Podobne
- Strona startowa
- Trylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka (3)
- Trylogia Hana Solo.01.Han Solo na Krancu Gwiazd (2)
- Trylogia Hana Solo.01.Han Solo na Krancu Gwiazd (3)
- Elliott Kate Korona gwiazd 04 Dziecko płomienia
- Elliott Kate Korona Gwiazd 4 Dziecko płomienia
- Mochnacki M. Powstanie Narodu Polskiego (ksiega I) (2)
- Norton Andre Na skrzydlach Magii (SCAN dal 1
- Moorcock Michael Gloriana
- dołęga mostowicz tadeusz bracia dalcz i s ka tom i
- King Stephen Miasteczko Salem (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powitała je prawdziwanawałnica niosących niewielką energię, przerywanych laserowych strzałów.Dannizrozumiała, \e do akcji wkroczyli artylerzyści unoszących się w przestworzach Arkaniinowych platform obronnych, wyprodukowanych w Balmorrańskich ZakładachZbrojeniowych.Chodziło o to, aby przechwycić i zniszczyć jak najwięcej nadlatującychpocisków na samej granicy ochronnego pola.Kiedy jeden z przypadkowych strzałów trafił iunicestwił minę, pozostałe natychmiast wypełniły Luke, aby objąć zasięgiem ten punktprzestworzy.W końcu w promieniach błękitnego słońca Arkanii ukazało się coś na kształt pasaasteroid.Ku minom skierowały się dziesiątki du\ych trałowców Yuuzhan Vongów.Wspiczastych dziobach nieprzyjacielskich okrętów pojawiły się otwory, z których wysypało sięmnóstwo nieszkodliwych odłamków skalnych.Pozostała część yuuzhańskiej floty rozdzieliłasię i zmieniła kurs, aby otoczyć planetę.Ze wszystkich jednostek nadal leciały w kierunkuobronnych platform pociski magmy i grutchiny.Z głośnika komunikatora wydobył się cichy trzask i w sterowni kanonierki znówrozległ się słodki głos funkcjonariuszki kontroli lotów.- Piloci patrolowców, proszę schronić się w cieniu platform.Artylerzyści turbolaserówza trzy sekundy otworzą ogień.Pokiereszowana kanonierka wślizgnęła się pod osłonę przydzielonej DzikimRycerzom platformy obronnej i wyświetlacze Danni pokazały same zera.Zirytowana kobietauderzyła otwartą dłonią w pulpit konsolety.- Kryjąc się tutaj, nie zdołam niczego skorelować - burknęła.- Jeszcze będziesz miała swoją szansę, Danni Quee.- Artylerzyści otworzyli ogień izaczęli posyłać w przestworza niosące na przemian niewielkie i ogromne ilości energiiświetliste smugi.Siedząca na fotelu dowódcy w dziobowej części sterowni Saba odwróciła sięi skierowała jedno wyłupiaste oko na Danni.- Wykorzystaj tę przerwę, \eby się uspokoić -dodała.- Niebezpiecznie wyruszać do walki, je\eli jest się zdenerwowanym.- Nie jestem zdenerwowana - zaprzeczała kobieta.- Chyba jednak jesteś - mruknął siedzący na fotelu pilota Wonetun.-A to mo\espowodować śmierć innych istot.Uspokój się albo zamknij umysł.- Byłaś rozgniewana, kiedy Mara przyszła nam opowiedzieć o wyprawie Anakina -przypomniała Barabelka.- A mo\e chciałaś lecieć z nimi?- Jesteś zbyt mądra, aby posądzać mnie o coś takiego - odcięła się Danni.- Wprzeciwnym razie te pułapki na grutchiny nie zdołałyby przetrwać tyle czasu.Za nic wświecie nie chciałabym się jeszcze raz znalezć w celi więzienia Yuuzhan Vongów.-I ty mówisz, \e nie jesteś zdenerwowana? - zauwa\ył sarkastycznie Wonetun.-Irytuje ją mistrz Ssskywalker-wtrącił się Izal, który siedział w wie\yczce górnegodziałka.Raz po raz wysuwając długi język, zlizywał z górnej wargi kryształki soli.- Uwa\a,\e powinien był ją poprosić.Danni odwróciła głowę i posłała Arconowi piorunujące spojrzenie.- Wynoś się z mojego umysłu - rozkazała.- Nie muszę czytać twoich myśli - odparł Izal.- Widzę to na twojej twarzy.Danni nie wiedziała, czy mówi prawdę.Ilekroć Izal powstrzymywał się odnadu\ywania soli, pozwalał sobie na niewinne \arty.Kobieta nie mogła jednak zaprzeczyć, \eczuje coś w rodzaju rozdra\nienia.- To zle, \e dał się Anakinowi przekonać - powiedziała.- Te dzieciaki nie mająpojęcia, na co się porywają.- Królowa voxynów musi zostać unicestwiona - rzekła Saba.- Mistrz Sky walker zpewnością dobrze wszystko rozwa\ył, zanim zdecydował się podjąć to ryzyko.- Mistrz Skywalker nie widział, jak Yuuzhanie łamią czyjąś wolę -nie dawała zawygraną Danni.- On równie\ nie ma o tym pojęcia.- Zanim ktokolwiek zacznie łamać ich wolę, oddział specjalny opanuje yuuzhańskistatek - zapewniła Saba.- Jasne jak słońce - odparła Danni, ale nie sprawiała wra\enia do końca przekonanej.Saba zaczęła lekko uderzać pokrytym łuskami ogonem o płyty pokładu.- Co chcesz, \ebyśmy zrobili? - zapytała.- Polecieli za nimi?W tej samej chwili otwarty na przepływ Mocy umysł Danni wyczuł niespodziewanezaniepokojenie i kobieta uświadomiła sobie, o czym rozmawiają.Na budzącej grozę twarzySaby malował się tak niewzruszony spokój, \e łatwo było zapomnieć, i\ Barabelka równie\odczuwa emocje.Dopiero teraz młoda kobieta przypomniała sobie, \e w wyprawie biorątak\e udział syn Saby i dwie jej uczennice.Wiedziała, \e obce istoty nie do końca rozumiejąpojęcie przeprosin.Gdyby teraz okazała skruchę, zapewne uznaliby ją za hipokrytkę.Postanowiła więc nawet nie próbować.Po prostu kiwnęła głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]