Podobne
- Strona startowa
- Christian Apocrypha and Early Christian Literature. Transl. By James
- James L. Larson Reforming the North; The Kingdoms and Churches of Scandinavia, 1520 1545 (2010)
- Gulland Sandra Józefina i Napoleon
- Robert.Ludlum. .Klatwa.Prometeusza.(osloskop.net)
- Jordan Robert Wschodzacy Cien
- Grisham John Obronca ulicy
- Fenix 2'90
- Nora Roberts GoÂścinne występy [Książę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- Flawiusz Wojna Zydowska
- Dikotter Frank Wielki głód
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedziała, że nigdy jeszcze nie zetknęła się tak blisko z wieśniakami, to znaczy nigdy nie była w takiej ciżbie, zdana na ich łaskę, osaczona.Zobaczyła prawdziwą twarz Iranu, prawdziwą twarz swoich ziomków.A także przymus czadom.- Ponownie przeszedł go dreszcz.- To był gwałt.zgwałcili jej duszę.Myślę, że teraz wszystko będzie dla niej inne, dla niej i dla nas.Będzie musiała wybrać: rodzinę albo mnie, Iran albo emigrację.Nie chcą nas tutaj.Pora, żebyśmy wyjechali, Charlie.Wszyscy.- Nie masz racji.Może jeśli chodzi o Azadeh i ciebie sprawa wygląda inaczej, ale Irańczycy będą przecież nadal potrzebowali ropy i nadal potrzebne im będą śmigłowce.Czeka nas tutaj jeszcze kilka lat, kilka dobrych lat.- Pettikin poczuł klepnięcie w ramię i obejrzał się.Azadeh już nie spała.Nie słysząc, co mówi do niego Rakoczy, zsunął z głowy hełmofon.- O co chodzi?- Niech pan nie używa radia, kapitanie, i wyląduje na przedmieściach, w miejscu, które panu wskażę.- Muszę.muszę mieć pozwolenie.- Niech pan nie robi z siebie idioty.Pozwolenie od kogo? Tam na dole wszyscy są za bardzo zajęci.Lotnisko w Teheranie jest oblężone - podobnie jak Doszan Tappeh i Galeg Morghi.Niech pan skorzysta z mojej rady i po rozstaniu ze mną wyląduje na małym lotnisku Rudrama.- Muszę o tym poinformować.Domaga się tego wojsko.Rakoczy roześmiał się drwiąco.- Wojsko? I o czym ich pan poinformuje? Że wylądował pan nielegalnie koło Kazwinu, pomógł zabić pięciu albo sześciu cywili i wziął na pokład dwóch cudzoziemców uciekających.no właśnie, przed kim? Przed gniewem ludu?Pettikin odwrócił się z ponurą miną, żeby uzyskać połączenie, ale Rakoczy pochylił się do przodu i mocno nim potrząsnął.- Obudź się, człowieku! Wojsko już nie istnieje.Generałowie oddali zwycięstwo Chomeiniemu.Poddali się!Wszyscy spojrzeli na niego w milczeniu.Helikopter przechylił się na bok.Pettikin wyrównał szybko kurs.- Zeszłej nocy generałowie kazali wojsku wracać do koszar.Wszystkim oddziałom.wszystkim służbom.Ustąpili przed Chomeinim i jego rewolucją.Nie ma teraz żadnego wojska, żadnej policji, żadnych żandarmów.Chomeini ma w ręku absolutną władzę: Lud zwyciężył!- To niemożliwe - mruknął Pettikin.- W żadnym wypadku - potwierdziła wystraszona Azadeh.- Wiedziałby o tym mój ojciec.- Wielki Abdollah? - zapytał z kpiną w głosie Rakoczy.- Teraz już wie.jeśli jeszcze żyje.- To nieprawda.- To możliwe, Azadeh - powiedział cicho Erikki.- To wyjaśnia, dlaczego nie widzieliśmy po drodze żadnej policji ani wojska.Dlaczego tłum odnosił się do nas z taką wrogością!- Generałowie nie mogli tego zrobić - stwierdziła drżącym głosem, a potem odwróciła się do Rakoczego.- To by oznaczało samobójstwo dla nich i tysięcy innych.Powiedz prawdę, na Allaha!Na twarzy Rosjanina malował się triumf.Cieszył się, że może zasiać niepokój i jeszcze bardziej wyprowadzić ich z równowagi.- Teraz Iran jest w rękach Chomeiniego, jego mułłów i gwardii rewolucyjnej - wycedził.- To kłamstwo.- Jeśli to prawda, Bachtiar jest skończony - stwierdził Pettikin.- Nigdy nie.- Ten głupiec nie zdążył nawet przejąć władzy! - Rakoczy wybuchnął śmiechem.- Ajatollah Chomeini napędził stracha generałom, a teraz poderżnie im gardła.- W takim razie wojna domowa jest skończona.- Ach, wojna.- mruknął chmurnie Rakoczy.- Dla jednych skończona, dla innych nie.- Właśnie - podjął, drażniąc się z nim Erikki.- Jeśli to prawda, wojna skończyła się także dla ciebie: dla całego Tudehu i marksistów.Chomeini wszystkich was wyrżnie.- O nie, kapitanie.Ajatollah był mieczem, który pokonał szacha, ale to lud dzierży ten miecz w ręku.- Chomeini razem ze swoimi mułłami i ludem zniszczy was.Komunistów nienawidzi tak samo mocno jak Amerykanów.- Lepiej poczekajcie.Po co macie się znowu łudzić.Chomeini jest człowiekiem praktycznym i niezależnie od tego, co dzisiaj mówi, lubi władzę.Pettikin zobaczył, że Azadeh pobladła.Jego też przeszedł dreszcz.- A Kurdowie? - zapytał chłodno.- Co będzie z Kurdami?Rakoczy pochylił się do przodu z dziwnym uśmiechem.- Jestem Kurdem bez względu na to, co Fin naopowiadał ci na temat Sowietów i KGB.Ciekawe, czy potrafi udowodnić to, co mówi.Oczywiście, że nie.Co się tyczy Kurdów, Chomeini, jeśli mu się pozwoli, będzie próbował nas wyeliminować.Wraz z innymi mniejszościami plemiennymi i religijnymi, cudzoziemcami, burżuazją, obszarnikami, bankierami, poplecznikami szacha i wszystkimi, którzy nie przyjmą jego interpretacji Koranu.Jeśli mu się pozwoli, przeleje rzekę krwi w imię swego Allaha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]