Podobne
- Strona startowa
- Quinn Anthony Grzech Pierworodny Autobiografi
- Friedmann Anthony
- Silverberg Robert Zamek lorda Valentaine'a t.2
- Goszczyński Seweryn Zamek kaniowski
- 61 Pan Samochodzik i Zamek Czocha
- Anthony Piers Przesmyk Centaura (SCAN dal 931
- Piers Anthony Var Palki
- Anthony Piers Przesmyk Centaura
- Piers Anthony Sfery
- Wolski Marcin Jedna przegrana bitwa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet Dor poczuł chęć odgryzienia choć kęska.Kłopot w tym, że potwory odpowiadały na wyzwania natychmiast.- Cofnij się, Millie! - krzyknął Dor.- One mają długie szyje!Rzeczywiście tak było.Jeden z potworów szybko wyrzucił głowę do przodu rozdziawiając szczęki.Po obnażonych rzędach zębów spłynęła ślina.Z okrutnych oczu wystrzeliły iskry.Nagle Millie uświadomiła sobie niebezpieczeństwo.Stała jak skamieniała.I chociaż zwykle wrzeszczała wniebogłosy, tym razem nie mogła wydobyć głosu, sparaliżowana lękiem.Dor skoczył, by odciąć potworowi drogę.Chwycił za rękojeść miecza, ale ta zaczepiła się o uprząż i gwałtownie wypadła mu z ręki.Miecz wbił się ostrzem w ziemię.- Och, nie! - jęczał miecz.Dor zastygł w dramatycznej pozie przed potworem, z ręką uniesioną do walki, lecz pustą.Potwór zareagował z opóźnieniem.Dor z ogłupiałą miną schylił się po miecz, i w tejże chwili zębaty pysk zanurkował, by go capnąć.Dor podskoczył w rozkroku, żeby przeskoczyć ponad łbem bestii i lewą pięścią strzelił potwora w ucho.Potem wylądował na ziemi, przeturlał się i podniósł swój miecz.Nie uderzał, skierował tylko połyskującą klingę w oko potwora.Lśniące ostrze bez szkody odbijało iskry z oka potwora.- A teraz oszczędzę cię, jeżeli ty mnie oszczędzisz - powiedział.- Czy bierzesz to za oznakę słabości?Oko wpatrywało się w koniec ostrza.Głowa potwora pokiwała przecząco, kiedy ów cofał ją.Dor rzucił się w przód, utrzymując końcówkę ostrza blisko oka.Po chwili głowa zniknęła pod powierzchnią wody.Pozostałe potwory widząc, co się dzieje, zaprzestały ataku.Zakładały, że Dor dysponuje jakąś potężną magią.A on poznał zasadę, którą znało jego ciało: rozpraw się z przywódcą, a rozprawisz się z pozostałymi!- Och, to było najodważniejsze posunięcie, jakie kiedykolwiek widziałam! - krzyknęła Millie znowu klaszcząc w dłonie.Robiła to teraz tak często, że jej śliczne ciało nieustannie podrygiwało.Na dodatek Dor nigdy nie widział, żeby tak pląsała w jego świecie.Coś się zmieniło.Osiemset lat pół-życia: to właśnie ją zmieniło.Większość jej dziewczęcych pląsów została stłumiona tamtą tragedią.Ale ważniejszą sprawą było to, co zmieniło się w nim samym? On nigdy nie potrafiłby bez strachu stawić czoła w pełni dojrzałemu potworowi, a cóż dopiero tak go postraszyć, żeby się wycofał.A na dodatek zrobił to tak odruchowo, kiedy Millie była przerażona.Może znowu jego ciało zareagowało odruchowo, onieśmielając potwora do tego stopnia, że uciszyło to całą flotyllę potworów.Jakim wspaniałym okazem mężczyzny było to ciało, zanim przybył Dor? Gdzie odszedł tamten? Czy powróci, kiedy Dor znajdzie się z powrotem we własnym świecie? Myślał, że jego ciało jest głupie, ale teraz odpłacało mu z nawiązką.Może to ciało nigdy nie musiało obawiać się o swoje bezpieczeństwo, ponieważ było doskonałe w każdym calu, a jego siła potrafiła rozprawić się z każdym wrogiem.To ciało i bez sprytu Dora samo poradziłoby sobie z bandą goblinów.Pchła ukąsiła go dokładnie w prawe ucho.Dor o mało nie rozpłatał sobie głowy, próbując uderzyć ją własnym mieczem.No właśnie, potrafił spłoszyć potwora, ale nie zdołał pozbyć się tej jednej, cholernej pchły! Musi w najbliższym czasie odszukać odstraszającą pchły roślinę.- Spójrz.Pająk dotarł do drugiego brzegu! - wykrzyknęła Millie.Tak też było.Ich zabiegi były mimo wszystko skuteczne.Być może było o jednego potwora za wiele, jak na możliwość Dora - ale przecież nie był sam.Rozluźniony, podszedł do drzewa, gdzie Skoczek umocował linkę przebiegającą nad rzeką.Była już napięta nad wodą, jako że Skoczek mocno zasupłał drugi koniec wokół pnia drzewa na tamtym brzegu.Pająk posłużył się wszystkimi swoimi siłami, uzyskując specjalną dźwignię za pomocą ośmiu nóg.Wkrótce linka została porządnie rozciągnięta od drzewa do drzewa, zwisając jedynie, jak zauważył Dor, pośrodku rzeki.Ta nadzwyczajnie mocna linka, równie doskonała jak wcześniejsze linki Skoczka, wydawała się niewidoczna z oddali.- Możemy teraz na rękach przerzucić się nad rzeką - powiedział Dor.I zaraz zapytał samego siebie: Czy potrafimy?- Możliwe, że ty potrafisz - rzekła Millie.- Jesteś dużym, odważnym, bezwzględnym mężczyzną.Ale ja jestem nieśmiałą, słabą i miękką dziewczyną.Nigdy nie mogłabym.Gdyby tylko znała prawdę o Dorze!- Bardzo dobrze, przeniosę cię - Dor podniósł ją, postawił na drzewie, przy początku linki, potem podciągnął się do góry jednym sprężystym ruchem ramion.Umieścił buty na lince, utrzymał równo wagę i wziął Millie w ramiona.- Co robisz? - krzyknęła przestraszona.Kopała.Znowu zauważył, jak zgrabne ma nogi i jak ślicznie wierzga.Pomyślał, że dziewczyna posiadła prawdziwą sztukę kopania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]