Podobne
- Strona startowa
- Crichton Michael Norton N22 (SCAN dal 739)
- Crichton Michael Norton N22 (2)
- Crichton Michael Norton
- Terakowska Dorota Corka Czarownic (SCAN dal 797)
- Ian Stewart, Terry Pratchett, J Nauka swiata Dysku
- Rice Anne Godzina czarownic Tom 3 (2)
- Lucy Maud Montgomeryokruchyswiatla
- 252317758 Curso de Processo Penal Fernando Capez 2014
- Forsyth Frederick Negocjator (3)
- Piers Anthony Sfery
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- adam0012.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piątego dnia weszły do mojego namiotu dwie kobiety; weszły śmiało, nie czekając na pozwolenie.Niosły ciężki dzban pełen gorącej wody i dużą misę.Za nimi wkroczyła trzecia, z odzieniem przerzuconym przez ramię; w drugiej ręce trzymała tacę z kilkoma dzbanuszkami i puzderkami.Misę i dzban przyniosły zwykłe, proste kobiety, szaty zaś i tacę z kosmetykami trzymała najnowsza żona Ifenga imieniem Ayllia.Była bardzo młoda, dopiero niedawno przestała być dzieckiem, a już zachowywała się wyzywająco, wysuwając do przodu małe piersi pokryte grubą warstwą farby.Wymalowała na nich dwa szkarłatne kwiaty, a piersiowe brodawki błyszczały, jakby dodała do barwnika startych na pył drogocennych kamieni.Te jaskrawe ozdoby wydały mi się u niej bardziej barbarzyńskie niż u innych kobiet.Ayllia wydęła wargi i zmierzyła mnie wrogim spojrzeniem.Odkąd zostałam uczennicą i towarzyszką Utty, nie patrzyła tak na mnie żadna Vupsallka.Milcząc czekałam na ciąg dalszy.— Nadszedł czas.— To żona wodza musiała przerwać milczenie i myślę, że znienawidziła mnie przez to jeszcze bardziej.— Zabieramy Starą do jej wiecznego domu; tam oddamy jej cześć — dodała.Ponieważ nie znałam ich zwyczajów, uznałam, że najlepiej zrobię wypełniając polecenia.Dlatego pozwoliłam im się wykąpać w gorącej wodzie, do której dodały garść mchu.Ku mojemu zdziwieniu mech spęczniał i stał się czymś w rodzaju gąbki o słabym, dziwnym, ale nie nieprzyjemnym zapachu.Po raz pierwszy nie dano mi futrzanych spodni, które nosili wszyscy, lecz przyniesioną przez Ayllię szatę: długą i szeroką spódnicę z bardzo starego materiału, która trzymała się dzięki metalicznym nitkom tkanym w pierzaste liście paproci.Owe nici tak zmatowiały, że tylko uważnie przyglądając się im z bliska można było dostrzec niezwykły wzór.Dołem ciemnoniebieskiej spódnicy biegł szeroki na dłoń szlak z takiej samej metalicznej nici; obciążał on szatę, kołysząc się wokół moich kostek.Na rozkaz Ayllii pomalowano mi piersi, jednak nie w kwiaty, tylko w promienie z połyskującego barwnika.Nie dodano do mojego stroju żadnego naszyjnika, noszonego zwykle przez wszystkie Vupsallki, zamiast tego zarzucono mi na głowę zasłonę z pociemniałej metalicznej nici.Kiedy byłam gotowa, Ayllia ruchem ręki poleciła mi wyjść z namiotu, sama zaś stanęła z tyłu.Cały klan zgromadził się w uroczystej procesji, na której czele znajdowały się sanie.Nieśli je na ramionach mężczyźni.Czwórkę psów, które służyły Utcie, trzymano na smyczach.Na uniesionych saniach leżało przykryte pięknymi futrzanymi pledami ciało Czarownicy.Sanie od reszty żałobników oddzielała pusta przestrzeń, którą Ifeng polecił mi zająć.Wtedy Visma i Atorthi stanęły obok mnie, jedna z lewej, druga z prawej.Były odziane w nowe szaty i odświętnie umalowane, ale kiedy przeniosłam spojrzenie z jednej na drugą, chcąc wypowiedzieć, może nie tyle słowa pociechy — bo któż mógłby je pocieszyć po stracie ich pani — ile wyrazić zwykłą ludzką solidarność, nie zwróciły uwagi na moją próbę porozumienia; utkwiły wzrok w saniach i ich brzemieniu.Każda z nich przyciskała do piersi kamienną czarę, których dotąd nie widziałam.We wnętrzu naczyń pienił się i burzył ciemny płyn, jak gdyby mącił go wewnętrzny ogień.Za nami szedł Ifeng i co znaczniejsi myśliwi i wojownicy, później zaś kobiety i dzieci; do grobu Utty wyruszył gęsiego cały klan.Poza doliną gorących źródeł panowała zima i śnieg pokrywał ziemię.Mną wstrząsnął dreszcz, a idące obok mnie Vupsallki, choć były półnagie jak w zaciszu swych namiotów, zdawały się nie czuć chłodu.Wreszcie dotarliśmy do otwartej mogiły.Mężczyźni niosący sanie zeszli po ziemnym nasypie do rozbitego na dnie namiotu i wrócili z pustymi rękami.Wtedy Visma i Atorthi podniosły do ust kamienne czary i wypiły chciwie zawartość, jakby od dawna dręczyło je pragnienie, a teraz ofiarowano im źródlaną wodę.Przyciskając do piersi puste naczynia ręka w rękę zeszły do namiotu i już się więcej nie pojawiły.Nie zdawałam sobie sprawy z tego, co zrobiły, dopóki nie ujrzałam, jak myśliwi zabili szybko i bezboleśnie trzymane na smyczy psy.Owe psy sługi dołączyły do ludzkich służebnych zmarłej Czarownicy.Zrobiłam krok do przodu.Może jeszcze nie jest za późno… Visma, Atorthi… one nie mogą…Ifeng złapał mnie za ramię tak mocno, że mogłam już tylko bezsilnie patrzeć, jak wojownicy ułożyli psy przed namiotem i przywiązali smycze do palików.Wydawało się, że zwierzęta śpią.I chociaż chciałam pobiec do mogiły i wyprowadzić stamtąd służebne Utty, wiedziałam, że to nie ma sensu.Przeszły już bowiem za swoją panią przez Ostatnią Bramę, skąd nie ma powrotu.Nie szamotałam się, lecz stałam spokojnie obok Ifenga, drżąc z zimna.Patrzyłam, jak członkowie plemienia, mężczyźni, kobiety i dzieci, łącznie z niemowlętami przy malowanych piersiach, wszyscy poszli nad otwartą mogiłę.I każdy coś wrzucił, nawet maleńkie dzieci, których rączkami kierowały matczyne dłonie.Mężczyźni wrzucali broń, kobiety zaś złote ozdoby, małe puzderka z pachnącymi olejkami, suszone przysmaki, każdy ofiarował swój skarb, najdroższą rzecz, jaką posiadał.Zrozumiałam wtedy, jak wielkim szacunkiem darzyli Uttę.Musiało im się wydawać, że wraz z nią umarł cały ich dotychczasowy sposób życia, albowiem żyła wśród nich od wielu pokoleń i stała się żywą legendą.Później mężczyźni zgromadzili się z jednej strony grobu; trzymali drewniane łopaty i sznury do transportu głazów, których potrzebowali do zasypania mogiły.Kobiety otoczyły mnie kręgiem i odprowadziły do obozu.Tym razem nie zostawiły mnie samej w namiocie.Przyszła do mnie Ayllia w towarzystwie kilku starszych kobiet, ale nie było wśród nich Ausu, pierwszej żony wodza.Kiedy usiadłam na skórzanej poduszce wypchanej pachnącą trawą, Ayllia śmiało przysunęła drugą poduszkę do mojej.Wprawdzie nie wiedziałam, co mnie czeka w najbliższej przyszłości, ale uznałam, że powinnam dochodzić swoich praw.Utta nazwała mnie Czarownicą w obecności Ifenga, nie miałam jednak zamiaru na całe życie związać się z Vupsallami.Odejdę, gdy tylko złamię potęgę run z ciemnej maty.Ale żeby to osiągnąć, muszę mieć spokój i wolny czas, by zbadać, jaką część Mocy odzyskałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]