Podobne
- Strona startowa
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (4)
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)
- cook islands rarotonga v1 m56577569830504030
- Glen Cook Zolnierze zyja
- Lem Stanislaw Dzienniki gwiazdowe t.1 (SCAN d
- Crowley John PóÂźne lato
- Brown Dan Anioly i demony (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jaciekrece.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Twoje zdrowie. Edward wzniósł pipetę i chwilę trzymał ją w górze, poczym upuścił sobie jeden mililitr roztworu na koniec języka.Wziął do ust łykwody, popłukał i połknął. I co? spytał nerwowo Kevin po chwili milczenia. Ciut, ciut gorzkawe. Edward kilka razy otworzył i zamknął usta, żebylepiej poczuć smak. I nic więcej? Zaczyna mi się odrobinę kręcić w głowie. W głowie to ci się pokręciło, zanim zacząłeś odparł Kevin. Przyznaję, że temu małemu doświadczeniu brak naukowej kontroli za-chichotał Edward. Wszystko, co poczuję, może być efektem placebo. Naprawdę nie powinienem był przykładać do tego ręki.Muszę nalegać,żebyś jeszcze dzisiaj zbadał sobie mocz i kreatyninę. Ohoho! przerwał Edward. Coś się dzieje!81 Boże! Co? Widzę fale kolorów, które przybierają ameboidalne kształty i poruszają sięwokół mnie jakby w jakimś wielkim kalejdoskopie. Masz ci los! jęknął Kevin.Wlepił wzrok w twarz Edwarda, która nabrałanieobecnego, natchnionego wyrazu. Teraz słyszę dzwięki, jakby syntezatora.I trochę zaschło mi w ustach.Jestcoś nowego: mam parestezje w rękach, jakby coś mnie gryzło albo szczypało.Dziwaczne uczucie. Może kogoś wezwać? dopytywał się Kevin.Ku jego zdziwieniu Edward pochwycił go za ramiona i trzymał z niezwykłąsiłą. Mam wrażenie, że pokój się porusza.I jakbym się lekko dławił. Dzwonię po pomoc oświadczył Kevin.Jego własne tętno galopowało.Spojrzał w stronę telefonu, ale Edward jeszczewzmocnił uścisk. Wszystko w porządku.Kolory znikają.To już przechodzi.Zamknął oczy, ale trwał nieporuszony.Ciągle jeszcze trzymał się Kevina.Wreszcie otworzył oczy i westchnął. Uaa! powiedział.Dopiero teraz uświadomił sobie, że ściska Kevina zaramiona.Puścił go, odetchnął głęboko i wygładził jego marynarkę. Myślę, żeodpowiedz już mamy. To był idiotyzm! warknął Kevin. Przeraziłeś mnie śmiertelnie.Jużmiałem wzywać pogotowie. Uspokój się.Nic takiego się nie stało.Niepotrzebnie wyłazisz ze skóryz powodu sześćdziesięciosekundowej reakcji psychodelicznej.Kevin pokazał mu zegar. To nie było sześćdziesiąt sekund.Raczej dwadzieścia minut.Edward podniósł wzrok na zegar. Czy to nie ciekawe? Nawet poczucie czasu uległo zniekształceniu. Ale tak ogólnie dobrze się czujesz? W porządku! oświadczył z naciskiem Edward. Właściwie nawet le-piej niż w porządku.Czuję się. urwał, próbując ubrać w słowa swoje we-wnętrzne doznania. Czuję się rześki, energiczny, jak po wypoczynku.I umysłmam wyjątkowo jasny, jakby wyostrzony.Mógłbym wręcz powiedzieć, że od-czuwam lekką euforię, ale to może być tylko radość z pozytywnego rezultatu;dowiedliśmy właśnie, że ten nowy grzyb wytwarza substancję halucynogenną. Nie bądzmy tacy hojni z tym my.Ty dowiodłeś, nie ja.Odmawiam przy-pisywania sobie jakiejkolwiek zasługi dla tego wariactwa. Ciekawe, czy te alkaloidy są takie same jak w Claviceps zastanawiał sięEdward. Nie miałem nawet cienia zaburzeń krążenia obwodowego, jak przyergotaminie.82 Obiecaj mi przynajmniej, że po południu sprawdzisz sobie z i kreatyninę poprosił Kevin. Nawet jeśli ty się nie denerwujesz, to ja tak. Dobrze, jeśli to ci ma spędzać sen z powiek.Sprawdzę.Na razie chciałbymwięcej tych przetrwalników.Czy to możliwe? Możliwe, bo udało mi się określić warunki środowiskowe jakich ten grzybpotrzebuje do wzrostu, ale nie mogę ci obiecać, że będzie tego dużo.Nie zawszeudaje się zmusić grzyb, żeby wytworzył przetrwalniki. Zrób co się da.Pamiętaj, że najprawdopodobniej będzie z tego niezły arty-kulik.Edward popędził na kampus, żeby złapać autobus do centrum medycznego.Nie mógł być bardziej zadowolony.I nie mógł się doczekać, aż powie Kim, żeteoria zatrucia jako przyczyny opętania w Salem nie zginęła i ma się dobrze.Kim nie mogła się wprost doczekać, żeby zobaczyć, jak postępują prace w ma-jątku, ale jeszcze bardziej była ciekawa, po co dzwonił do niej ojciec.Ponieważbyło jeszcze dość wcześnie, by mogła go złapać w domu przed wyjazdem do biu-ra, zahaczyła o Marblehead.W domu rodziców skierowała się prosto do kuchni.Tak jak przewidywała,zastała Johna przy długiej porannej kawie ze swoim przydziałem gazet.Był towysoki i mocno zbudowany mężczyzna, w czasach harwardzkich, jak powiadano,tęgi sportowiec.Jego głowę wieńczyła gęsta grzywa włosów, niegdyś tak ciem-nych i lśniących jak Kim.Z biegiem lat nabrały wytwornej siwizny, nadając mustereotypowo paternalistyczny wygląd. Dzień dobry, Kimmy rzucił nie odrywając oczu od gazety.Kim sama się obsłużyła i nalała sobie pienistej cappuccino z ekspresu. Jak tam się sprawuje ten twój samochód? spytał John.Gazeta głośnozaszeleściła, gdy przewrócił stronę. Mam nadzieję, że oddajesz go regularniedo przeglądu, tak jak ci mówiłem.Kim nie odpowiedziała.Przywykła, że ojciec ciągle traktuje ją jak małą dziew-czynkę, ale trochę ją to złościło.Stale ją instruował, jak ma sobie organizowaćżycie.Im była starsza, tym częściej myślała, że kto jak kto, ale on nie powiniennikomu udzielać rad, zważywszy na to, co zrobił z własnym życiem i małżeń-stwem. Słyszałam, że wczoraj do mnie dzwoniłeś powiedziała.Usiadła przy oknie we wnęce z widokiem na ocean
[ Pobierz całość w formacie PDF ]