Podobne
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa GrÄ dzkiego
- Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933 (2)
- Lem Stanislaw Ratujmy kosmos i inne opowiadan
- Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadania
- Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933 (3)
- Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933
- Mendoza Eduardo Rok Potopu (SCAN dal 790)
- Deaver Jeffery Kolekcjoner kosci
- Zahn Timothy Widmo PrzeszłoÂści
- Gomulicki Wiktor Wspomnienia Niebieskiego Mundurka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No więc - zapytał Heniek - pijesz wódkę czy porter?- Porteru nie ma - odpowiedziała bufetowa, słysząc pytanie.- Krzepkiego nie ma, pełnego nie ma, jest tylko oranżada - wyrecytowała jak wyuczoną lekcję.- Wypij wódkę - radzi Edek.- Co, chory jesteś? , - Daj wódkę, niech ją szlag trafi, wypiję.Bufetowa nalała i teraz powtórzyło się wszystko tak, jak poprzedniego dnia.Wstręt do wódki.Torsje na myśl o wypiciu.Gdy trzęsącą się ręką niosłem szklankę do ust, usłyszałem ironiczną uwagę bufetowej: - Widzę, że już się panu od tej wódki ręce trzęsą.- To nie od wódki, a do wódki - odpowiedziałem.- Zobaczy pani, że za chwilę już się nie będą trzęsły.Całe szczęście, że jak sobie wypiję, to zachowuję się tak, jak święty Paweł kazał.- A jak święty Paweł kazał? - pyta z ciekawością bufetowa.- „Można wypić po kubeczku, spokój w głowie, w porządeczku” - wyrecytowałem.- Bo strasznie nie lubię, jak ktoś wypije dwa kieliszki, a szumu robi za cały antałek.- To co, jeszcze po jednym? -proponuje Edek.- Więcej nie piję.Starczy dla mnie.Już czuję się dobrze i teraz muszę popracować, bo przez kilka dni tylko piłem i już zebrało się dużo zaległości.Wróciłem do pracy i zająłem się załatwianiem służbowych spraw.Potrzech godzinach, gdy już prawie wszystkie były załatwione, wszedł Mietek.Dobry kolega i pijak.Spojrzałem.Widać, że jest już po kilku wódkach.- Przyjechałem, bo postanowiłem sobie, że muszę wypić dzisiaj z tobą jedną wódkę.Już prawie tydzień, jak nie piliśmy razem.- Cztery dni - sprostowałem spokojnie.- Ale mówiłeś, że przez miesiąc nie będziesz pił, a widzę, że jesteś na cyku.- Cholernie mi się kalendarz skurczył - odpowiedział poważnie.Gdy po kilku minutach wyszedłem, tuż za progiem spotkałem nowego gościa.Kazik - kolega poznany w sanatorium.A kolega dlatego, bo lubi wypić.Nie musimy umawiać się, dokąd idziemy, bo wiadomo, że ile razy spotkamy się, to rozmowa odbywa się zawsze w tym samym miejscu - w knajpie.Mietek już czeka przy dwóch setkach wódki.Kazik z Mietkiem znają się dobrze, więc zamawiamy jeszcze jedną wódkę.- No to cyk! - pada hasło do picia.- Zaczekajcie - mówię - przypomniałem sobie, że nie połknąłem obiadowej porcji proszków.- Co to za proszki? - pyta Mietek.- Przeciwgruźlicze -odpowiedziałem, wkładając proszki do ust i popijając wódką.- Jak to jest - zapytała bufetowa - proszki i wódka? Oj, pijaki, pijaki szkoda pieniędzy na te lekarstwa, sanatoria.- W ubiegłym tygodniu widziałem cię wieczorem na Nowym Świecie mówi Kazik.- Jechałem autobusem.Wysiadłem na przystanku, ale ciebie już nie znalazłem.- A trzeźwy byłem? - zapytałem.- Trzeźwy.- Więc to nie byłem ja.Co ja bym robił trzeźwy wieczorem na Nowym Świecie? Musiało ci się coś pod czuprynką pokręcić albo byłeś na dobrych „obrotach”.- Taki zupełnie trzeźwy to nie byłem.- No widzisz - mam rację! Ale uciekam, chłopaki.Idę do domu, bo minie już prawie tydzień dzieciaki nie widziały albo ja ich nie widziałem po pijanemu.W domu przywitały mnie oczy żony i dzieci obserwujące, w jakim jestem stanie.Po chwili żona zaczęła:- No, przyszedłeś trzeźwy.Już mi się życie przykrzy.Dzieci niedługo zapomną, jak ojciec wygląda.Szacunek będziesz u nich miał!- Pieniędzy nie przepijam.Wiesz przecież, że z wypłaty zostawiam sobie tylko kilkadziesiąt złotych.Koledzy częstują.- Czy tobie się zdaje, że pieniądze to wszystko? Wolałabym, żebyś zarobił mniej, a nie pił.Jak już wieczór, a ciebie nie ma, to tylko myślę o tym, w jakim stanie przyjdziesz, a gadać nie mogę, bo się boję awantury.Po co jeszcze mają sąsiedzi wiedzieć.Nie mam kiedy porozmawiać z tobą, poradzić się.Ile już czasu nie byliśmy w kinie! Nie zainteresujesz się, jak dzieci się uczą.Do kuchni weszła matka.- Nie pij, synku, tyle - prosiła - przecież jesteś chory na płuca.Jak umrzesz, kto te dzieci wychowa.Przychodzisz pijany, one się boją.Wpędzisz je w chorobę nerwową.- To może nawet lepiej będzie, jak prędzej zdechnę-odpowiedziałem.Wy się męczycie i ja się męczę! Ci, co piją wódkę, nie powinni się żenić.Zawiązują tylko życie sobie i innym.- Tatusiu! - krzyknęła córeczka.- Ja nie chcę, żeby tatuś umarł.Ja nie chcę być sierotą.Niech tatuś żyje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]