Podobne
- Strona startowa
- wiadkowie Jehowy zdemaskowani Tadeusz Połgensek
- TADEUSZ POŁGENSEK WIADKOWIE JEHOWY ZDEMASKOWANI
- Swiadkowie Jehowy zdemaskowani Tadeusz Polgensek
- Markowski Tadeusz Umrzec, aby nie zginac
- Tadeusz Markowski Umrzec, aby nie zginac
- BOY ZELENSKI Tadeusz Molier
- Niwinski Tadeusz Bog Einsteina
- Żeleński Boy Tadeusz Słówka
- Masterton Graham Ikon
- Albert Camus Upadek
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Należało się liczyć z tym, że zechcą go tu przetrzymać i poddać badaniu, przeciw któremuzresztą nic nie miał.Właściwie po to się zjawił z gotowym planem.Chodziło mu o zapewnie-nie partii, że pozostaje nadal jej wiernym członkiem, a to dlatego, by go nie inwigilowano inie posądzano o konszachty z policją polityczną.Z drugiej strony nie miał najmniejszejochoty pracować dla partii i jeżeli się czegoś obawiał, to narzucenia mu dawnych lub nowychobowiązków.By tego uniknąć, postanowił udawać wystraszonego, symulować manię prze-śladowczą na punkcie lęku przed policją, która rzekomo wpadła na jego ślad od czasu podró-ży po owe nieszczęsne dokumenty do towarzysza Sławomira.W tym też duchu, skoro się tylko znalezli we dwójkę z Dylem, zaczął mówić dużo i znadmierną obfitością szczegółów. A dlaczegoście nie zawiadomili nas o tym? spokojnie przerwał Dyl. Bałem się ściągnąć szpiclów na was. Ale widzę, że wam się niezgorzej powodzi! Macie jakie zajęcie? Takie tam i zajęcie lekceważąco uśmiechnął się Murek ot, zarabiam po parę złotychdziennie.W tej chwili drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł, jak się tego Murek spodziewał, towa-rzysz Bigelstein z Centralnej Egzekutywy.Zrobił zdziwioną minę i zawołał: O, Garbaty! Ledwiem was poznał.Skądżeście się wzięli, gdzieście bywali?Jego przyjazny ton i uśmiechnięta mina nie wróżyły nic dobrego. Właśnie przyszedłem się wytłumaczyć zaczął Murek, lecz Bigelstein klepnął go po ra-mieniu. Musicie się aż tłumaczyć? Nie aż, tylko po prostu wyjaśnić, dlaczegom tak długo nie przychodził.Udając, że nie dostrzega nieufności Bigelsteina, Murek opowiedział zawiłą historię o tym,jak wpadł w oko policji, jak usiłowano go pewnego dnia przyłapać i zrewidować na Powiślu,jak uciekł z narażeniem życia przez strychy i dachy. No, i od owego dnia zakończył ukrywałem się, nie pokazując nosa na ulicę. A gdzieżeście się tak ukrywali? z ironiczną dobrotliwością zapytał Bigelstein. Gdzieżby, jak nie u towarzysza Kuzyka. Kto to jest? zwrócił się Bigelstein do Dyla. O, to zupełnie pewny nasz człowiek.Często korzystamy z jego mieszkania odpowie-dział Dyl.Bigelstein zdziwił się. I wyście tam cały czas siedzieli? A cóż miałem robić? Wolałem to, niż dać się złapać.Tych szpiclów namnożyło się tyle,że wprost nosa na ulicę wychylić nie można.Ja i teraz staram się jak najmniej wychodzić.Bigelstein wzruszył ramionami. Jesteście przesadnie zdenerwowani, towarzyszu.A to szkoda.Do roboty w partii po-trzebni są ludzie ze zdrowymi nerwami.Tak.tak.Więc siedzieliście wciąż u tego Kuzyka? U niego. Dziwi mnie tylko, dlaczegoście przez niego nie dali nam znać, gdzie jesteście. Tak byłem roztrzęsiony, że nawet i tego się bałem. A w warsztatach kolejowych już nie zamierzacie pracować? Na razie nie mógłbym.A w ogóle znalazłem sobie lepszą robotę, lepszą choćby dlategoże mogę pracować w domu, nie lezć ludziom w oczy. I cóż to za zajęcie? zapytał Bigelstein.Murek skrzywił się. Podania piszę różnym ludziom, prośby, zeznania podatkowe, parę złotych się zarobi.24 Wyglądacie tak elegancko zaśmiał się Bigelstein jakbyście nie po parę złotych leczpo parę tysięcy zarabiali.Murek zrobił naiwną minę. Przecież musiałem, to należy do charakteryzacji.Z kolei Bigelstein wrócił do sprawy owej koperty, o zeskamotowanie której widoczniewciąż posądzał Murka, nie chcąc zgodzić się z opinią naczelnych władz partyjnych.Wreszcie,nie mogąc nic z Murka wydębić, doszedł do przekonania, że w obecnym stanie nerwów niepowinien on wracać do pracy partyjnej, zwłaszcza poważniejszej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]