Podobne
- Strona startowa
- Dziennikow tom odnaleziony Zeromski
- Bear Greg Wiecznosc
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- Jon Trace Tom Shaman 01 Spisek Wenecki
- Eddings Dav
- Anne McCaffrey Sen jak smierc (2)
- Nowak Zdzislaw Zbojecka wyprawa Hodzy Nasredin (4)
- Access 2000 Księga eksperta (4)
- Brooks Terry Potomkowie Shannary
- Tolkien J.R.R Niedokonczone opowiesci t.2 (SC
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- starereklamy.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Można by bronić ją i wspierać.Zdawało się młokosowi, że mu u ramionskrzydła urosły.Teraz zrozumiał, dlaczego ona lubi z nim rozmawiać, dlaczego tak pilnie icierpliwie słucha jego zdań i trzyma się wiernie jego mniemań.Wszakże to prawda: cokol-wiek jej kiedy powiedział, wytłumaczył, objaśnił, tego się trzyma z całą ścisłością i konse-kwencją.Prawdę mówił ten stary pan Granowski! Ona jest nieszczęśliwa! Milczy i szuka ra-tunku! Bronić jej! Bronić do upadłego! Do śmierci!Tymczasem pan Granowski idąc z wolna wzdłuż Plantacyj zdawał sobie sprawę ze swegopostępowania.Jakiż to ma cel i sens? Widział był wczoraj minę tego smarkacza, blask i ciem-ność w jego oczach, nagłe przyblednięcia i uderzenia krwi do czaszki.Pochwycił był jedno,dwa spojrzenia jego na piękną panią Celinę i miał pojęcie ścisłe nie tylko o jakości zjawiska,ale i o jego sile.Był to szał miłosny, zachwyt aż do utraty zmysłów.I cóż z tego? Co z tego zapociecha? Co za wniosek? Należałoby skorzystać.W jakiż sposób? Gdyby tak tego głupta-ska odpowiednio spreparować, naszpikować go nadziejami i rozdmuchać mu imaginację codo możliwości sukcesu.Ułatwić collage z tą blondynką.Któż to wie? Może by się z cza-sem i rzucił w jakiś sposób na Znicę.Któż wie? Może by był gotów kapnąć mu trutkę w her-batę lub filiżankę kawy z likierem? Może Znicę, co prawda, przytulić wojna, i zamknąć mu nazawsze piękne oczęta, ale może go.również wypuścić cało i zdrowo.Mają przecie szubrawcydziwne szczęście.Niezle by było, gdyby miał w domu, u stołu i nad małżeńskim łożem wrogabladego od młodocianych udręczeń, marzącego mordercę, czyhającego zazdrośnika, skryto-bójcę, któremu tęskno.do czynu.Ten mały kryje już pod spuszczonymi powiekami ogieńdiabelski a i piękna pani rozświetla, się do głębi lub ciemnieje na jego widok.Trzeba tobędzie pielęgnować i dobrze podsycać, żeby wyrosło.na piękną zbrodnię.Młodego trzebabędzie przyciągnąć, zdopingować i rozhuśtać do dzieła.Pan Znica może sobie jeszcze bardzoskutecznie wybić zęby na tym prostolinijnym Jasiołdzie.Ale należy poczynać ostrożnie, oh,ostrożnie.114Panu Witoldowi Granowskiemu nie zabrakło środków, ażeby do siebie przywiązać, a ści-ślej mówiąc, przytroczyć młodego Jasiołda.Przede wszystkim udało się za pośrednictwemwywiadowców przywiezć list dla synka od mamusi z Aukowa.Tą samą drogą udało się rów-nież przesłać list od syna do matki.Pomimo zaciekłego oporu młodociany entuzjasta otrzymałod pana de Granno możność zarobkowania zyskowniejszego a bardziej odpowiedniego donatury jego uzdolnienia i wiadomości osiągniętych w szkole.Raz w raz pan Granowski pole-cał Jasiołdowi coś przepisywać, kopiować, kolacjonować, powielać na maszynie.Były topapiery z rozmaitych sekcji enkaenowych, do których potężny mecenas należał.Jasiołdoburzał się na siebie, nienawidził tej roboty, ale koniec końców musiał ją wykonywać zewzględu na możność komunikowania się z matką i, szczerze powiedziawszy, ze względu nato, że diablo potrzebował grosza.Ręka wciąż ofiarna, pomocna staje się wreszcie piękną, todarmo.Jasiołd był obdarty, obtargany, bez butów i bielizny, wiecznie u kolegów zadłużony,jak chart za zwierzyną goniący za każdym centem.Wreszcie, najważniejszym ze środków pozyskania sobie sympatii Jasiołda, użytym przezpana Granowskiego, było skryte i nad wyraz umiejętne pielęgnowanie przywiązania mło-dzieńca do pięknej pani porucznikowej.Zdarzało się bardzo często, że dobrotliwy obojgaprzyjaciel przynosił tak zwane darmowe bilety do teatru albo nadsyłał przez skauta z Enka-enu dwa bilety do kinematografu.W niedziele i święta.pan Granowski z reguły przychodziłna obiad do pani Celiny.Pod nieobecność porucznika, który na front powrócił, spożywanoobiad we troje.Stary pan umiał być wówczas nie tylko przyjemnym światowcem, nad wszelkiwyraz interesującym obywatelem kuli ziemskiej, który na własne oczy wszystko widział i tylerzeczy, pojęć, wiadomości mógł wyświetlić i wprost nauczyć, ale nadto był samą dobrotliwo-ścią i samym pobłażaniem dla skrytych uczuć młodzieńca.Umiał on niewidzialną ręką pro-wadzić niejako zatajone uczucie, ażeby o żaden kamień; przeciwności nie potknęło się w głę-bokiej ciemnicy i nieświadomości, przez którą mu zdążać wypadło.Potrafił wszczynać roz-mowy wytwornie mądre, które zdawały się popędzać ognistą rózgą omdlewające uczucie,trzezwić je, gdy upadało przebite od nagłej rozpaczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]