Podobne
- Strona startowa
- Gaiman Neil Amerykanscy Bogowie
- finanse miedzynarodowe
- Bishop Anne Efemera 02 Belladonna
- R 17
- ABC systemu Windows XP (2)
- James P.D Czarna wieza
- Carroll Jonathan Calujac ul (2)
- Alberto Moravia Rzymianka
- Sawicka Wioletta (tom 3) JeÂśli się odnajdziemy, kotku
- Appian z Aleksandrii Historia Rzymska I XII
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I Koralina w głębi serca poczuła pewność, że to, co ujrzała w lustrze, było jedynie złudzeniem.Usiadła na kanapie i zjadła jabłko.– Proszę – rzuciła druga matka – nie utrudniaj.– Weszła do salonu i dwukrotnie klasnęła w dłonie.Odpowiedział jej szelest i nagle na podłodze pojawił się czarny szczur.Patrzył na nią, unosząc głowę.– Przynieś mi klucz – poleciła.Szczur pisnął i przebiegł przez otwarte drzwi wiodące do mieszkania Koraliny.Po chwili wrócił, wlokąc za sobą klucz.– Czemu po tej stronie nie macie własnego klucza? – spytała Koralina.– Istnieje tylko jeden klucz, tylko jedne drzwi – wyjaśnił drugi ojciec.– Csiiii – uciszyła go druga matka.– Nie zawracaj naszej drogiej Koralinie głowy takimi drobiazgami.– Wsunęła klucz do dziurki i przekręciła.Zamek zgrzytnął i zatrzasnął się ze szczękiem.Druga matka włożyła klucz do kieszeni fartucha.Na zewnątrz niebo zaczynało jaśnieć, czerń przechodziła w świetlistą szarość.– Skoro nie chcemy niczego przekąsić – powiedziała druga matka – powinniśmy przespać się, tak dla zdrowia.Wracam do łóżka, Koralino, i sugeruję, żebyś uczyniła to samo.Położyła długie białe palce na ramieniu drugiego ojca i wyprowadziła go z pokoju.Koralina podeszła do drzwi w przeciwległym kącie salonu.Szarpnęła, były jednak zamknięte na klucz.Drzwi sypialni drugich rodziców także zostały zamknięte.Czuła ogromne zmęczenie, nie chciała jednak spać w sypialni, nie chciała spać pod tym samym dachem, co druga matka.Drzwi frontowe nie były zamknięte.Koralina wyszła na dwór, na skąpane w świetle świtu kamienne stopnie.Usiadła na najniższym.Było jej zimno.Coś włochatego otarło się o jej bok jednym płynnym, sugestywnym ruchem.Koralina podskoczyła, po czym odetchnęła z ulgą, przekonawszy się, co to.– Ach, to ty – rzekła do czarnego kota.– Widzisz – powiedział kot.– Nietrudno mnie rozpoznać, prawda? Choć nie mam imienia.– A gdybym chciała cię zawołać?Kot zmarszczył nos, przybierając wyniosłą minę.– Wołanie kotów – odparł, jakby zdradzał jej wielką tajemnicę – to zwykle niezbyt produktywna czynność.Równie dobrze można by przyzywać trąbę powietrzną.– A gdyby chodziło o obiad? – spytała Koralina.– Czy wtedy nie chciałbyś, żebym cię zawołała?– Oczywiście – powiedział kot.– W zupełności jednak wystarczyłby krótki okrzyk „obiad”.Widzisz? Wcale nie potrzeba imion.– Czego ona chce ode mnie? Dlaczego chce, żebym z nią została?– Przypuszczam, że pragnie czegoś, co mogłaby kochać – wyjaśnił kot.– Czegoś poza nią samą.Może też chciałaby coś do jedzenia.Trudno orzec, gdy ma się do czynienia z podobnymi istotami.– Mógłbyś mi coś poradzić? – poprosiła Koralina.Przez moment kot sprawiał wrażenie, jakby zamierzał powiedzieć coś sarkastycznego.Potem poruszył wąsami.– Rzuć jej wyzwanie.Nie ma gwarancji, że będzie grać uczciwie, ale takie stwory uwielbiają gry i wyzwania.– To znaczy, jakie stwory? – wtrąciła Koralina.Kot nie odpowiedział, jedynie przeciągnął się rozkosznie i odszedł.Po chwili zatrzymał się, odwrócił i rzekł:– Na twoim miejscu wróciłbym do środka, przespałbym się.Czeka cię długi dzień.A potem kot zniknął.Koralina jednak uświadomiła sobie, że miał rację.Zakradła się cicho do milczącego mieszkania, mijając zamknięte drzwi sypialni, w której jej druga matka i drugi ojciec.co właściwie robili, zastanowiła się.Spali? Czekali? A potem przyszła jej do głowy myśl, że gdyby otworzyła drzwi sypialni, ujrzałaby za nimi pusty pokój.Czy też, dokładniej rzecz biorąc, pokój jest pusty i pozostanie pusty do chwili, gdy nie otworzy drzwi.W jakiś sposób ta myśl dodała jej otuchy.Koralina weszła do zielono-różowej parodii własnej sypialni.Zamknęła drzwi i podciągnęła pod nie skrzynię z zabawkami – nie zatrzymałaby intruza, lecz miała nadzieję, że hałas, jakiego narobiłby ktoś usiłujący pokonać przeszkodę, wystarczyłby, żeby ją obudzić.Zabawki w skrzynce wciąż jeszcze spały, poruszały się i mamrotały, gdy przesuwała pudło.Potem znów zapadły w głęboki sen.Koralina zajrzała pod łóżko w poszukiwaniu szczurów, niczego jednak nie dostrzegła.Zdjęła szlafrok i kapcie, położyła się i błyskawicznie zasnęła.Zdążyła jedynie zastanowić się przełomie, co właściwie miał na myśli kot, mówiąc „wyzwanie”.VI.Obudziły ją promienie słońca, padające prosto na twarz.Przez moment Koralina czuła się całkowicie zagubiona.Nie wiedziała, gdzie jest, nie była nawet pewna, kim jest.Zdumiewające, jak wiele z tego, czym jesteśmy, łączy się z łóżkami, w których budzimy się rankiem.I jak niezwykle krucha jest ta świadomość.Czasami, gdy Koralina marzyła, że bada Arktykę, puszczę Amazonki czy najczarniejszą Afrykę, zdarzało jej się zapomnieć, kim jest.Dopiero gdy ktoś potrząsnął nią bądź wymówił jej unię, powracała z odległości miliona mil i w ułamku sekundy musiała sobie przypomnieć, kim jest, jak się nazywa i co to za miejsce.Teraz w twarz świeciło jej słońce.Była Koraliną Jones.O, tak.A potem zielenie i róże pokoju, w którym przebywała, i szelest dużego, malowanego, papierowego motyla, który, trzepocząc skrzydełkami, krążył pod sufitem, powiedziały jej, gdzie się ocknęła.Wyskoczyła z łóżka.Uznała, że jest dzień, toteż nie może włożyć szlafroka, piżamy i kapci, nawet jeśli oznacza to przywdzianie ubrań drugiej Koraliny.Czy w ogóle istniała druga Koralina? Nie, niemożliwe, była tylko ona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]