Podobne
- Strona startowa
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Robin Dopuszczalne ryzyko by sneer
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- cook islands rarotonga v1 m56577569830504030
- Plazy Gilles Prawdziwa Marlena Dietrich (2)
- Henryk Sienkiewicz potop
- Oramus Marek Senni zwyciezcy (SCAN dal 969)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Narayan z ulgą nieomal przyjął zmianę kierunku pytań - Jesteśmy wyjęci spod prawa.W chwili, gdy składamy przysięgę Kinie, ściągamy na siebie karę śmierci.Jamadar wie, ilu ludzi liczy jego oddział, może nawiązać kontakty z kilkoma innymi jamadarami, ale nie ma pojęcia, ile jest oddziałów, ani jak są liczne.Są sposoby, dzięki którym potrafimy się rozpoznać, sposoby komunikacji, rzadko jednak się ośmielamy spotykać w większych grupach.Ryzyko jest zbyt wielkie.- Podczas święta Świateł zbieramy się najliczniej, wówczas każdy oddział wysyła swych członków, aby odprawił ceremonie w Gaju Przeznaczenia - dodał SindhuNarayan uciszył go jednym gestem.- Wielki, święty dzień, niewiele jednak różniący się od święta Shadar noszącego tę samą nazwę.Pojawiają się na nim liczni kapitanowie oddziałów, niewielu szeregowych członków przyprowadzają jednak ze sobą.Oczywiście kapłani są tam również.Podejmuje się określone postanowienia, osądza sporne sprawy, myślę jednak, że w zasadzie uczestniczy w nim nie więcej niż jeden na dwudziestu wiernych.Przypuszczam więc, że jest nas dzisiaj od tysiąca do dwóch; ponad połowa żyje na terytorium Taglios.A wiec niezbyt dużo.A spośród nich jedynie mniejszość stanowią prawdziwie wyszkoleni mordercy.Ale cóż za siła, którą można by uwolnić pod osłoną mroku.gdybym potrafiła uczynić ją swym narzędziem.- A teraz kluczowe pytanie, Narayan.Sama istota całej sprawy.Dlaczego ja wam odpowiadam? Dlaczego mnie wybraliście? Po co?XXKrakanie i trzask dziobów obudziły Konowała.Wstał i ruszył w kierunku wejścia do świątyni.Upiorne światło zmierzchu przesączało się przez mglisty las.Duszołap wróciła.Czarne ogiery pokrywała piana.Miały za sobą długi i szybki bieg.Czarodziejkę otoczyły rozwrzeszczane wrony.Wyszedł do niej i zapytał:- Gdzie byłaś? Dużo się tu działo.- Dlatego wróciłam.Pojechałam po twoją zbroję.- Gestem wskazała jucznego konia.- Przebyłaś całą drogę aż do Dejagore? Po to tylko? Dlaczego?- Będzie nam potrzebna.Opowiedz mi, co się stało.- Jak im się wiedzie? Moim ludziom.- Trzymają się.Lepiej, niż należało oczekiwać.Mogą wytrwać jeszcze przez jakiś czas.Wirujący Cień nie znajduje się u szczytu swych możliwości.- Głos, który wybrała, aż chrypiał rozdrażnieniem.Kiedy jednak po chwili podjęła dalszą rozmowę, zmienił się w przymilny szczebiot dziecka.- Powiedz mi.Wieki mi zajmie uzyskanie informacji od nich.Wszystkie próbują mówić naraz.- Wczoraj przejeżdżał tędy Wyjec.Podniosła drewnianą skrzynkę na wysokość oczu, ale nie zmuszała go, by patrzył na twarz w środku.- Wyjec? Opowiedz dokładnie.Opowiedział.- Gra staje się coraz bardziej interesująca.W jaki sposób Długi Cień wyciągnął go z bagien?- Nie wiem.- To było pytanie retoryczne, Konował.Idź do środka.Jestem zmęczona.A już wcześniej byłam w złym nastroju.Poszedł.Nie miał ochoty wystawiać na próbę jej gniewu.Siedział w świątyni, gdy skrzekliwie rozmawiała na zewnątrz ze stadem wron tak licznym, iż niemal zniknęła pośród nich.Udało jej się w końcu zaprowadzić częściowy porządek w tym chaosie.Kilka minut później świątynia zadrżała od uderzeń niezliczonych skrzydeł.Czarna chmura odleciała na południe.Duszołap weszła do środka.Konował starał się trzymać z daleka, nie otwierał ust.Nie był strachliwy, ale przecież nie należał do tych, którzy wsadzają rękę w paszczę kobry.Nadszedł ranek.Konował obudził się.Duszołap głośno chrapała.Przezwyciężył pokusę.Właściwie tylko na chwilę zamigotała na skraju jego świadomości.Nie uda się jej zaskoczyć tak łatwo.Możliwe było również, iż wcale nie śpi.Odpoczywa.Być może go sprawdza.Nie mógł sobie przypomnieć, by kiedykolwiek widział ją śpiącą.Zrobił sobie śniadanie.Kiedy gotował, Duszołap obudziła się.Niczego nie usłyszał.Wzdrygnął się, widząc teatralną chmurę różowego dymu.Wyskoczyła z niej istota wzrostu dziecka, oddała salut kobiecie i beztrosko ruszyła w jego stronę.- Jak leci, szefie? Dużo czasu upłynęło od naszego ostatniego spotkania.- Chcesz szczerej odpowiedzi, czy takiej, która ci sprawi przyjemność, Żabi Pysku?- Hej! W ogóle nie zaskoczył cię mój widok.- Nie.Wiedziałem wcześniej, że jesteś wtyczką.Jednooki nie miał talentu potrzebnego, by okiełzać demona.- Hej! Hej! Zwracaj uwagę na to, co mówisz, Kapitanie.Nie jestem żadnym demonem.Jestem impem.- Przepraszam, nie wiedziałem, że jesteś rasistą.Do pewnego stopnia udało ci się mnie oszukać.Sądziłem, że należysz do Zmiennokształtnego.- Tego lumpa? A cóż on mógłby mi zaproponować? Konował wzruszył ramionami.- Byłeś pod Dejagore? - Stłumił zadawniony gniew.Imp, który miał pomagać Czarnej Kompanii, zniknął podczas rozstrzygającej bitwy - Jakie wieści?Imp miał jedynie dwie stopy wzrostu, chociaż zbudowany był według proporcji dorosłego człowieka.Spojrzał na Duszołap, w jakiś nieuchwytny sposób wyczuł jej zgodę.- Ten Mogaba jest paskudnym graczem, szefie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]