Podobne
- Strona startowa
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (4)
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)
- cook islands rarotonga v1 m56577569830504030
- Glen Cook Zolnierze zyja
- R01 05
- Margit Sandemo Saga o czarnoksiezniku t. 3
- Chmielewska Joanna Wielki diament T 1 (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zuzanka005.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawsze było mnóstwo dokumentów z wydziału dochodzeniowego, z laboratorium, ze szpitali i od lekarzy rodzinnych, w końcu z policji.Do tego lekarze musieli przeglądać preparaty mikroskopowe przygotowywane do każdego przypadku przez laboratorium histologiczne.Jack usiadł i odepchnął na bok część papierów od dawna zalegających biurko, żeby zrobić nieco miejsca do pracy.- Dobrze się czułeś rano? - zapytał Chet.- Troszkę mnie trzęsło - przyznał Jack.Wydobył aparat telefoniczny spod sterty raportów laboratoryjnych i otworzył pierwszą z przyniesionych przed chwilą teczek.Zaczął przeglądać jej zawartość.- A ty?- Świetnie.No aleja przywykłem do odrobiny wina i czegoś tam jeszcze.A poza tym wspomnienie tych kurczaczków pomaga, szczególnie Colleen.Wieczór jest aktualny, co?- Chciałem o tym porozmawiać.- Obiecałeś - przypomniał Chet.- Właściwie to nie obiecałem - uznał Jack.- No co ty - prosząco zaczął Chet.- Nie załamuj mnie.Będą czekały na nas.Mogą sobie pójść, jak pokażę się sam.Jack wnikliwie przyjrzał się koledze zza biurka.- Nie rób mi tego.Proszę! - nalegał Chet.- Niech tam, w porządku - zgodził się niechętnie Jack.- Tylko ten raz.Szczerze powiedziawszy, nie wiem, do czego mnie potrzebujesz.Sam doskonale dajesz sobie radę.- Dzięki, chłopie.Jestem twoim dłużnikiem.Jack znalazł kartę identyfikacyjną z numerami telefonów do Maurice’a Harda, męża Susanne.Były dwa, do biura i domowy.Zadzwonił do domu.- Do kogo dzwonisz?- Jesteś wścibskim sukinsynem - zażartował Jack.- Muszę cię kontrolować, żebyś przypadkiem sam się nie wyrzucił z roboty.- Dzwonię do męża kolejnej ofiary naszej dziwnej infekcji.Właśnie wykonałem badania i jestem w kropce.Z klinicznego punktu widzenia wygląda na dżumę, ale nie wierzę, że to dżuma.Słuchawkę podniosła gosposia.Poproszona o przywołanie pana Harda, poinformowała, że Hard jest w pracy.Jack zadzwonił pod drugi numer.Tym razem odebrała sekretarka.Wyjaśnił, kim jest, i połączyła go.- Jestem zaskoczony - powiedział do Cheta, zasłaniając dłonią słuchawkę.- Facetowi dopiero co zmarła żona, a on siedzi w biurze.To jest możliwe tylko w Ameryce!Maurice Hard w końcu się zgłosił.Głos miał napięty.Bez wątpienia ten człowiek znajdował się w głębokim stresie.Jack uważał, że mógłby powiedzieć coś o swych uczuciach, o tym, jak mu przykro, czy coś podobnego, lecz coś go powstrzymało.Zamiast tego jeszcze raz się przedstawił, wyjaśnił, kim jest i po co dzwoni.- Czy nie powinienem przedtem porozumieć się ze swoim prawnikiem? - zapytał Maurice.- Prawnikiem? A dlaczego z prawnikiem?- Rodzina mojej żony snuje dziwaczne przypuszczenia.Uważają, że miałem coś wspólnego ze śmiercią żony.Są szaleni.Bogaci, ale kompletnie szaleni.Mieliśmy z Susanne lepsze i gorsze dni, ale nigdy nie skrzywdzilibyśmy się nawzajem w żaden sposób.- Czy nie wiedzą, że pańska żona zmarła na śmiertelną chorobę, którą się zaraziła w szpitalu? - zapytał zaskoczony przebiegiem rozmowy Jack.- Starałem się im to wyjaśnić.- Naprawdę nie wiem, co powiedzieć.Nie do mnie należy udzielanie panu rady w sprawie prawnego zabezpieczenia.- A niech tam, niech pan zadaje te swoje pytania - zgodził się Maurice Hard.- Nie wydaje mi się, żeby to miało sprawiać jakąś różnicę.Ale proszę pozwolić, że ja pierwszy o coś pana zapytam.Czy to była dżuma?- To jeszcze nie jest przesądzone.Obiecuję, że jak tylko się upewnimy, przedzwonię do pana.- Byłbym bardzo zobowiązany.No więc, co chciałby pan wiedzieć?- Wiem, że ma pan psa.Czy jest zdrowy?- Jak na siedemnastoletniego psa to jest zdrowy.- Proponowałbym panu, aby zabrał go pan do weterynarza i kazał zbadać, wyjaśniając, że pańska żona zmarła na bardzo groźną chorobę zakaźną.Chciałbym mieć pewność, że cokolwiek to jest, pies nie jest nosicielem.- A mogłoby tak być? - zapytał zaniepokojony Maurice.- Możliwość jest niewielka, ale istnieje - odpowiedział Jack.- Dlaczego nie powiedzieli mi o tym w szpitalu? - zapytał Maurice Hard.- Na to nie umiem panu odpowiedzieć.Jednak przypuszczam, że wspomnieli, iż powinien pan brać antybiotyki?- Tak, już zacząłem.Ale ta sprawa z psem wytrąciła mnie z równowagi.Powinni powiedzieć.- Jest jeszcze sprawa podróżowania - powiedział Jack.- Jak zostałem poinformowany, pańska żona nie odbywała ostatnio żadnych podróży, prawda?- Owszem - przytaknął Maurice.- Źle się czuła w ciąży, głównie z powodu chorego kręgosłupa.Nie wyjeżdżaliśmy nigdzie z wyjątkiem wycieczki do naszego domku w Connecticut.- Kiedy byliście tam państwo ostatni raz?- Jakieś półtora tygodnia temu.Lubiła tam przebywać.- To wiejska posiadłość?- Siedemdziesiąt akrów pól i las - wyjaśnił z dumą Maurice.- Piękny zakątek.Mamy nawet własny staw.- Czy pańska żona wychodziła na spacery do lasu?- Codziennie.To była jej największa przyjemność.Uwielbiała karmić sarny i króliki.- Czy dużo tam królików?- Wie pan, jak to jest z królikami.Za każdym razem, kiedy zjawialiśmy się na wsi, było ich więcej.Prawdę powiedziawszy, to prawdziwe utrapienie.Wiosną i latem zżerają wszystkie kwiaty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]