Podobne
- Strona startowa
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Michael Barrier The Animated Man, A Life of Walt Disney (2007)(2)
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Michael Barrier Animated Man. A Life of Walt Disney (2007)
- Buchanan Edna Nie igra sie z Miami
- Azazel (1988) Asimov Isaac
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartakus.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Rzeczywiście, panu Curry trochę się pomieszało w głowie – powiedziała pani Brown później tego samego dnia.– Dziś rano w piżamie i szlafroku stał przed domem na śniegu.Potem zaczął biegać w kółko i wygrażać pięścią.– Hmm – odparła pani Bird.– Widziałam, jak krótko przedtem Paddington bawił się śnieżkami w ogrodzie pana Curry.– Mój Boże – powiedziała pani Brown.Wyjrzała przez okno.Niebo wreszcie się przejaśniło i ogród z drzewami, uginającymi się pod ciężarem śniegu, wyglądał całkiem jak kartka z życzeniami wesołych świąt Bożego Narodzenia.– Jest tak cicho – dodała.– Jakby lada chwila coś miało się stać.Pani Bird też wyjrzała przez okno.– Zrobili wspaniałego bałwana ze śniegu – powiedziała.– Jak żyję, tak udanego bałwana jeszcze nie widziałam.Mały jest, to prawda, ale całkiem jak żywy.– Zdaje się, że na głowę włożyli mu stary kapelusz Paddingtona, prawda? – spytała pani Brown.Obejrzała się, gdy drzwi się otwarły i do pokoju weszli Jonatan i Judyta.– Właśnie mówiłyśmy – powiedziała pani Brown – żeście zrobili pięknego bałwana.– Jaki tam bałwan – tajemniczo odparł Jonatan.– To śnieżny niedźwiedź.Ma to być niespodzianka dla tatusia.Właśnie nadjeżdża.– Coś mi się zdaje – oświadczyła pani Bird – że spotka pani męża nie tylko ta niespodzianka.Widzę, że pan Curry czeka na niego przy płocie.– A to heca! – jęknął Jonatan.– Świat się kończy.– Na pana Curry zawsze można liczyć – wszystko potrafi zepsuć – stwierdziła Judyta.– Chyba nie będzie za długo rozmawiał z tatusiem.– O co chodzi, kochanie? – spytała pani Brown.– Czy to takie ważne?– Czy ważne? – zawołał Jonatan biegnąc do okna.– Powiedziałbym, że bardzo!Pani Brown nie wróciła już do tego tematu.Nie miała najmniejszej wątpliwości, że wszystkiego się dowie we właściwym czasie – cokolwiek by to było.Panu Brownowi zabrało dużo czasu uwolnienie się od pana Curry, a potem wprowadzenie samochodu do garażu.Kiedy wreszcie wszedł do domu, widać było, że ma tego po dziurki w nosie.– Och, ten cały pan Curry! – zawołał.– Znów opowiada bajki o Paddingtonie.Gdybym był dziś rano w jego ogrodzie, znalazłby w łóżku więcej niż jedną śnieżną kulę.Rozejrzał się po pokoju.– A swoją drogą, gdzie jest Paddington? Paddington lubił pomagać panu Brownowi przy wprowadzaniu samochodu do garażu i było rzeczą wprost nie do pojęcia, że nie czekał dziś przed garażem, gotów łapami dawać znaki panu Brownowi, jak ma kierować samochodem, by o coś nie zawadzić.– Strasznie dawno go nie widziałam – odparła pani Brown.– Spojrzała na Jonatana i Judytę.– A wy nie wiecie, gdzie jest Paddington?– Nie skoczył na tatusia? – spytał Jonatan.– Skoczył na mnie?! – zawołał pan Brown zupełnie zbity z tropu.– Nic o tym nie wiem.A miał skoczyć?– Ale widziałeś śnieżnego niedźwiedzia, prawda? – spytała Judyta.– Tuż przy garażu.– Śnieżnego niedźwiedzia? – powtórzył pan Brown.– Rany boskie! Nie powiesz chyba, że.to był Paddington.– Cóż młody nasz niedźwiedź robił do tej chwili? – spytała pani Bird.– Chcecie powiedzieć, że przez cały czas stał tam okryty śniegiem? Czegoś podobnego jak żyję nie słyszałam.– Hm, właściwie nie był to jego pomysł – powiedział Jonatan.– A raczej niezupełnie jego pomysł.– Przypuszczam, że usłyszał głos pana Curry i wystraszył się – dodała Judyta.– Natychmiast go tutaj przyprowadźcie – powiedziała pani Bird.– Przecież mógł zamarznąć na śmierć.Najchętniej posłałabym go od razu do łóżka i nawet kolacji mu nie dała.Pani Bird wcale się nie gniewała na Paddingtona – po prostu bała się o niego, a kiedy wszedł do pokoju, od razu zmiękła.Wzięła w rękę łapę Paddingtona i pomacała jego nos.– Boże miłosierny! – zawołała.– Jakby się w sopel lodu zamienił!Paddington zadygotał.– Nie powiem, żeby bardzo mi odpowiadało być śnieżnym niedźwiedziem – oświadczył słabym głosem.– Ja myślę! – zawołała pani Bird, po czym zwróciła się do wszystkich: – Ten niedźwiedź pójdzie natychmiast do łóżka i dostanie butelkę z gorącą wodą i miskę bulionu.A potem wzywam lekarza.Co powiedziawszy usadziła Paddingtona przy kominku, a sama pobiegła na górę po termometr.Paddington z zamkniętymi oczami leżał na plecach w fotelu pana Browna.Niewątpliwie czuł się bardzo dziwnie.Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek w życiu działo się z nim coś podobnego.Było mu na przemian tak zimno, jakby zamienił się w śnieg, to znów tak gorąco, jakby cały płonąłNie bardzo wiedział, czy długo leżał w fotelu, ale jak przez mgłę przypominał sobie, że pani Bird włożyła mu pod język coś długiego i zimnego i powiedziała, żeby tego nie ugryzł.Potem niewiele już pamiętał, tylko tyle, że wszyscy zaczęli biegać – grzał się bulion, napełniano butelki gorącą wodą i w ogóle robiono, co się tylko dało, by Paddington jak najwygodniej czuł się w swoim pokoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]