam, ponad drzewami, otaczając wielkim łukiem cały ten świat, wznosiło się kamienne pasmo, przy którym najpotężniejsze giganty Diaspar wyglądałyby jak karzełki.Odległość była tak wielka, że nie dało się rozróżnić szczegółów, ale w tych zarysach tkwiło coś, co zaintrygowało Alvina.Jego oczy przywykły wreszcie do skali tego kolosalnego krajobrazu i wiedział już, że te dalekie ściany nie zostały wzniesione przez człowieka.Czas nie zniszczył wszystkiego; Ziemia nosiła jeszcze na sobie góry, z których mogła być dumna.Przez dłuższy jeszcze czas stał Alvin u wylotu tunelu, przyzwyczajając się z wolna do świata, w którym się znalazł.Był na wpół oszołomiony wstrząsem, jaki wywarł na nim widok tych niezmierzonych przestrzeni.Odległy pierścień gór mógł opasać tuzin miast tak wielkich jak Diaspar.Nie dostrzegał jednak śladów życia ludzkiego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]