Podobne
- Strona startowa
- Andre Norton Troje przeciw Swiatu Czarownic
- Terakowska Dorota Corka Czarownic (SCAN dal 797)
- Andre Norton SC 1.4 Czarodziej ze Swiata Czarownic
- Andre Norton SC 1.5 Czarodziejka ze Swiata Czarowni
- Rice Anne Godzina czarownic Tom 3 (2)
- Sekty I N R R Jako Problem Teol
- Shute Nevil Ostatni brzeg
- Gordon R. Dickson Smoczy rycerz t.2
- Dziekoński Józef Bohdan Sędziwój
- TCP IP
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezpauliny.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To znaczy, że nasze plany ulegną pewnej modyfikacji powiedział Andrew, sta-rając się, żeby głos brzmiał spokojnie. Czekaj na mnie.Wszystko będzie w porząd-ku.Jean podszedł do Andrewa.Jego oczy wydawały się w półmroku czarne i ogromne.Jean bał się.Jeszcze nigdy w życiu nie zostawał sam wśród ludzi, którym było wszystkojedno czy ktoś żyje, czy nie.Podał Andrewowi rękę zimną i wilgotną.Objęli się.Szaman kołysał się w otworze wejściowym.Jean poszedł za Andrewem ku wyjściu, gdzie jeden z wojowników zagrodził mu dro-gę.Na pokrytym kurzem placyku czekała grupka jezdzców.Czarownika podsadzonoz honorami na krzepkiego konia, który ugiął się pod jego ciężarem.Andrewa bezce-remonialnie wrzucono na grzbiet kosmatej kobyłki i związano mu nogi pod jej brzu-chem.Ruszyli.Po bokach jechali wojownicy.Odwróciwszy się, Andrew zobaczył, że w obozowisku panuje ruch.Z niektórych na-miotów pościągano skóry, pozostawiając jedynie ogromne kły mastodontów tworzące37ich szkielet.Spod końskich kopyt wzbijały się tumany kurzu.Na Granacie również widziano ten kłąb kurzu szarą plamę na ciemnej równi-nie.Dyżurny obserwator dał maksymalne powiększenie i zobaczył, że grupka składa sięz tubylców, których można było rozpoznać po strojach i dziwnych fryzurach.Dyżurnypomyślał, że z obozowiska wyruszają w step zwiadowcy albo myśliwi i odnotował tenfakt w dzienniku obserwacji.Odnotował również i to, że ledwie się ściemniło, kilku innych jezdzców wyruszy-ło z obozu, w którym ukrywały się resztki hordy Białego Wilka.Podjeżdżając do obo-zowiska Oktina Hasza zwolnili, wjechali na pobliskie łagodne wzgórze i tam zeskoczy-li z koni.Dyżurny z zainteresowaniem obserwował te dyslokacje.To dziwne, myślał, że widzęich z tak niesłychanej dla nich wysokości.Dla mnie oni są punkcikami, mróweczkamiw ciemnym bezmiarze stepu.A każdy z nich stanowi odrębny świat.Któregoś z jezdz-ców może boleć ząb, inny myśli o swoich dzieciach pozostawionych w obozie.Inniprzeklinają wodza, który ciemną nocą posłał ich w drogę.Nic ich nie obchodzą naszelęki i nadzieje.Dla nich śmierć i ruch są nierozłączne, i te wędrówki przez step mogądoprowadzić do śmiertelnej potyczki.Będą świstać strzały, a ja ich nie usłyszę.Któryśz jezdzców będzie broczył krwią, konał w trawie i nie wiedząc o tym spotka się ze mnąswym ostatnim spojrzeniem.* * *Po pół godzinie kawalkada przeszła w stępa.Step wyglądał jak ogromna, płytka cza-ra wypełniona błękitnym powietrzem i aromatem ciepłych traw.Tu, na otwartej prze-strzeni, cykad było znacznie mniej i ich granie nie zagłuszało innych dzwięków da-lekiego ryku i groznego sapania jakiegoś zwierza, nagłego, niknącego w oddali tupo-tu mnóstwa kopyt, pisku schwytanego przez sowę gryzonia.W przedzie zapłonęły nakształt jaskrawych latarni zielone ślepia. Iiiii-ho! wrzasnął wojownik jadący obok Andrewa, spiął piętami konia i jużw galopie rzucił włócznię.Rozległo się warczenie i latarnie znikły.Gruby szaman, kołyszący się jak poduszka na grzbiecie swego perszerona, zacząłmówić szybko i piskliwie.Pochylił głowę, żeby zajrzeć Andrewowi w oczy, jakby nie do-puszczał myśli, że na świecie są ludzie, którzy go nie rozumieją. Co mam ci powiedzieć? odparł Andrew po rosyjsku. Ja też jestem ciekaw,dokąd się tłuczemy po nocy.Nie rozumiem waszych pobudek.Pewnie się spieszycie,skoro nie położyliście się spać, jak przystoi normalnym ludziom. Ho! powiedział szaman, jakby ta odpowiedz go zadowoliła.Potem już jechali w milczeniu.Wojownicy nie odzywali się, wsłuchując się czujniew niezrozumiałe dla Andrewa odgłosy nocnego stepu.38W przedzie ukazała się ciemna plama, którą wojownicy dostrzegli wcześniej niżAndrew.Zaczęli rozmawiać.Jeden z nich chlasnął nahajką konia, na którym jechałAndrew, żeby nie zostawał w tyle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]