Podobne
- Strona startowa
- dołęga mostowicz tadeusz bracia dalcz i s ka tom ii
- Dołęga Mostowicz Tadeusz Drugie życie doktora Murka
- Dołęga Mostowicz Tadeusz Znachor. Profesor Wilczur
- dołęga mostowicz tadeusz kariera nikodema dyzmy
- dołęga mostowicz tadeusz pamiętnik pani hanki
- Robinson Kim Stanley Czerwony Mars
- Sw. Brygida
- clibk
- Terry Pratchett Johnny i Bomba
- Shaw Bob Cicha inwazja (SCAN dal 1123)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lkw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyznanie jego miłosne wionie zapachem zakrystii i ma w stylu coś z aktów strzelistych :& ilekroć na tobie spoczęło me oko,Podziw czułem dla Stwórcy i wdzięczność głęboką,A z nią najtkliwsza miłość budziła się razemDla tej, co najpiękniejszym jest jego obrazem.Zrazum lękał się, zali ten płomień tak żywyNie płynie z złego ducha pokusy zdradliwej;Chciałem unikać ciebie, w niepewności srogiejWidząc w tobie przeszkodę do zbawienia drogi&Wyznaję, iż to śmiałość jest nad wszelką miaręWażyć się z serca swego składać ci ofiarę;Lecz czyniąc to, jedyniem dobroci twej pomny,A nie własnej zasługi, lichej i ułomnej&Mimo tych pozorów czci i nieśmiałości Tartufe zmierza najprostszą drogą do celu; czuć wnim wytrawnego gracza w tych sprawach:Honor twój na szwank żaden nie jest narażony;Niczego mu nie trzeba lękać się z mej strony.Lecz z ludzmi, co się muszą kryć z miłością swoją,Kobiety żadnej zgoła zdrady się nie boją;Troska, z jaką strzeżemy własnej dobrej sławy,Zwalnia uwielbień przedmiot od wszelkiej obawy;I pozwala zażywać w spokojności błogiejMiłości bez zgorszenia, rozkoszy bez trwogi.97Wbrew woli pobłażliwej Elmiry syn Orgona, Damis, ukryty w sąsiednim alkierzu świadektej rozmowy, demaskuje szalbierza przed ojcem; i tu następuje scena, którą chciałoby sięprzepisać w całości.Jest to jeden z tych arcygenialnych skrótów dramatycznych, jakie spoty-ka się tylko u Moliera i u Szekspira.Widzimy Tartufa przy robocie :OrgonCo ja słyszę, o nieba, czyliż to do wiary?TartufeTak, mój bracie, jam winny, zbrodniarz godzien kary,Jam grzesznik zatwardziały, pełen brudu, złości,Aotr występny, co żadnej nie wart jest litości.Każdy dzień mego życia od grzechów się roi,Nieprawość i występek mieszka w duszy mojejI widzę, że niebiosy za win moich karęWkładają mi na barki tak ciężką ofiarę.Jak bądz ciężkiej oskarżon mam być tutaj zbrodni,Ja dla czczej pychy bronić się nie będę od niej.Uwierz w to, co ci mówię: niechaj wraz, bez sromu,Jak nikczemnik wypędzon będę z twego domu;I jakakolwiek hańba będzie mym udziałem,Na sroższą jam zasłużył swoim życiem całem.Orgondo synaA, zdrajco, ty się ważysz fałszem oczywistymPodsuwać brudne myśli jego chęciom czystym?DamisJak to? ten frant, obłudą przesiąknięty do dna,Zdoła ciebie, mój ojcze&OrgonMilcz, duszo niegodna!TartufePozwól mu mówić, bracie: niesłusznie go winisz;Wierząc w to, co on głosi, najlepiej uczynisz.Skądże w tej sprawie sąd twój dla mnie tak powolny?Czy możesz wiedzieć, bracie, do czegom jest zdolny?Wierzyć, żem jest występny, czyli prawa nie masz,I znając świata błędy mnież lepszym być mniemasz?Nie, umysł twój pozorów igraszką się rządzi,Gorszym jestem niestety, niż ktokolwiek sądzi.Choć cały świat w świętości szatę mnie ubiera,Jam nic nie wart, mój bracie, ach, prawda to szczera.zwracając się do DamisaTak jest, mój drogi synu, nazwij mnie nędznikiem,Zdrajcą podłym, złodziejem, łotrem, rozbójnikiem;Rzuć mi na głowę stokroć wstrętniejsze nazwanie:Ja ci się nie przeciwię, zasłużyłem na nie.Na kolanach to zniosę: i tak zbyt łagodnieBędę tym ukarany za żywota zbrodnie.98Orgondo TartufaMój bracie, to za wiele.do synaSerce ci nie pęknie,Ty łotrze?DamisJak to, ojcze, więc to, że uklęknie&OrgonMilcz, obwiesiu!podnosząc TartufaMój bracie, powstań, ja cię proszę.do synaBezwstydny!&Nic nie zdoła wywieść Orgona z jego zaślepienia: wypędza syna, na kolanach błaga świę-tego człowieka o przebaczenie.Ale wreszcie w tym pojedynku kobieta zwycięża: w czasiedrugiej sceny Elmiry z Tartufem postara się ona, aby Orgon, ukryty pod stołem, sam byłświadkiem bluznierczych zalotów szalbierza kazuisty:ElmiraLecz kara niebios wieczna, którą pan nas straszy?TartufeMogę rozproszyć pani dziecinne obawy,W zwalczaniu tych skrupułów mam bo nieco wprawy.Prawda, że w oczach nieba rzecz to nieco zdrożna;Lecz i z niebem dać rady jakoś sobie można.Jest sztuka, która wedle potrzeby przemienia,Rozluznia, ścieśnia węzły naszego sumieniaI która umie zmniejszyć złych czynów rozmiary,Jeżeli czyste dla nich wynajdzie zamiary.Na zgłębienie tajemnic tych nadejdzie kolej,Niech mi się tylko pani prowadzić pozwoli;Chciej spełnić me pragnienia, a ja, w tej potrzebie,Odpowiadam za wszystko, grzech biorę na siebie.Tym razem Orgon wypędza Tartufa sromotnie; ale łotr dzięki niebacznie uczynionemu za-pisowi na jego rzecz oraz wyłudzonej od Orgona tajemnicy politycznej i tym razem tryumfu-je: staje się panem mienia Orgona, który zaledwie uchodzi z życiem.Tak byłaby się możeskończyła w rzeczywistości ta komedia o szalbierzu; trzeba Molierowi uciec się aż do inter-wencji króla, aby ustami jego urzędnika nagrodzić cnotę, a ukarać występek.Rozwiązując wten sposób pogodnie sztukę, Molier składa zarazem zręczny pokłon Ludwikowi XIV, swemuwytrwałemu obrońcy w kampanii o Tartufa:& Panuje nam dziś książę, co podłości wrogiem;Książę, którego oko czyta w sercach ludziI którego szalbierza przebiegłość nie złudzi.Dusza jego, tak wielka, swym objęciem bystremZarówno nad poddanym czuwa i ministrem;Umysł jego we wszystkim prawdzie tylko sprzyja99I sądu jego chytrość nie zaćmi niczyja.Rzetelną cnotę zdobić on umie najlepiej,Lecz żaden blask zwodniczy jego nie oślepi,I cześć, jaką oddaje zasługom prawdziwym,Wstręt do fałszu tym bardziej w sercu czyni żywym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]