Podobne
- Strona startowa
- Jarosław Bzoma Krajobrazy Mojej Duszy cz.V KSIĘGA O PODRÓŻY NOCNEJ
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Pierce Tamora Krag Magii [Tam Ksiega Daji
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Wyjscia scr
- Bar Do Thos Grol (księga umarłych) (2)
- Mochnacki M. Powstanie Narodu Polskiego (ksiega I)
- Niziurski Edmund Ksiega urwisow.WHITE
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Kopania
- Aleksander Kondratow Zaginione cywilizacje
- Aronson Elliot Psychologia spoleczna Serce i umysl
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- radius.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wolno jej tu pozostać, gdy kontynenty balansują na krawędzi ostatecznej katastrofy.Wciąż się wahała.Słońce, niedawno jeszcze stojące nisko na wschodzie, zaczęło zmierzać ku zenitowi.Kurz wzbijany przez pół miliona niespokojnych stóp zagęszczał powietrze jak szara mgła.Dzień wstawał upalny, duszny.Do L’onee podeszli dwaj mężczyźni, niosąc mozolnie trzeciego.Jeden z nich powiedział:- Zdaje się, że nie ma pryczy dla mojego brata.Drugi opuścił na ziemię głowę i ramiona nieprzytomnego.Odparł znużony:- A jakie to ma znaczenie? Stało się z nim to, co stanie się z nami.- Znajdę pryczę- powiedział cicho ten pierwszy.- Z moim bratem jest bardzo źle.On.- zauważył, że mówi do oddalających się, obojętnych pleców.Zbliżył się do L’onee.- Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, kiedy go zrzucę z pryczy - wskazał na Holroyda.- Mój brat jest nieprzytomny.L’onee patrzyła na niego osłupiała.Ta propozycja była tak niesłychana, że w pierwszej chwili miała wrażenie, iż się przesłyszała.Otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale nim zdążyła wymówić choć jedno ostre słowo, tamten pochylił się i zaczął ściągać Holroyda z pryczy.Złapała go za ramiona i odepchnęła.Palce mężczyzny wczepiły się w nią, gdy zatoczył się do tyłu, podrywając ją szarpnięciem na nogi.Był silny i pełen ślepego uporu.Myślała tylko o tym, by go odepchnąć-przypominało to zmaganie z ciężarem ponad siły.Po chwili wydelikacone ciało pierwszej żony Nushira zaczęło słabnąć.L’onee prawie zawisła na obcym mężczyźnie, gdy nagle usłyszała jego szept:- Wracaj do Nushirvanu! - syknął.- Do Nushirvanu! Spotkamy się w pałacu Khotahay.później.L’onee znieruchomiała.Nie wierząc własnym uszom, odepchnęła mężczyznę, który spoglądał teraz na nią tępo, ale z narastającym przerażeniem.Sapnął:- Musiałem chyba oszaleć.Nie wiem, co we mnie wstąpiło.Przepraszam.Była zbyt wyczerpana, by mu współczuć.Zatoczyła się w stronę pryczy, lecz gdy się nad nią nachyliła, ogarnęła ją rozpacz.Wyprostowała się gwałtownie.Ciało Ptaha zniknęło.Minęła długa chwila, zanim minął jej szok.Zaczynała powoli rozumieć.Powinna uświadomić sobie wszystko w chwili, gdy tamten człowiek powiedział o Nushirvanie.Ptah przez te wszystkie godziny wierzył, że Ineznia może obserwować go poprzez czyjeś ciało.Nie chciał, by bogini wiedziała, że i on umie przenosić się z ciała do ciała.Nie chciał nawet, by Ineznia podejrzewała, że jest bogiem Ptahem; dlatego się wymknął.- Jeśli nie masz nic przeciwko temu - ciągnął mężczyzna -położę teraz na pryczy mojego brata.L’onee zajrzała w zmęczoną twarz, lecz jej wyraz niczego nie zdradzał.Nie martwiła się tym zbytnio.Człowiek ten z pewnością służył celom Ptaha, ona zaś otrzymała już instrukcje.„Udaj się do Nushirvanu!".Wciąż stała w miejscu, wahając się.Ineznia musiała być całkowicie przekonana, że nic już jej nie grozi.Ta myśl była jak sygnał świetlny.Na wysokim murze zaczął się jakiś ruch.To żołnierze schodzili po drabinach niczym mrówki.Od razu rozbiegli się tłumnie po terenie „szpitala", blokując bramy i ustawiając się rzędem wzdłuż ogrodzenia.Spychali brutalnie ze swojej drogi prycze, przewracając je razem z ludźmi, którzy na nich leżeli.Poszły w ruch wielkie piły.Mur zaczął się kruszyć.Po niespełna dziesięciu minutach w głównej, wysokiej na dziesięć metrów ścianie wycięto szeroki otwór, przez który wjechała na ogromnym grimbie kobieta.Była wysoka i szczupła, lecz dobrze zbudowana.Brązowe oczy, tak płomienne, że niemal bursztynowe, świeciły jasno.Dumna, pociągła twarz miała idealnie proporcjonalne rysy.L'onee uznała, że zdradzają one prawdziwą tożsamość tej olśniewającej istoty.W sensie fizycznym Ineznia dokonała idealnego wyboru.Zarda z Akkadistranu wyglądała w każdym calu jak królowa, jak wielka władczyni ponad dwudziestu miliardów poddanych.Pytanie tylko, czy Ineznia zawładnęła tym ciałem.Grimb zatrzymał się.Żołnierze pospieszyli z podnóżkiem, po którym kobieta zstąpiła z wdziękiem na ziemię.Z uśmiechem podeszła do L’onee, stojącej obok pryczy, którą jeszcze niedawno zajmował Ptah.Zerknęła na człowieka leżącego tu teraz i już zaczęła obracać się w stronę L’onee, gdy odwróciła się gwałtownie z powrotem w stronę legowiska, spoglądając w dół szeroko otwartymi, gniewnymi oczami.Chciała coś powiedzieć, lecz tylko zamachała gwałtownie rękami nad twarzą leżącego, jakby mogła siłą zmienić te obce rysy i ujrzeć to, czego się spodziewała.Opanowała się z widocznym wysiłkiem i zawołała niskim, silnym głosem:- Gdzie on jest, głupia kobieto? Był tu jeszcze kilka minut temu.Teraz, myślała L’onee.Teraz, w tej minucie, musi przekonać oszalałą władczynię, że jej interpretacja tego, co wydarzyło się z Ptahem na boskim tronie, jest właściwa.Drżąc, otworzyła usta, by wymówić słowa przyznające rację Inezni.To takiej satysfakcji pragnęła bogini przez te wszystkie lata, gdy L’onee siedziała uwięziona w lochu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]