Podobne
- Strona startowa
- Resnick Mike Kły. Legenda z przeszłoœci i przyszłoœci
- Hogan James P Najazd z przeszlosci
- Kelly Cathy Sekrety z przeszłoœci
- James P. Hogan Najazd z przeszlosci
- King Stephen Talizman
- Makuszynski Kornel Skrzydlaty chlopiec (SCAN dal 1
- Commandos 2 Men of Courage Poradnik GRY OnLine
- 11 Szlifierz umysłów
- Writing From Sources Brenda Spatt
- Crowley John PóÂźne lato
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obecn¹ sprzeda¿, i to bez¿adnego powodu i uprzedzenia, bothañskiemu politykowi uzna³ zaupokorzenie ostateczne.Fakt, ¿e sprzeda¿ by³a fikcyjna i istnia³ajedynie w postaci elektronicznego zapisu na jednej, jedynej data-karcie, z jego punktu widzenia tylko pogarsza³ sprawê.Ale o tym Orou cya naturalnie nie wiedzia³. Rozumiem wykrztusi³ g³osem równie pozbawionym ¿y-cia jak jego futro. Ja& Archiwum jest na drugim piêtrze, nie? spyta³ rzeczowoHan, przerywaj¹c przeci¹gaj¹c¹ siê ciszê. Nie musi nam pan towarzyszyæ, znajdziemy drogê doda³aLeia. Nie zaprotestowa³ przybity sekretarz, nie poruszaj¹c na-wet jednym w³oskiem. Muszê was zaprowadziæ.Proszê iSæ zamn¹.I poprowadzi³ ich przez atrium, a potem po szerokich, cere-monialnych schodach prowadz¹cych najpierw na piêtro, potem nadrugie.Schody nie mia³y porêczy, za to wygina³y siê w zgrabnypó³³uk zakoñczony balkonem, najwyraxniej przeznaczonym docelów reprezentacyjno-oficjalnych.Stanowi³y te¿ jedyne widocz-ne po³¹czenie miêdzy parterem a pierwszym piêtrem.No i natu-ralnie dojScia do nich pilnowa³o dwóch uzbrojonych stra¿ników,a filary stoj¹ce w pobli¿u kry³y emitery statycznego pola si³owe-go Bothanie nie oszczêdzali na Srodkach bezpieczeñstwa.Id¹cpo szerokich stopniach, Leia zastanawia³a siê, ile z lustrzanychokien wychodz¹cych na schody i ukrytych w artystycznie rozmiesz-czonych krzewach borscii i pn¹czach kafuris kry³o nie gabinetyczy sale spotkañ, lecz obserwuj¹cych schody wartowników.Zna-j¹c Bothan zak³ada³a, ¿e co najmniej trzy.Nikt jednak nie próbowa³ przeszkodziæ im w wejSciu, tote¿bardzo szybko i bez problemów dotarli na pierwsze piêtro, a po-tem korytarzem ku normalnym schodom prowadz¹cym na drugiei dalej korytarzem a¿ do drzwi z tabliczk¹ Archiwum.Przewod-nik zatrzyma³ siê przed nimi, ale nawet jeSli w czasie drogi zro-199dzi³y siê w nim nowe w¹tpliwoSci, to wyartyku³owaæ ich niezd¹¿y³ Han min¹³ go, nie zwalniaj¹c kroku, otworzy³ drzwii wszed³.W pomieszczeniu siedzia³o przy rozmaitych konsoletach czyt-nikowych piêciu Bothan.Wszyscy mieli miny albo zaskoczone,albo pe³ne winy, gdy Leia wesz³a w Slad za Hanem. Jest wolne miejsce Leia wskaza³a najbli¿sz¹ nie zajêt¹ kon-soletê. Threepio, wex siê do roboty.Milcz¹cy droid wykona³ polecenie. Dziêkujê, sekretarzu Orou cya doda³a Leia. Zawiadomi-my pana, jeSli bêdziemy czegoS potrzebowaæ. Zjawiê siê natychmiast zapewni³ przybity urzêdnik i wy-szed³, zamykaj¹c za sob¹ drzwi. I pomySleæ, ¿e Fay lya napisa³ wyraxnie, i¿ jesteSmy po ichstronie prychn¹³ Han pó³g³osem. Bothañskiej natury nie da siê zmieniæ: wszêdzie widz¹ pu-³apki i ukryte groxby. Zw³aszcza w wykonaniu innych Bothan w g³osie Hana za-brzmia³a pogarda. Na tym od wieków opiera siê ich wewnêtrzna polityka przy-pomnia³a mu Leia. Przestañ grymasiæ i bierzmy siê do pracy: imszybciej to zrobimy, tym krócej tu bêdziemy.Rozkazy mówi³y o du¿ym t³umie i Navett zapewni³ majoraTierce a, ¿e bêdzie w stanie je wykonaæ.Teraz, spogl¹daj¹c na t³umwype³niaj¹cy ca³y Plac Kupców nie móg³ dostrzec jego krañców a siedzia³ na dachu, sk¹d mia³ dobry widok.Musia³ przyznaæ, ¿etym razem Klif przesadzi³. Navett? w g³oSniczku w lewym uchu rozleg³ siê g³os Pen-sina. Wygl¹da na to, ¿e s¹ gotowi. To ich ruszcie poleci³, przysuwaj¹c bli¿ej ust mikrofon po-³¹czony ze s³uchawk¹ cienkim drutem. Jaki sk³ad?Pos³ugiwa³ siê wojskowym komlingiem, ³atwym do zauwa¿e-nia, ale daj¹cym wolne rêce i lepsze kodowanie rozmów.A na da-chu nie by³o nikogo, kto móg³by go zauwa¿yæ. Prawdziwa mieszanina: trochê personelu lataj¹cego ró¿nychras, kupa sklepikarzy i przechodniów, od ludzi zaczynaj¹c, a naIshori koñcz¹c.Jest nawet kilku Froffli: te ich stoj¹ce odnogi w³o-sowe góruj¹ nad ka¿dym t³umem.200 Doskonale.Idx na stanowisko, tylko uwa¿aj, ¿eby nie zna-lexæ siê na ich drodze, kiedy rusz¹.Rz¹d froffliañski nale¿a³ do tych niewielu, które ju¿ publicz-nie za¿¹da³y na³o¿enia sankcji na Bothan, a Froffli znani byliz mSciwoSci i zaciek³oSci.To, ¿e Bothanie przez ostatnie piêtna-Scie lat systematycznie zmieniali ich przemys³ lekki w ruinê, niewp³ywa³o na z³agodzenie wrodzonych cech. Nie ma strachu& ruszyli.Nastêpny przystanek: siedziba Po-³¹czonych Klanów.JesteS gotów? Wszystko jest gotowe uSmiechn¹³ siê Navett, g³adz¹c kol-bê snajperskiego karabinu blasterowego typu Nightstinger. Dodzie³a! S³yszysz? spyta³ niespodziewanie Han. Nic nie s³yszê Leia unios³a g³owê znad ekranu. CoS jak odleg³a burza& nie, to odg³os t³umu albo& To t³um przyzna³a, marszcz¹c brwi. I to zbli¿aj¹cy siê t³um.Siedz¹cy w pomieszczeniu Bothanie sprawiali wra¿enie, jak-by niczego nie s³yszeli, ale Han zawsze mia³ s³uch wyczulony naniebezpieczeñstwo, a Leia, s¹dz¹c po wyrazie twarzy, wspomog³aswój metod¹ Jedi. Musi byæ naprawdê du¿y, jeSli s³yszymy go tutaj doda³a. Pewnie znowu jakaS demonstracja Han ruszy³ ku drzwiom.Poczekaj tu, sprawdzê, co siê dzieje.W przeciwieñstwie do przebywaj¹cych w archiwum, znajduj¹-cy siê w innych czêSciach budynku Bothanie doskonale zdawali so-bie sprawê, co siê dzieje korytarz i schody wype³niali spiesz¹cysiê gdzieS przedstawiciele tej rasy wiêkszoSæ nios³a rozmaite rze-czy i pêdzi³a z parteru na górê.Zaledwie kilkunastu schodzi³o i wszyscy uzbrojeni.Po pobie¿nym rozejrzeniu siê we wnêtrzu Hanzdecydowa³, ¿e atrium nie jest najlepszym miejscem, bo nikt tu nicnie wie, a w dodatku nic nie widaæ, i skierowa³ siê ku balkonom.Zarówno pierwsze, jak i drugie piêtro mia³o ich sporo, doSæ szybkowiêc znalaz³ wyposa¿ony weñ pokój, odsun¹³ drzwi i wyszed³.By³o gorzej, ni¿ siê spodziewa³ t³um by³ olbrzymi, wype-³nia³ ca³¹ ulicê i zbli¿a³ siê do wejScia.KtoS w dole krzykn¹³, wska-zuj¹c na balkon, i Han odruchowo siêgn¹³ po broñ& Obywatele Nowej Republiki rozleg³ siê g³êboki g³os, za-nim zd¹¿y³ wyci¹gn¹æ miotacz. Apelujê o spokój!201Z ulicy odpowiedzia³y gwizdy i wyzwiska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]