Podobne
- Strona startowa
- wiadkowie Jehowy zdemaskowani Tadeusz Połgensek
- TADEUSZ POŁGENSEK WIADKOWIE JEHOWY ZDEMASKOWANI
- Swiadkowie Jehowy zdemaskowani Tadeusz Polgensek
- Markowski Tadeusz Umrzec, aby nie zginac
- Tadeusz Markowski Umrzec, aby nie zginac
- BOY ZELENSKI Tadeusz Molier
- Niwinski Tadeusz Bog Einsteina
- Żeleński Boy Tadeusz Słówka
- Administrator Linux (3)
- Agata Christie Spotkanie W Bagdadzie (4)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dyzma podniósł głos:- To dla pana, panie młody, są godziny urzędowe, nie dla mnie, a w ogóle proszęgrzeczniej, kiedy nie wiesz pan, z kim pan gadasz.- Ja jestem grzeczny - bronił się urzędniczek - a skąd mam wiedzieć, do kogo mówię,skoro się pan nie przedstawił.- No, no, bez poufałości.A teraz rypaj pan do swego pana Olszewskiego i zamelduj, żeprzyjechał pan Dyzma z poleceniem od ministra.Zęby tu zaraz przyszedł, bo nie mam czasu.Urzędnik przeraził się i wśród ukłonów oświadczył, że wyjść mu nie wolno, lecz możezatelefonować do mieszkania pana dyrektora.Zaprowadził Nikodema do gabinetu szefa i już nie zdziwił się, że arogancki gość rozsiadłsię w dyrektorskim fotelu za biurkiem.Nie minął kwadrans, a zjawił się dyrektor Olszewski.Był nieco zaspany i wyrazniezaniepokojony.Na jego kwadratowej twarzy drgały wszystkie mięśnie, a przystrzyżonerudawo-blond wąsiki wyciągnęły się nad ustami linią uprzejmego uśmiechu.Starał się ukryćto, że zaskoczyła go okoliczność zajęcia przez przybysza jego własnego fotela.- Jestem Olszewski, niezmiernie mi miło.- Nie wiem, czy panu miło - odparł Dyzma, z lekka unosząc się i podając rękę.- JestemDyzma.- Ależ naturalnie, że miło.Właśnie dziś rano otrzymałem telefonogram z ministerstwa.- Dziękuj pan Bogu, że nie otrzymał pan dymy.- Ależ, szanowny panie - zdenerwowanym głosem zaprotestował Olszewski - niczym na tonie zasłużyłem! Zawsze z największą ścisłością stosowałem się do wszystkich ustaw irozporządzeń.Nigdy na jedną literkę nie odstąpiłem.- I co z tego? - szyderczo zapytał Dyzma.- Jak panu ta literka każe sprzedać firmomkrajowym nie więcej, jak tyle a tyle, a pan resztę za psie pieniądze sprzedajesz zagranicy!Urzędnik wciąż bronił się, powołując się na daty i paragrafy, którymi sypał jak z rękawa.Jednakże Dyzma wyciągnął notatnik zawierający całą litanię spisaną przez Kunickiego i nieustawał w ataku.Wreszcie najgwałtowniej napadł na Olszewskiego za przewlekanie spraw iodkładanie ich pod sukno, gdy zaś ten zasłaniał się tym, że często trudno bywa powziąćdecyzję, Nikodem bez zająknienia powtórzył aforyzm Jaszuńskiego:62- Umiejętność kierowania polega na umiejętności szybkiej decyzji, panie kochany!Wydobył kartę wizytową Jaszuńskiego i podał urzędnikowi.Ten długo roztrzęsionymirękoma szukał binokli, gdy zaś je znalazł i przeczytał kartkę, stał się jeszcze bardziej uniżony.Zapewniał Dyzmę, że jest starym rutynowanym urzędnikiem, że zawsze ściśle trzymał się literki , że ma żonę i czworo dzieci, że personel biurowy jest do niczego, że przepisyczęstokroć są sprzeczne, więc co ma robić, musi je sprzecznie wykonywać, że pan Kunickisam sytuację zaostrzył, ale że teraz doprawdy nie widzi żadnych przeszkód do załatwieniakontyngentu.Skończyło się na tym, że w gabinecie zjawiła się specjalnie sprowadzona maszynistka i żeprzystąpiono do sporządzenia odpowiednich dokumentów, ściśle według literki notatekKunickiego.Było już ciemno na dworze, gdy skończyli i Olszewski zaprosił Dyzmę na kolację.Tenjednak, pomyślawszy sobie, że lepiej nie pozbywać się aureoli przyjaciela ministra,podziękował i poklepawszy urzędnika po ramieniu, pożegnał go słowami:- No, w porządku.A nie zadzieraj pan ze mną, bo to, bracie, na dobre nie wyjdzie.63Rozdział ósmyAwantura zaczęła się od tego, że pani Nina zmieniła suknię wieczorem na bardziejszykowną i że dłużej niż zwykle układała przed lustrem włosy.Kasia dość miała zmysłuobserwacyjnego, by to spostrzec.- Szkoda - powiedziała lekko - że nie nałożyłaś toalety balowej.- Kasiu!- Co?- Twoja uszczypliwość jest zupełnie nie na miejscu.- Więc po co się przebrałaś? - z nieukrywaną ironią zapytała Kasia.- Przebrałam się bez powodu.Ot, tak sobie.Dawno tej sukni nie nosiłam.- Wiesz dobrze - wybuchnęła Kasia - że w niej wyglądasz ślicznie!- Wiem - odparła z uśmiechem Nina i obrzuciła Kasię powłóczystym spojrzeniem.- Nino!Nina uśmiechała się wciąż.- Nino! Przestań! - rzuciła książkę, którą przed chwilą czytała, i zaczęła chodzić po pokoju.Wtem zatrzymała się przed Niną i wyrzuciła z siebie:- Gardzę, rozumiesz, gardzę kobietami, które dla przypodobania się mężczyznie robią zsiebie - szukała mocnego epitetu - robią z siebie kokotki! - wypaliła.Nina zbladła.- Kasiu, obrażasz mnie!- Kobieta przymilająca się mężczyznie robi na mnie wrażenie, daruj, ale będę szczera,suki, tak, suki!.Oczy Niny zapełniły się łzami.Przez chwilę patrzyła na Kasię szeroko rozwartymizrenicami, pózniej ukryła głowę w ramionach i zaczęła płakać.Szloch unosił nierównymrytmem jej łopatki, skóra na karku zaróżowiła się.Kasia zaciskała piąstki, była jednak zbyt wzburzona, by mogła się pohamować.- Może zaprzeczysz - wołała - może zaprzeczysz, że dziś od południa, odkąd przyszładepesza, zmienił ci się nastrój?! Może zaprzeczysz, że przebrałaś się dla Dyzmy?! %7łe teraz odgodziny mizdrzysz się przed lustrem, żeby go o-cza-ro-wać!- Boże, Boże - szlochała Nina.- Brzydzę się tym, rozumiesz!Nina zerwała się z krzesła.Jej wilgotne oczy rozpłomieniły się buntem.- Więc tak, więc tak - wyszeptała dobitnie.- Prawda, masz rację, chcę go oczarować, chcępodobać się mu jak najbardziej.Jeżeli się tym brzydzisz, pomyśl, czy raczej ja niepowinnam się brzydzić tobą i sobą.Kasia wzięła się za boki, wybuchnęła śmiechem.- Też znalazłaś sobie obiekt!Sądziła, że zmiażdży Ninę swą ironią, lecz ta wyzywająco podniosła główkę.- Tak, znalazłam!64- Ordynarny brutal - wyrzuciła z pasją Kasia - wulgarny typ griaduszczewo chama.Goryl!- Właśnie, właśnie! I cóż z tego? - zarumieniona, podniecona w najwyższym stopniuwołała Nina.- Brutal? Tak! To jest typ nowoczesnego mężczyzny! To jest silny człowiek!Zwycięzca! Zdobywca życia!!.Po cóż mi zawsze wmawiasz, że jestem stuprocentowąkobiecą? Uwierzyłam ci i teraz, kiedy spotykam na swojej drodze stuprocentowegomężczyznę.- Samca - syknęła Kasia.Nina przygryzła wargi i zatrzymała oddech.- Tak mówisz?.Więc dobrze, samca, samca.Czyż nie jestem samicą?!- Chama - dodała Kasia.- Nieprawda! Pan Nikodem nie jest chamem.Dość miałam dowodów jego subtelności.Jeżeli zaś jest brusque, czyni to świadomie.To jest jego styl, jego typ.To ja nad tobąpowinnam się litować, że natura cię tak upośledziła, że nie jesteś w stanie odczućelektryzującego działania tej najpiękniejszej siły, tej władczej, prymitywnej męskości.Tak,właśnie prymitywność, syplicyzm natury.- Jakoś łatwo rezygnujesz z kulturalnych pretensji.- Kłamiesz, kłamiesz, świadomie kłamiesz, sama przyznawałaś, że zenitem kultury jestwżycie się w prawa przyrody.- Po co te frazesy? - z zimną ironią przerwała Kasia.- Powiedz po prostu, że chcesz gomieć w łóżku, że trzęsiesz się z żądzy podstawiania mu swego ciała.Chciała jeszcze mówić dalej, lecz widząc, że Nina zakryła twarz chusteczką i zaczęłapłakać, umilkła.- Jakaż ty jesteś.bez serca.jaka.bez serca.- wśród łkania powtarzała Nina.W oczach Kasi zapaliły się ogniki.- Ja? Bez serca? I to ty mnie mówisz, Nino! Nino!- Zostaje mi chyba - płakała tamta - samobójstwo.Boże, Boże.jakże ja jestem sama.Kasia nalała szklankę wody i przyniosła Ninie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]