Podobne
- Strona startowa
- Farmer Philip Jose wiat Rzeki 04 Czarodziejski labirynt
- Pullman Philip Mroczne materi Zorza polnocna (Zloty Kompas)
- Pullman Philip Mroczne materie 01 Złoty kompas
- Pullman Philip Mroczne materi Zloty kompas
- Farmer Philip Jose Ciala wiele cial
- Pullman Philip Mroczne materie 3 Bursztynowa luneta
- Philip K. Dick, Roger Zelazny Deus Irae
- Farmer Philip Jose Przebudzenie kamiennego boga (S
- Roderick Thorp Szklana pulapka
- Henryk Sienkiewicz Potop tom 3
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To kradzież oświadczyłam. Prawo żniwiarzy! wykrzyknął ktoś za plecami tłumu. Słyszałam cię, Harry Suggett rozpoznałam głos, nie podnosząc wzroku.Na tłum padł strach; nikt nie był tu anonimowy, nikt bezkarnie nie mógł mi rzucić wyzwania. To kradzież powtórzyłam spokojnie. Wiecie, co wielebny Pearce mówi o kradzieży: pójdzieciedo piekła.Wiecie, co prawo mówi o kradzieży: pójdziecie do więzienia.A teraz posłuchajcie, co ja wampowiem o kradzieży: każdy, kogo złapię choćby z jednym ziarenkiem w kieszeni, zostanie natychmiast przeka-zany w ręce sędziego, a jego rodzina co do jednej osoby zostanie tego samego dnia bez dachu nad głową.Przez tłum przeszedł szum, prawie jęk, wielkie oooooch", z miejsca stłumione. Dla Acre nie ma pokłosia, dopóki brygada z przytułku w Chichester nie zbierze najpierw pokłosiadla mnie uprzedziłam ostro. Dopiero gdy pola zostaną oczyszczone, pozwolę wam sprawdzić, czy nic niezostało.Znów rozległ się jęk przerażenia.Nic jednak nie mogli powiedzieć.Z tyłu tłumu stała kobieta, młodadziewczyna, Sally Rose, panna z dzieckiem.Podniosła szorstki fartuch do oczu i cicho płakała. A teraz do pracy poleciłam cicho. Jeśli nie będzie złodziejstwa i oszukiwania, sami ocenicie,że nie jestem nieuczciwa.Słysząc łagodniejszy ton mego głosu, podnieśli wzrok.Na ich twarzach malowało się podejrzenie,niepokój, a ręce zacisnęły się w pradawnym geście czarnej magii, chroniącym przed czarownicami.Zostałam na polu przez cały dzień, a i tak nie skosiliśmy całości.Nieprawdopodobne żniwa, cudowneżniwa.Nie obsiewane dotychczas wspólne grunty zdawały się przez wszystkie te niewinne wrzosowe latatęsknić do wydania z siebie bladożółtego pszenicznego morza.Nie spostrzegłam, aby ktoś podkradał zboże, apilnowałam czujnie, chociaż czułam, że mój umysł pogrążył się w ospałości i rozleniwieniu.Kiedy słońce zaczęło zachodzić póznym popołudniem, a niebo przypominało ciepłą macicę perłowąupstrzoną pierzastymi obłoczkami, różowymi i perłowoszarymi o zmierzchu, powiedziałam: W porządku.Możecie teraz przerwać.Zaczekałam, aż oczyszczą sierpy i ułożą je porządnie na wozie.Potem założyli kaftany, a kobietynarzuciły chusty na ramiona.Zmęczonym krokiem ruszyli do domów.Patrzyłam, jak schodzą z pola wmilczeniu, jak gdyby zbyt znużeni i smutni, by podejmować rozmowę.Zwieżo zaślubiona para kroczyła razem,objęta ramionami, lecz głowy młodych małżonków pochyliły się ku sobie raczej w geście współczucia niżnamiętności.Starsze pary kroczyły ramię w ramię.Czuło się przepaść między mężem i żoną; skutek dzieleniaod wielu lat biedy, która nie ma końca.%7łycie pełne żalu.Sprawdziłam, czy aby zamknęli starannie ogrodzenie.Zledziłam wzrokiem postaci oddalające się ku Acre.Siedziałam na koniu w bezruchu, aż gromada zniknęła zarogiem.Zostałam sama w mrocznym lesie.Potem przeprawiliśmy się z Tobermorym brodem przez rzekęFenny i ruszyliśmy kłusem ścieżką w stronę podjazdu i do domu.RLTUspokoiłam się.Dzień dobrej pracy, a plony lepsze niż mogłam oczekiwać.Jeśli będę miała szczęście,jeśli raz jeszcze okażę się boginią dobrej pogody, cała hazardowa rozgrywka się opłaci.Jeśli spłacę najbardziej palące długi, a pozostałym wierzycielom przekażę znaczne raty, Wideacreodzyska dobre imię w środowisku wielkiej finansjery.Kiedy się przekonają, że radzę sobie ze spłatą długów,przestaną snuć intrygi przeciwko mnie.Oddanie części pożyczek w złocie i świetne plony oto dobre zabez-pieczenie.Ludzie interesu zachowują się jak lisy: karmią konające zwierzęta, a zabijają tylko najsłabszązdobycz.Okrążyli Wideacre, licząc na jej klęskę.Widząc oznaki sukcesu, pospieszą znów z hojnym kredytem.Balansowałam między ruiną a triumfem.Powodzenie zależało od tego, czy zdążę zebrać pszenicę,zanim zepsuje się sprzyjająca pogoda, zanim zniszczy zbiory.A rozporządzałam przecież zbuntowaną, złośliwąniedożywioną siłą roboczą.Jeśliby mi się udało, dostałabym szczodrą zapłatę od pana Gilby'ego, Wideacre zaśzyskałaby zabezpieczenie na co najmniej rok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]