Podobne
- Strona startowa
- Baka Józef Uwagi o œmierci niechybnej i inne wiersze (2)
- Kraszewski Józef Ignacy Cale życie biedna
- Flawiusz Jozef Dawne dzieje Izraela
- Kraszewski Józef Ignacy Półdiable weneckie
- Jozef Flawiusz Wojna Zydowska (2)
- Beck Jozef Ostatni raport
- DeMille Nelson John Corey 01 ÂŚliwkowa Wyspa
- Lackey Mercedes Wiatr zmian
- Eddings Dav
- Glen Cook Zolnierze zyja
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.RadoSæ Bodensteina z tego zbiegu okolicznoSci by³a do nieopisania; wszystko spiknê³o siêna zgubê i poni¿enie tych, ku którym piekieln¹ pa³a³ zawiSci¹.Zawiadomiony elektor przezBodensteina wezwaæ kaza³ Hannsena i ten nie domySlaj¹c siê, ¿e dzia³a na zgubê tego, które-go najwy¿ej uwielbia³, wyzna³ wszystko.Wskutek tego Kosmopolita schwytany zosta³, lecznie tylko nie zapiera³ siê swej sztuki, ale ofiarowa³ daæ jej dowody w przytomnoSci elektora.Po odbytym doSwiadczeniu elektor, widz¹c sam przemianê jakiegoS metalu na z³oto, rozpali³siê chciwoSci¹.Z pocz¹tku pochlebstwami starano siê wy³udziæ tajemnicê, gdy to nie skutko-wa³o, spodziewano siê dost¹piæ okrucieñstwem, czego chytroSæ dopi¹æ nie mog³a.Bodenstein, sprawca ca³ej zdrady, obawiaj¹c siê Sêdziwoja zemsty, usun¹³ siê od niego, czy-haj¹c jakby i jego wtr¹ciæ w przepaSæ.Arminia, ¿ona Kosmopolity, nie by³a uwiêzion¹; nie pozwolono jej dzieliæ wiêzienia z mê-¿em i Bodenstein radowa³ siê zawczasu, i¿ dawne jego marzenia jeszcze siê spe³niæ mog¹.RadoSæ tê zachmurzy³a tylko wiadomoSæ, i¿ w dniu uwiêzienia Kosmopolity Sêdziwoj by³w zamku u elektora i - jak wszêdzie - nader ³askawie od niego przyjêtym zosta³.____________________* Hannsen, w roku 1601 zapêdzony od burzy na brzegi Szkocji, dozna³ tam goScinnego przyjêcia od Setona zwanego Ko-smopolit¹.W nastêpnym roku Seton odwiedzi³ Hannsena w Enkhuysen.80VII.Ostatnie wezwanie Duch sam sobie jest wszystkim, miejsca mu nie trzeba,Sam sobie z piek³a niebo, piek³o robi z nieba.Miltona Raj utracony, PieSñ IW CIEMNYM I OBSZERNYM podziemiu jednej z naro¿nych wie¿ drezdeñskiego zanikuspoczywa³ na garSci zbutwia³ej s³omy Kosmopolita.Dzban wody i kawa³ chleba, od kilku dninie tkniête, le¿a³y obok niego na wilgotnym kamieniu pod³ogi.Naprzeciw, wysoko, by³o ma³eokienko przedzielone dwoma ¿elaznymi sztabami, które na jasnym tle pogodnego nieba wy-dawa³y siê jak czarny krzy¿.Kilka gwiazd przesy³a³o dr¿¹ce promiona obok tego znaku zba-wienia do ponurego lochu.Ju¿ trzy dni po pierwszych torturach wiêzieñ spoczywa³.Wszyst-ko w mieScie spa³o w g³êbokim milczeniu, do podziemia dolatywa³ tylko czasami odg³oswarty.Kosmopolita powsta³, zbli¿y³ siê do okienka, patrza³ d³ugo w ubrylantowane gwiazdami nie-bo i uton¹³ w mySlach.*I dlaczegó¿ synowie Swiat³a nie okazuj¹ ci siê? - Dlaczegó¿ wspó³wyznawcy wielkiego brac-twa g³uchymi s¹ na twoje wezwanie? - Kabalisto, czy czary twoje ju¿ s¹ bezsilne? - Blednie-jesz, serce twoje dr¿y.Nie takim by³eS niegdyS, kiedy duchy Swiat³oSci pos³uszne by³y twoimrozkazom! Nie zio³a to, nie czary, nie s³owa tajemnicze, ale dusza rozkazuje dzieciom eteru,a dusza twoja ust¹pi³a swego ber³a mi³oSci - mi³oSci ziemskiej, której córk¹ jest Smieræ.- O m³ody Chaldejczyku, pomimo niezliczonych wieków twego ¿ycia równie m³ody jakw owych czasach, kiedy nieczu³y na piêknoSæ, nieczu³y na rozkosze, s³ucha³eS na odwiecznejwie¿y ognia harmoni¹ gwiazd nauczaj¹c¹ ciê ostatnich tajemnic zwyciê¿aj¹cych Smieræ, a te-raz boisz siê Smierci? Nauka wiêc twoja jest ko³em, która ciê przywodzi do punktu, z które-goS wyszed³.- Mistrze nie s³uchaj¹ ju¿ twojego g³osu! - Synowie Swiat³a gwiexdzistego nie odwiedzaj¹duszy, w której namiêtnoSci æmi¹ wzrok najczystszej mySli.- Lecz jest jeszcze sposób! - Wahasz siê?*Wiêzieñ odst¹pi³ od okna w g³¹b wiêzienia i z wolna wyrzek³:- Na potê¿ne zaklêcie nieSmiertelnej sztuki, synowie Swiat³a, wyzywam was! - Zrzekam siêw³adzy! - Po raz ostatni chcê widzieæ was! - Choæbym upad³ jak str¹cony anio³, wy, coSciemnie tyle wieków wiedli Sród pañstw ciemnoSci, nie mo¿ecie opuSciæ.- Na tej ziemi syn pro-chu, jednak nieSmiertelny, sk³adam m¹ potêgê; w jej imiê po raz ostatni wyzywam was, ozwij-cie siê!81Rród brzmienia oddalonych dxwiêków w harmonijnych tonach, jakich ludzkie nie s³ysza³oucho, olbrzymie promiona ra¿¹cego blasku b³ys³y w ciemnym lochu.Wszystko, co ziemskie,sp³ynê³o sprzed oczu na falach Swiat³oSci.Rciany wiêzienia cofnê³y siê w przestrzeñ nieskoñ-czon¹.A Sród oceanu eteru wyskakiwa³y pojedynczo z zak¹tków ziemi postacie mêdrców.Siedmdziesi¹t i kilku ich tylko by³o.- Com przepowiedzia³ - ozwa³ siê jeden g³os - sta³o siê; widz¹cy, upad³eS!- Tu obok ciebie, jednak tobie niewidzialny, spoczywa wróg rodu i czyha na swoj¹ ofiarê,jeden krok ciê od niego oddziela.Teraz ju¿ nie znasz siebie.Sam stan¹³eS na granicy dwóchSwiatów! Dzieñ Slubu twojego by³ dniem Smierci twojej chwa³y i si³y!- GdybyS by³ niegdyS od³o¿y³ czas ostatniej inicjacji do najwy¿szych tajemnic, a¿ do pory,w której wiek póxniejszy ostudzi serce, by³byS unikn¹³ upadku! Teraz z wieku w wiek ¿a³o-waæ bêdziesz zuchwa³ej dumy, która ciê natchnê³a do proSby o zachowanie piêknoSci i uczuæm³odzieñczych z straszliw¹ wielkoSci¹ nieSmiertelnoSci!- Nie bêdê ¿a³owaæ - rzek³ mêdrzec.- Uniesienia radoSci, têsknota smutku, które moim istnieniem ko³ysa³y, wiêcej warte ni¿ ty-si¹ce lat ¿ycia mistrzów naszych.Nie kochaj¹c nic i niczego nienawidz¹c ¿ycie ich up³ywajako jeden letarg ci¹g³y.- Lecz my spe³niamy cel ¿ywota - odpar³ g³os - ¿yj¹c badaniem prawdy i czci¹ jej, ka¿deposuniêcie mySli nape³nia rozkosz¹ nie znan¹ ludziom zwyczajnym, nieprzeliczone pasmonaszego ¿ycia.A twój cel, gdzie¿ on jest teraz? Na co ci siê ca³a m¹droSæ przyda³a, kiedy niemog³eS zbadaæ serca jednej prostej dziewczyny?- Tak! - rzek³ mêdrzec.- Od piêciu tysiêcy lat badam cuda stworzenia, a nie mog³em odkryæani po³owy tych, jakie zawiera jedno proste serce cz³owieka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]