Podobne
- Strona startowa
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Michael Barrier The Animated Man, A Life of Walt Disney (2007)(2)
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Michael Barrier Animated Man. A Life of Walt Disney (2007)
- Estep Jennifer Akademia mitu 02 Pocałunek Gwen Frost
- Trocki Lew Moje życie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- commandos.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem kucnął i zaczął się przesuwać pod ukośną belką.Obejmował słup oburącz,przyciskając do niego miecz.Kate podbiegła i wbiła sztylet w jego dłoń.Odskoczyła, dała nura pod ukośnywspornik po drugiej stronie i kopniakiem strąciła stopy Maleganta z krokwi.Za-wisł bezradnie, przyszpilony nożem do belki.Nie jęknął nawet, tylko kurczowozagryzł zęby.Ci faceci naprawdę byli cholernie wytrzymali, pomyślała.Nie wypuszczając z ręki miecza, próbował przerzucić nogę przez krokiew.Ale zanim mu się to udało, Kate wróciła na poprzednie miejsce.Ich spojrzenia sięzetknęły.Dobrze wiedział, co ona zamierza zrobić. Zgnijesz w piekle warknął.369 Ty pierwszy.Wyszarpnęła sztylet ze wspornika i sir Guy runął w dół.Spadł na umieszczonątrzy metry niżej poziomą żerdz, z której zwieszały się chorągwie.Nadział siębrzuchem na sterczący z niej, spiralnie skręcony ozdobny grot.Wisiał na nimprzez chwilę, ale żerdz pękła pod jego ciężarem i z hukiem zwalił się na stół.Cynowe talerze i puchary poleciały wysoko w powietrze.Rycerze odskoczyli naboki.Malegant legł bez ruchu w stercie porozrzucanego jadła.Oliver wskazał Kate palcem i ryknął: Zabić go! Zabić!Okrzyk rozbrzmiał echem w całym holu.Strażnicy przy drzwiach sięgnęli pohaki.Lord Oliver nie czekał.Energicznie ruszył w stronę wyjścia, za nim biegłoczterech zbrojnych.Wszyscy obecni w sali, nie wyłączając służących i kuchcików, zaczęli powta-rzać: Zabić go!Kate pognała biegiem po krokwi ku przeciwległej ścianie.Jedna strzała prze-leciała tuż obok niej, druga wbiła się w belkę.Na szczęście łucznicy nie mieliczasu, żeby dobrze wycelować.Po tej stronie także znajdowały się niskie drew-niane drzwi.Dopadła ich i z impetem natarła ramieniem, ale otworzyły się lekko.Dała nura w zalegające za nimi ciemności.Była w tak ciasnej przestrzeni, że gdy się wyprostowała, uderzyła głowąo sklepienie.Uzmysłowiła sobie, że znalazła się w północnym końcu wielkie-go holu, a to oznaczało, iż nie ma tu żadnych innych pomieszczeń.Mur na wprostpowinien być zewnętrzną ścianą zamku, a więc.Po omacku pchnęła kamienne sklepienie i odchyliła klapę.Szybko wdrapałasię na dach i zsunęła ostrożnie na okap nad dziedzińcem.Widać stąd było jak na dłoni wojska prowadzące oblężenie.Płonące strzałyprzelatywały łukiem ponad murami i spadały na gród pod nią.Aucznicy na blan-kach w pośpiechu mierzyli do atakujących.Z bombard wycelowanych w równinęodpalano wielkie żelazne strzały.Kanonierami kierował Robert de Kere.Krążyłmiędzy działami i wykrzykiwał rozkazy.Na szczęście nie patrzył w tę stronę.Kate przykucnęła, zakryła dłonią ucho i cicho zawołała: Chris?De Kere odwrócił się gwałtownie i uniósł rękę do głowy.Zaczął się rozglądaćpo murach obronnych i dziedzińcu.To on miał odbiornik!Nagle ją zauważył.Rozpoznał natychmiast.Pobiegła na skraj budowli. Kate? odpowiedział Chris. Jestem tu, na dole.Schylając głowę przed ognistymi pociskami, wybiegł na dziedziniec i popa-trzył w górę.Natychmiast dostrzegł ją na krawędzi dachu.Pomachał ręką, alechyba nie zauważyła tego w zapadającym zmroku.370.ważaj, to. wyłowił poprzez serię głośnych trzasków.Spojrzał w dru-gą stronę.Zobaczył lorda Olivera, który w towarzystwie czterech zbrojnych poja-wił się w drzwiach zamku.Skręcili w kierunku stojącego na uboczu przysadziste-go budynku, zapewne arsenału.Chris ruszył za nim.Nagle u jego stóp wylądowała ognista kula i potoczyła siępod ścianę.Popatrzył ze zdumieniem na odciętą ludzką głowę.Przez płomieniewidać było szeroko rozwarte oczy i rozdziawione usta.Rozszedł się swąd palone-go mięsa, zaskwierczał tłuszcz.Biegnący żołnierz odtrącił ją kopniakiem, jakbyto była piłka.Płonąca strzała otarła się o ramię Chrisa, pozostawiając na rękawie smugężółtych płomyków.Poczuł ostrą woń smoły, żar przeniknął przez tkaninę, ogieńbuchnął w twarz.Rzucił się na ziemię i zaczął trzeć ramieniem o bruk, lecz niewie-le to pomogło.Uklęknął, sztyletem porozcinał rzemienie dubletu, zdjął go i od-rzucił.Drobne kropelki smoły tliły się jeszcze na rękawie koszuli.Zebrał garśćpiachu i zaczął nim pocierać rękę.Wreszcie zdołał stłumić ogień. Słyszysz mnie, Andre? zawołał. Idę do was.Nie było odpowiedzi.Zaniepokojony ruszył w kierunku drzwi arsenału.Niespodziewanie wyłoniłsię z nich lord Oliver.Za nim szli Marek i profesor, żołnierze popychali ich czub-kami mieczy.Chrisowi serce zabiło mocniej.Miał przeczucie, że tym razem Oli-ver każe ich zabić. Kate? Słucham. Widzę ich. Gdzie? Kierują się do bocznego wejścia.Chciał iść za nimi, gdy uzmysłowił sobie, że nie ma żadnej broni.Rozejrzałsię.Kilka metrów dalej leżał twarzą do ziemi martwy żołnierz, z jego plecówsterczała płonąca strzała.Szybko podbiegł i wyjął miecz z ręki trupa: Chris! usłyszał przez radio.To był męski, nieznany mu głos.Rozejrzał się po dziedzińcu, ale wokół nie-go przebiegali tylko zaaferowani obrońcy; w kilku miejscach buchały płomienie,strzały ze świstem rozcinały powietrze. Tu jestem, Chris. Głos brzmiał łagodnie, miękko.Hughes zauważył mężczyznę na murze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]