Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Florystka Katarzyna Bonda
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na obiad i kolację w Klubie Cadaver podaje się tylko jedno danie, gdyż pani Plant jest zdania, że przy ograniczonym personelu doskonałość nie da się pogodzić z rozmaitością.Zawsze można zdecydować się na zimne mięso ł sałatę, a ci, którym i to nie odpowiada, mogą spróbować szczęścia gdzie indziej.Dzisiaj, jak głosił wywieszony w bibliotece jadłospis, członkowie mogli spożyć przystawkę z melona, zapiekankę z wołowiny ł nerek, a na deser suflet cytrynowy.Już wnoszono pierwsze zapiekanki, spowite w białe serwetki.Max Gurney, czekający nań przy narożnym stoliku, konferował z Plantem na temat wina.Podniósłszy pulchną dłoń w biskupim pozdrowieniu, zdawał się nie tylko witać gościa, lecz także błogosławić wszystkie obiady.Widząc go, Dalgliesh od razu poczuł się lepiej; obecność Maxa Gurneya z reguły wywoływała taki skutek.Jego towarzystwo rzadko bywało niemile widziane.Uprzejmy, cywilizowany i szczodry, cieszył się życiem i ludźmi w sposób, który udzielał się innym i podtrzymywał ich na duchu.Ten wielki mężczyzna wywoływał wrażenie lekkości, podskakując nieco na małych stopach o wysokim podbiciu, trzepocząc dłońmi i błyskając czarnymi oczami za rogową oprawą olbrzymich okularów.-Adam! - promiennie uśmiechnął się do Dalgliesha.-Jakże mi miło.Uzgodniliśmy z Plantem, że johannisberger auslese rocznik 1959 będzie najbardziej odpowiednie, chyba że masz ochotę na coś lżejszego.Nie znoszę dyskutować o winie dłużej, niż to konieczne.Czuję wtedy, że zaczynani się zachowywać jak czcigodny Martin Carruthers.To rzucało nowe światło na wymyślonego przez Setona detektywa.Dalgliesh odparł, iż nie miał pojęcia, że Seton znał się na winie.- Bo też się nie znał, biedaczek.Nawet go specjalnie nie l: lubił.Wymyślił sobie, że mu szkodzi na serce.Nie, wszystkie informacje czerpał z książek.Co oczywiście oznaczało, że gusta Carruthersa były straszliwie sztampowe.Bardzo dobrze wyglądasz, Adamie.Obawiałem się już, że konieczność obserwowania cudzego śledztwa wytrąciła cię trochę z równowagi.Dalgliesh odparł z powagą, że jego duma ucierpiała bardziej niż zdrowie, ale istotnie, napięcie jest spore.Jak zwykle, od razu odczuł kojące działanie obiadu z Maxem.Zajęci przystawką, przez następne dwadzieścia minut nie wspominali o śmierci Setona.Ale gdy obiad został podany, wino zaś rozlane do kieliszków, Max powiedział:-A więc, Adamie, ta sprawa Maurice’a Setona.Muszę powiedzieć, że wiadomość o jego śmierci wstrząsnęła mną i bardzo mnie - tu nabił na widelec soczysty kawałek wołowiny, mały grzybek ł kawałek nerki - oburzyła.Jak również, oczywiście, wszystkich w firmie.Nie spodziewaliśmy się, że będziemy tracić autorów w tak spektakularny sposób.-Ale to sprzyja sprzedaży? - zauważył Dalgliesh figlarnie.- Ależ nie! Nic podobnego, mój drogi.To typowe nieporozumienie.Nawet gdyby jego śmierć była tylko sztuczką reklamową - a przyznasz, że byłaby to z jego strony zbytnia gorliwość - to nie sprzedalibyśmy dzięki temu ani jednego egzemplarza więcej.Kilka staruszek wypożyczyłoby z biblioteki jego ostatnią powieść, to wszystko.A propos, czytałeś ją? Nazywa się „Śmierć w garnku” i rozgrywa w zakładach garncarskich.W zeszłym roku w kwietniu spędził trzy tygodnie w takiej manufakturze, biedny Maurice, zawsze taki sumienny.Ale nie, ty pewnie nie czytasz kryminałów.- Nie dlatego, iżbym się wywyższał - powiedział Dalgliesh.- Możesz uznać, że to z zawiści.Niechęcią napawa mnie fakt, że w powieściach detektywi mogą aresztować złoczyńcę i uzyskać przyznanie się do winy w oparciu o dowody, które mnie nie wystarczyłyby do wystąpienia o nakaz.Bardzo chciałbym, żeby prawdziwi mordercy tak łatwo wpadali w panikę.- Ale za to czcigodny Martin to prawdziwy dżentelmen, jestem pewien, że możesz się od niego dużo nauczyć.Zawsze ma pod ręką odpowiedni cytat.No i to diabelne powodzenie u kobiet.Oczywiście wszystko odbywa się jak najprzyzwoiciej, ale widać, że podejrzane aż dyszą, żeby pójść z czcigodnym do łóżka, gdyby tylko Seton im pozwolił.Biedny Maurice! Czuję w tym niezrealizowane marzenia.- Co powiesz o jego stylu? - zapytał Dalgliesh, który zaczynał sądzić, że chyba niepotrzebnie ograniczał swoje lektury.- Napuszony, ale gramatyczny.A w dzisiejszych czasach, gdy każda niepiśmienna pannica uważa się za pisarkę, czemuż miałbym to krytykować? Pisane ze słownikiem po prawicy i encyklopedią po lewicy, nieświeże, płaskie i, niestety, sprzedające się coraz gorzej.Nie chciałem go brać, kiedy pięć lat temu porzucił Maxwella Dawsona, ale mnie przegłosowali.Już wówczas miałem wrażenie, że się wypisał.Ale zawsze mieliśmy dwóch czy trzech autorów kryminałów, więc go przyjęliśmy.Obie strony tego żałowały, ale nie doszło do ostatecznego zerwania.- A jaki był jako człowiek?- Och, nieznośny.Absolutnie nieznośny, biedaczek! Myślałem, że go znałeś.Pedantyczny, apodyktyczny, nerwowy człowieczek, bez końca martwiący się o sprzedaż, promocję albo obwoluty.Przeceniał własny talent i nie doceniał cudzego, co nie przysparzało mu bynajmniej popularności.- Czyli typowy pisarz? - wtrącił Dalgliesh drwiąco.- Zaraz, zaraz, Adamie, to nieładnie.A ze strony pisarza, to zdrada.Dobrze wiesz, że nasi ludzie pracują równie ciężko, są równie utalentowani i mili jak wszyscy inni, z wyłączeniem, być może, wariatów.Nie, nie był typowy.Znacznie bardziej denerwował się i przejmował.Czasem nawet było mi go szkoda, ale wszelkie miłosierne odruchy gasły po dziesięciu minutach przebywania z nim.Dalgliesh zapytał, czy Seton nie wspominał o tym, że zamierza zmienić gatunek literacki.- Owszem.Kiedy widziałem go ostatnio około dwóch miesięcy temu, musiałem najpierw wysłuchać zwykłej diatryby na temat ogólnego obniżenia się poziomu oraz panoszenia się seksu i sadyzmu, ale potem powiedział, że sam też chce napisać powieść sensacyjną.Teoretycznie powinienem się cieszyć, ale jakoś nie sądziłem, że sobie poradzi.Nie znał tego jeżyka ani nie miał odpowiedniej wiedzy.To zabawa dla zawodowców, a Seton gubił się natychmiast, gdy coś wykraczało poza jego doświadczenie.- To chyba spora przeszkoda również dla autora kryminałów?- Och, o ile wiem, do tej pory nie popełnił morderstwa, przynajmniej nie w imię swej twórczości.Ale trzymał się miejsc i osób, jakie dobrze znał.Wiesz o co mi chodzi; przytulne angielskie wioski lub małe miasteczka, miejscowe postacie, przesuwające się po planszy zgodnie z pozycją i stanowiskiem.Pocieszające złudzenie, że przemoc to coś wyjątkowego, że wszyscy policjanci są uczciwi, że angielski system klasowy od dwudziestu lat się nie zmienił, że morderca nie może być dżentelmenem.Był niesłychanie dokładny w szczegółach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]