Podobne
- Strona startowa
- IGRZYSKA MIERCI 01 Igrzyska mierci
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Collins Suzanne Igrzyska mierci 01 Igrzyska mierci
- Trylogia Lando Calrissiana.01.Lando Calrissian i Mysloharfa Sharow (2)
- Baldacci Dav
- Przerwa Tetmajer Kazimierz Na skalnym Podhalu
- Daniel Ostoja MiłoÂść w działaniu
- McNaught Judith Raj
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- beyblade.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Taki typ osoby, którą można spotkać sto razy i nigdy nie zapamiętać.Jedno spojrzenie wystarczyło mi, żeby stwierdzić, że jest mistrzeminwigilacji - wiedziałam, że jest taki jak ja.- Bardzo ładnie - pochwalił.Nie wiadomo, jak długo nam się przyglądał na tym zatłoczonym strychu.- Jesteście w czwartej klasie, prawda?Bex energicznie wysunęła się w jego kierunku:- Tak, proszę pana.- I wszystkie macie zajęcia z tajnych misji? - zapytał, zerkając na Liz,której włosy zaplątały się jakoś w moje sznurówki.- Tylko w tym semestrze -"wyjaśniła Liz z wyrazną ulgą.- W następnym możemy wybrać specjalizację - dodała Bex - ale wiele znas kontynuuje naukę z pracy w terenie.Jestem przekonana, że zamierzała wcisnąć mu opowieść, jak to kiedyś wKairze robiła rekonesans, kiedy jej tata załatwił na targowisku handlarzabronią, ale mężczyzna nawet nie dał jej szansy się wykazać.- Dobrze - powiedział - nie chcę przerywać wam ćwiczeń.Włożył ręce do kieszeni i uśmiechnął się.Gdy odwrócił się, żeby odejść,miałam wrażenie, że w ogóle mnie nie zauważył.Jednak po chwilizerknął na mnie i kiwnął głową, mówiąc:- Panno Morgan.165Gdyby miał na sobie kapelusz, na pewno by go uchylił.Z drugiej strony pomieszczenia znowu dobiegł dzwięk gwizdka pannyHancock i komenda:- Ustawcie się w okręgu, dziewczęta.Pokażmy gościom, jak gramy wpapier, kamień i nożyce.Bex mrugnęła do mnie i zwinęła pazdziernikowy numer Vogue'a"pożyczony od Macey.Już mi było żal tych, którym wypadnie kamień i nożyce.Operacja KamuflażOperacja wyznaczona na piątkowy wieczór 29 pazdziernika byłaprzedsięwzięciem czteroosobowym.Trzy agentki zostały wyznaczone dopatrolowania terenu Akademii Gallagher dla Wyjątkowych MłodychDziewcząt.Każdej z agentek rezerwowych przydzielono odpowiedni terenkampusu i w razie pytań o agentkę Morgan, miały odpowiadać: Nie wiembądz Właśnie widziałam, jak szła w tamtą stronę i jednocześnie bardzonieprecyzyjnie wskazywać ceł.Na wypadek bardziej szczegółowych pytań o miejsce pobytu agentkiMorgan, miały wykrzykiwać: Och! Właśnie się minęliście!, szybko sięoddalać.Szłam korytarzami za Bex i Macey.Od drewnianych podłóg ikamiennych ścian odbijały się głosy, a pierwszaki pożerały wzrokiemrekruterów CIA, którzy wyglądem przypominali pana Solomona.Gromada pierwszoklasistek zachwycała się najświeższymi obrazamisatelitarnymi z Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego.(Czyli to takwygląda sypialnia Brada Pitta.)Bex miała rację: widziałam już Akademię Gallagher w staniezorganizowanego chaosu, ale nigdy nie widziałam w niej takiegoożywienia.Powietrze było aż gęste (i to nie od gazów, jakie wydostały sięz laboratorium, kiedy ktoś z Interpolu podszedł za blisko jednego ztajnych projektów doktora Fibsa).161- No dobra - wyszeptała Bex - załatw ich.Zerknęłam na Macey.- Będzie dobrze - zapewniła, a ja od razu poczułam się lepiej.Tymczasem ona dopowiedziała:- Tylko nie bądz głupia.Skręciłam w pusty korytarz, zostawiając za sobą wrota do naszejprzyszłości i wyczuwając, że zbliża się coś innego.Sięgnęłam dogobelinu i schowanego za nim herbu dzwigni, gdy nagle zamarłam nadzwięk własnego imienia.- Pewnie to ty jesteś Cameron Morgan.Idący w moim kierunku mężczyzna miał ciemny garnitur, ciemne włosy itak czarne oczy, że w nocy można było ich w ogóle nie zauważyć.- A dokąd się wybierasz? - zapytał.- Ach! Przy stoliku z przekąskami zabrakło serwetek.(Bez względu na to, czy pochwalacie moje postępowanie, czy nie,musicie przyznać, że moja zdolność bajerowa-nia rozwijała się corazbardziej).Zaśmiał się.- Moje dziecko, czy nie wiesz, że ktoś o twoim pochodzeniu nigdy niepowinien donosić serwetek?Osłupiała gapiłam się na niego i nie mogłam zdobyć się na uśmiech,dopóki nie podał mi ręki.- Nazywam się Max Edwards.Znałem twojego ojca.No jasne, że znał.Tego dnia zdążyłam już spotkać dziesiątki takichfacetów jak ten Max Edwards - facetów z opowieściami, tajemnicami - ikażdy z nich chciał odciągnąć mnie na bok, żeby przywrócić mi cząstkęojca.Nawet gdyby po drugiej stronie tego tunelu nie czekał na mnie Josh,to pewnie i tak miałabym ochotę zwiać.- Pracuję teraz w Interpolu - powiedział Max Edwards, przyglądając misię.- Wiem, że twoja historia wiąże się z CIA, ale to jeszcze nie powód,żeby nie dać innym szansy, prawda?167- Tak, proszę pana.- Rozpoczęłaś już zajęcia z tajnych misji?- Tak, proszę pana, wstępne.- To dobrze, to dobrze.Jestem pewien, że ciebie Joe Solomon może wielenauczyć.- Zaakcentował słowo ciebie" i poklepał mnie po ramieniu.Potem przysunął się bliżej i szepnął:- Poradzę ci coś, Cammie.Nie każdy może prowadzić takie życie.Niekażdy ma to we krwi: stres, ryzyko, poświęcenie.- Sięgnął do kieszeni iwyjął białą wizytówkę, na środku której był tylko numer telefonu.-Dzwoń, kiedy chcesz.U nas zawsze znajdzie się dla ciebie miejsce.Znowu poklepał mnie po ramieniu i odszedł, zostawiając po sobie echokroków w pustym kamiennym korytarzu.Patrzyłam, jak znika zazakrętem, policzyłam do dziesięciu i wślizgnęłam się za gobelin.Wpołowie tunelu zatrzymałam się i zmieniłam ubranie.Nigdy więcej niewidziałam tej wizytówki.Rozdział 17Wiem, że w filmach o szpiegach zawsze fajnie wygląda, jak agentkazmienia mundurek służącej na zmysłową seksowną suknię balową wczasie, kiedy winda pokonuje trzy piętra.Nie wiem, jak robią to szpiedzyw telewizji, ale mogę zapewnić, że nawet z rzepami sztukę szybkiegoprzebierania się trzeba niezle opracować (nie wspominając już o lepszymoświetleniu niż to w tunelu, który kiedyś należał do kolei podziemnej).To pewnie dlatego spanikowałam, widząc zaskoczenie na twarzy Josha,kiedy na mnie spojrzał.Albo miałam rozpiętą bluzkę, albo spódniczkazahaczyła o majtki, albo jeszcze coś gorszego.Zamarłam.- Wyglądasz.Mam szminkę na zębach.Pajęczynę we włosach.Buty nie do pary, a mojewsparcie jest trzy kilometry stąd!-.niesamowicie.Nigdy w życiu nie czułam się mniej niewidzialna.Zapomniałam o Bex,Macey i ich wspaniałych ciałach, o Liz i jej cudnych blond włosach.Nawet obraz mojej mamy zbladł, kiedy zobaczyłam siebie oczami Josha.Po raz pierwszy od dawna nie chciałam zniknąć.Uświadomiłam sobie, że teraz to ja powinnam coś powiedzieć.Byłubrany w skórzaną kurtkę i spodnie khaki,164które skojarzyły mi się z komandosami marynarki wojennej - pewniewłaśnie teraz mieli pokaz na szkolnym stawie Akademii, więcpowiedziałam:- A ty wyglądasz tak.czysto.- Taaa - poprawił kołnierzyk - moja mama się zorientowała i.no.powiedzmy, że tylko brakowało, a musiałabyś przypinać sobie balowybukiecik.Przypomniało mi się, jak kiedyś tata podarował mamie taki bukiecik.Oczywiście był wyposażony w skaner siatkówki i nadajnik, ale i tak byłoto miłe.Już miałam o tym opowiedzieć, gdy Josh wtrącił:- Przykro mi, ale przegapiliśmy film.Powinienem sprawdzić godziny,zanim cię zaprosiłem.Zaczął się o szóstej.O 19.00 misja była nieco zagrożona, bo agentka i obiekt zdali sobiesprawę, że ominęła ich jakaś okazja, co zdaniem agentki równało sięzmarnowaniu jej najlepszego stroju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]