Podobne
- Strona startowa
- Quinn Anthony Grzech Pierworodny Autobiografi
- Friedmann Anthony
- Anthony Piers Zamek Roogna (SCAN dal 862)
- Anthony Piers Przesmyk Centaura (SCAN dal 931
- Piers Anthony Var Palki
- Anthony Piers zamek roogana
- Anthony Piers Przesmyk Centaura
- James P. D Z nienaturalnych przyczyn (SCAN
- Robert Jordan Spustoszone Ziemie
- John Grisham Komora (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jaciekrece.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Witaj w Sferze Mintaka zagrała.Dosłownie.Jej struny i piszczałki wygrały zawiłą, krótką melodię z kontrapunktembębnów.Znaczenie słów zawierało się w samej muzyce. Z jakiej Sfery śpiewasz? spytała istota.Nie było potrzeby ukrywać! Pochodzę ze Sfery Sol zagrał w odpowiedzi Flint.Muzyka powstawała automatycznie, ponieważ wynikała z wrodzonych cech tych istot;niemniej była to miła uchu melodia. Jestem zadowolony, że Mintaka ma nosicieli. A my, że posiedliśmy w końcu sekret transferu odparła dzwiękiem fletu.Dzwięki określające pojęcie transferu łączyły się w niezwykle skomplikowany akord,w którym półtony wyrażały szczegóły techniczne, alikwoty zaś teorię: absolutnie do-skonała definicja.Flintowi zresztą już podobał się ten sposób porozumiewania się bar-dziej niż jakikolwiek inny, włączając w to ludzką mowę.Każda istota tutaj była jedno-cześnie solistą, wirtuozem i orkiestrą. Zawdzięczamy to Sferze Sol, która przekazałasekret transferu galaktyce.%7łałujemy, że nie możemy poruszać się w próżni i nie uczest-niczyliśmy w badaniach Hiad, ale jesteśmy nimi ogromnie zainteresowani.Chodz zemną, proszę.Flint ruszył za nią, zadowolony, że tak łatwo nawiązał kontakt, gdy go potrzebo-wał.Podobnie zresztą było w Sferze Polarnej, tylko że tam on sam zepsuł wszystko nie-uzasadnionymi podejrzeniami.Obecnie wkroczył już ostatecznie w stadium Zmierci/214Transformacji ze swego odczytu taroka jakże okazał się on trafny! i nie ma powo-dów do niepokoju.Jego stopy wykonały synkopowany taniec zadowolenia.Narządy, takpoczątkowo dziwaczne, w tej chwili zdawały się już normalne.Muzyka była naturalnąsprawą, więc czemu nie grać jej naturalnie?Wydostali się na otwarty chodnik.Spotkali tu wiele podobnych istot o różnych kolo-rach, rozmiarach i barwie dzwięków; natknęli się też na kilka gatunków zwierząt min-takańskich.Muzyka osobników rozumnych była spokojna, pełna łagodnej harmonii,zwierzęta za to wydawały ciągłe dzwięki nie wyrażające niczego, odpowiadające ujada-niu ziemskich psów.Rośliny, umieszczone tutaj w celach dekoracyjnych, miały wpraw-dzie kształty instrumentów muzycznych, ale były nieme.Jego opiekunka-przewodniczka przeprowadziła go do pojazdu.Wehikuł miał niskipróg, dogodny dla ich niewielkich stóp, i wysokie boki podtrzymujące ich ciała.Pojazdwysunął z dna miriady delikatnych cieniutkich drucików i wspierając się na nich jakszczotka ruszył swoim torem.Przypominał trochę łódz, trochę samochód, a trochę lata-jący dywan.Flint zbadał pamięć swego nosiciela i upewnił się, że pod wpływem określo-nego rodzaju fal druciki te wibrują i w wyniku tych niedostrzegalnych prawie ruchównapędzają pojazd.Był to bardzo przemyślny, choć w gruncie rzeczy prosty środek trans-portu, odzwierciedlający zarówno poziom, jak i typ tutejszej cywilizacji.Znajdował sięwięc w kolejnej Sferze dużo bardziej rozwiniętej niż Sol zresztą wysoka cywilizacjabyła koniecznym warunkiem dla utrzymania wpływów na tak rozległym obszarze.Wkrótce opuścili miasto.Olbrzymie budowle głównej metropolii, tak ukształtowane,by redukować nieznośne wibracje akustyczne, ustąpiły miejsca prostym zabudowaniommieszkalnym.Te miały różnorodne kształty, ściśle dostosowane do wymogów akustyki,w sumie jednak przypominały jednorodzinne domki na Ziemi lub chaty na Najdalszej.Rośliny też były tu dużo większe niż w mieście: drzewa liry, zarośla bębny, pną-cza flety.Jakkolwiek każde z nich oddzielnie nie wykonywało muzyki, razem były ni-czym koncert; nie tworzyły muzyki, lecz stawały się muzyką.Samochód-szczotka wjechał na tereny zabudowane ogromną ilością bąbli.Tutajoboje wysiedli z pojazdu i zbliżyli się do jednego z nich; ich stopy wzbudzały melodyj-ne echa.Flint spróbował zakłócić takt swych kroków i zmącić rytm, ale przyszło mu toz najwyższym trudem.Muzyka była czymś wrodzonym; niemuzykalność przekleń-stwem.Zasadniczym utrudnieniem.Opiekunka zagrała specjalną melodię, której Flint dokładnie nie pochwycił.Drzwisię otworzyły.Weszli do środka i drzwi dokładnie się za nimi zamknęły.Był to świetnie urządzony prywatny apartament
[ Pobierz całość w formacie PDF ]