Podobne
- Strona startowa
- Jacq Christian Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian(1)
- Œwietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Farmer Philip Jose Przebudzenie kamiennego boga (S
- Krzysztof Borun, Andrzej Trepka Proxima
- Alfred Szklarski Tomek u zrodel Amazonki (2)
- Card Orson Scott Glizdawce (2)
- Brzezińska Anna Wykłady z psychologii rozwoju człowieka w pełnym cyklu życia
- Trylogia arturiańska 02 Bernard Cornwell Nieprzyjaciel Boga
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widzi lekarz u podstawy kamienia jakoweS s³owa, ¿³obione w g³azie.Wiêc przechyla siê bo-kiem na siodle z palcem przed siê wyci¹gniêtym, by, dojrzeæ uwa¿nie, co te¿ tam napisano. Dok¹d. - wypatrzy³ z trudem pierwsze zaledwie s³owo.I utkn¹³ wraz na nim: stropi³o go bardzo Bo¿e pytanie z rozdro¿a. Ledwiem to nêdzne ¿ycie swoje w tym gwa³cie zratowa³ i bramê grodu min¹³ - wraz: do-k¹d. ? Za rycerzami b³êdnymi, w wagantów kompanii wyruszy³em z grodu.Mam¿e siê tegopowstydziæ przed Tob¹? Za b³êdnym rycerstwem porwa³ siê wszak po raz pierwszy z rodzi-cielskiego domu i Twój Franciszek Swiêty; a nie zapar³ siê przodownictwa tego, a¿ po prógwtórego ¿ywota swego na ziemi - bo wonczas to w³aSnie: w chwili najwy¿szego tryumfuduszy, zaSpiewa³ hymn b³êdnego rycerstwa.Wiêc mam¿e ja siê powstydziæ?.¯em cz³ekuczony?.I ze Swieczników wiedzy niejeden, za b³êdnych rycerzy przyk³adem, wyrusza³ z ro-93dzinnego grodu w Twoich Swiatów tajemnice - choæ z ciê¿kiej szkapy lat szanowniejszychwyprze siê pewnie onych przewodników m³odego serca; nie staæ go bêdzie na wdziêcznoSæFranciszka.Nazbyt bo roztropny stawa siê z wiekiem stêp uczonych koby³ - brak im wiatro-nogich za m³odu towarzyszów Muzy: igrców i ¿aków goSciñców Swiata.Wiêc wyznajê bezwstydu: z nimi wyruszy³em ja z grodu.Dok¹d zasiê sam d¹¿ê, cz³ek stary? Do Smierci, pono.Którêdy? Drog¹ cierpieñ i smutków cz³eczych, którym Ty, jak piachowi morza, rozmna¿aæsiê pozwalasz, a my ledwie tysi¹czne usuwamy gdzie ziarnko.Taka to nasza droga, lekarzy,za widmem rycerzy b³êdnych.Nieprêdko oderwaæ siê da³a szkapa od kêp trawy na rozdro¿u.Wreszcie truchtem ruszyz miejsca - roztrzêsie nad swym grzbietem ko³pak lekarza, obt³ukuje o swe boki cienkie pisz-czele wêdrownego klerka. Dok¹d?.Dok¹d?. - swarzy siê w mySlach kacerz i z najmilszym dla siê Bogiem.Z daleka d³ug¹ po goSciñcu wstêg¹ wi³ siê w blasku ksiê¿yca pstry tabor wagantów.A te ichzaszeptania rozrechoc¹ siê raz po raz w pochodowy rozgwar gromady i cichn¹ z nag³a, jak te¿abie chóry po nocy.Gdy tak zmilkn¹ na czas jakiS w zadumie nad poleg³ymi towarzyszami,wyda im siê ta cisza jakby poniechaniem ¿alów nad nimi - wiêc westchn¹ t³umnie.¯a³obni-ków korowodem wyruszy³y dziS waganty w Swiaty.We krwi spali³o siê rozp³omienienie niedawne.Ofiar¹ kilku ¿aków, si³acza, linochoda i gê-Slarza - ran w³asnych wcale nie licz¹c - pomogli oto panom do przebicia siê z grodu.Pano-wie hen gdzie odjechali! - ku swym sprawom szczytnym, ku swym celom górnym, ku wyso-kim przeznaczeniom pañskim! Ochotnik! zaciê¿ne na goSciñcu pozostali: pogrzeb swoich,jeSli mo¿esz, i wracaj, jak umiesz, do swej doli - ju¿eS jest niepotrzebny.Dymem gryz¹cymdopali³a siê pochodnia zapa³u.Osta³a po wszystkim ta gorzka pró¿noSæ, z posmakiem jakbykrwi samej, ¿e siê têgo bi³o o coS, ku czemuS, za coS - czego ani oczy nie zobacz¹, ani duszanie dozna.Panowie sami tylko wiedz¹.Graal?.Bêdzie, znajdzie siê niechybnie, powiadaj¹.Bóg ich tam wiedzieæ raczy!.¯onglerzy bo nasi obiecuj¹ to - tak tylko: dla sztuki - duszomna rozprê¿anie siê z powszednioSci.Panowie zasiê - po prawdzie.A Bóg chyba tylko wie,w czym jest wiêcej prawdy.Powracali tedy mySlami ku swej doli, kurczyli siê ku niej duszami.Ci¹gn¹ oto po goSciñcu i wzdychaj¹ t³umnie.Niedxwiednik, który dla ciê¿kiego kroku swego zwierza pozostawa³ zawsze w tyle, mitrê¿y³ dziSnazbyt po drodze.¯e Smieræ u bramy grodzkiej go nie dosiêg³a, porzuci³ krwaw¹ siekierê i chwy-ci³ siê znowu ³añcucha igry: dawa³ siê z powrotem bestii.Kto zaS do doli swej od progu Smiercipowraca, tym ¿arliwiej ogl¹daæ siê pocznie za dawnych dni ciep³em lub têsknot¹ ich bodaj.Od czasu do czasu zatrzymuj¹ siê towarzysze na goSciñcu i hukaj¹ na niego z daleka.Patrz¹:przysiada znów niedxwiedx na zadzie poSrodku drogi, pysk ¿a³oSnie jak na zawycie wyci¹ga,rozdyma chrapy - Sle niuchy w goSciñca mgliste po ksiê¿ycu dale.Daremnie obaj têskni¹ za sw¹ pani¹, daremnie wypatruj¹ skoczki na goSciñcu, od bramygrodzkiej.Muza wagancka zdradzi³a tym razem nie tylko goliarda, lecz i towarzyszy wszystkich.Aliæ niedxwiedx tak siê szarpn¹³ znienacka, ¿e a¿ wyrwa³ swemu panu ³añcuch z rêki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]