Podobne
- Strona startowa
- Mary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)
- Scott S. Ellis Madame Vieux Carré, The French Quarter in the Twentieth Century (2009)
- Diane Adams & RJ Scott In the Shadow of the Wolf 3 Splintered Lies
- Carter Scott Cherie Jesli milosc jest gra
- Cherie Carter Scott Jesli milos
- Scott Justin Blekitne Bractwo (2)
- VanVogt A.E Ksiega Ptaha
- Dick Philip K Tytanscy Gracze (SCAN dal 960)
- Crichton Michael Jurassic Park
- Stirling SM Szturm przez Gruzje
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alu85.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Do rana?- Przed świtem będzie martwa.Tato kiwnął głową.- Więc lepiej wezmę się do roboty.Tą dziewczyną sam się zajmę.A wy, kobiety, wymyślicie, mam nadzieję, co zrobić z małym.- Wymyślimy, tak? - rzuciła groźnie mama.- Wiem, że ja nic nie wymyślę, więc lepiej się postarajcie.- To może powiem ludziom, że to moje dziecko.Tato nawet się nie rozzłościł.Uśmiechnął się tylko.- Nie uwierzą ci, choćbyś trzy razy dziennie kąpała tego chłopaka w śmietanie.Wyszedł na dwór i zawołał Po Doggly'ego, żeby mu pomógł wykopać grób.- To całkiem niezły pomysł: rozgłosić, że ten dzieciak urodził się gdzieś w okolicy - stwierdziła mama.- Ta rodzina Czarnych, co mieszka na mokradłach.Pamiętasz, dwa lata temu jakiś plantator próbował udowodnić, że był ich właścicielem? Jak oni się nazywają, Peggy?Peggy znała ich o wiele lepiej niż ktokolwiek inny w Hatrack River.Obserwowała ich jak wszystkich, znała ich dzieci, ich imiona.- Nazywają się Berry - odparła.- Jak szlachetne rody, zachowują to nazwisko niezależnie od pracy, którą przychodzi im wykonywać.- Może powiemy, że to ich dziecko?- Oni są biedni, mamo.Nie wyżywią jeszcze jednej gęby.- Na to możemy zaradzić.Pomożemy im.- Zastanów się, mamo, jak to będzie wyglądać.Ni z tego, ni z owego u Berrych zjawia się takie jasne dziecko.Wystarczy popatrzeć, a już się wie, że jest w połowie białe.A potem Horacy Guester zaczyna im nosić prezenty.Mama poczerwieniała.- Co ty wiesz o takich sprawach? - mruknęła.- Wielkie nieba, mamo, jestem żagwią.A ty dobrze wiesz, że ludzie zaczną gadać.Na pewno zaczną.Mama zerknęła na czarną dziewczynę.- Wpakowałaś nas w poważne kłopoty, maleńka.Dziecko zaczęło się wiercić.Mama podeszła do okna, jakby mogła widzieć w ciemności i zobaczyć jakąś odpowiedź wypisaną na niebie.Potem nagle ruszyła do drzwi.Otworzyła je.- Mamo - rzuciła Peggy.- Gęś można oskubać na różne sposoby - oznajmiła mama.Peggy zobaczyła, o czym myśli.Skoro nie mogą zostawić dziecka u Berrych, mogą je zatrzymać w zajeździe i wytłumaczyć, że opiekują się nim, gdyż Berry'owie są tacy biedni.Jeśli rodzina Berrych potwierdzi, nikt się nie zdziwi, że półbiały chłopczyk pojawił się tak nagle.I nikt nie pomyśli, że to bękart Horacego - przecież jego żona nie wzięłaby go do domu.- Zdajesz sobie sprawę, o co chcesz ich prosić? - spytała Peggy.- Wszyscy pomyślą, że ktoś inny zaorał pole pana Berry'ego.Mama była tak zaskoczona, że Peggy niemal się roześmiała.- Nie sądziłam, że Czarni dbają o takie rzeczy.Peggy pokręciła głową.- Mamo, Berry'owie to chyba najlepsi chrześcijanie w Hatrack River.Muszą być tacy, żeby wybaczyć Białym to, jak traktują ich i ich dzieci.Mama zamknęła drzwi i oparła się o nie.- A jak ludzie traktują ich dzieci?To było ważne pytanie i przyszło mamie do głowy w ostatniej chwili.Co innego popatrzeć na to wychudzone, niespokojne czarne dziecko i powiedzieć: "Zaopiekuję się nim i uratuję mu życie", a co innego wyobrazić sobie, jak ma lat pięć, siedem, dziesięć, siedemnaście.młodego chłopca żyjącego w tym samym domu.- Myślę, że tym nie musisz się martwić - orzekła Peggy.- Raczej tym, jak ty sama chcesz go traktować.Czy wychowasz go na sługę, nisko urodzonego chłopca w twoim pięknym domu? Jeśli tak, ta dziewczyna umiera na darmo.Równie dobrze mogła pozwolić, żeby go sprzedali na południe.- Nigdy nie chciałam niewolnika - oświadczyła mama.- I nie mów mi, że chciałam.- To jak? Będziesz go traktować jak własnego, staniesz za nim przeciwko wszystkim, jak byś zrobiła, gdybyś sama kiedyś urodziła syna?Peggy przyglądała się, co myśli mama, i nagle zobaczyła, jak w płomieniu jej serca otwierają się całkiem nowe ścieżki.Syn.Tym właśnie będzie półbiały chłopiec.A jeśli ludzie będą krzywo na niego patrzeć, bo nie jest całkiem biały, to będą mieli do czynienia z Margaret Guester
[ Pobierz całość w formacie PDF ]