Podobne
- Strona startowa
- Harold J. Weiss, Jr. Yours to Command, The Life and Legend of Texas Ranger Captain Bill McDonald (2009)
- Hogan James P Najazd z przeszlosci
- Kelly Cathy Sekrety z przeszłoci
- Zahn Timothy Widmo Przeszłoci
- James P. Hogan Najazd z przeszlosci
- Vina Jackson 01 Osiemdziesiąt Dni Żółtych
- Zajdel Janusz A Prawo do powrotu
- Knaak Richard A WarCraft Dzien Smoka
- Crichton Michael Kongo (SCAN dal 1131)
- Jordan Robert Spustoszone Ziemie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jesteś w błędzie - powiedziała niepewnie.- Nie, nie jestem - odparł ze wzrastającą pewności;| siebie - alemożesz być pewna, że będę milczał.Chcę cl tylko pomóc.Twoja misjadotyczy kłów, prawda?Milczała.- No dobrze, moja droga, skoro nie możesz zaufać swojemuambasadorowi, to komu możesz ufać?W końcu skinęła głową i westchnęła.- Miałeś rację.- Tak myślałem. Nastała dłuższa chwila ciszy.- Czy nie masz nic więcej do powiedzenia? - zapytał Seaton.- Zastanawiam się, czy mogę ci zaufać.- Jesteśmy po tej samej stronie.Pomogę ci, jak tylko będę mógł.- To mnie właśnie niepokoi - powiedziała.- Wiesz już, że mojamisja może być niebezpieczna i że nie dotyczy bezpośrednio ludzizamieszkujących na Winox IV.Dlaczego tak ci zależy na tym, żeby mipomagać?Uśmiechnął się krzywo.- Jeżeli nam się uda, to może wyjadę w końcu z tej nudnej, małejplanety.W mojej karierze nie wszystko układało się dobrze - ciągnął pochwili przerwy.- Ale należy mi się coś więcej niż Winox IV.Potrafięrobić znacznie poważniejsze rzeczy.Chciałbym otrzymać placówkęzgodną z moimi możliwościami - ambasador wydał się naglezakłopotany.- Zdaję sobie sprawę, jak to musi wyglądać w twoichoczach.Ale przecież należy mi się coś lepszego.Możesz mi pomóc,pozwalając sobie pomóc.Patrzyła na niego przez chwilę.- W porządku - powiedziała w końcu.- Dobrze!Obsługujący ich robot przyniósł następny kieliszek wina stawiającgo ostrożnie na stole.Kieliszek zachwiał się lekko, ale robot gopodtrzymał, zanim Thaiti zdążyła po niego sięgnąć.- Otrzymaliśmy w zeszłym tygodniu w wywiadzie informację, żema być dokonana próba kradzieży kłów przez członków innej rasy,podających się za zespół konserwatorów.- Po co mieliby to robić - zapytał Seaton.- Przecież to nie mażadnej wartości.To jest po prostu stare trofeum myśliwskie z Ziemi.- Może, ale Maglannn wierzy w nie, podobnie jak jegozwolennicy.Jeżeli obcy je ukradną, będą mogli żądać bardzo wysokiegookupu.- Maglannn to barbarzyńca.Dlaczego Oligarchia miałabyprzejmować się tym, co się stanie z kłami?- Barbarzyńca, czy nie, ale jest przywódcą Nocnych Lotników, amy usiłowaliśmy bez sukcesu skłonić ich do przystąpienia do Oligarchiiprzez ostatnie pięćset lat.Jeżeli uda się nam zapobiec kradzieży, możezyskamy nowy, decydujący argument.- W takim razie zaaranżuję z nim jutro spotkanie.Grupakonserwatorów przybędzie dopiero za tydzień.Możemy ostrzec go zwystarczającym uprzedzeniem.- Nie - powiedziała Thaiti zdecydowanym głosem.- Dlaczego?- Chcemy to załatwić tak, żebyśmy mogli przyłapać ich na akciekradzieży.Jeżeli kły zostałyby odzyskane przez oddziały Meglannna,nie doceniłby aż tak naszych zabiegów, a poza tym, jeżeli ich po prostuwystraszymy, znajdą inny sposób i całe nasze planowanie pójdzie namarne.- A jak zamierzasz ich zatrzymać? Mam tu tylko trzydziestusześciu wojskowych i pięćdziesięciu trzech pracowników cywilnych.Nie jesteśmy zupełnie przygotowani do podjęcia walki.- Obserwujemy Winox IV.Gdy tylko poinformuję naszych, że kłyskradziono, wkroczą do akcji.- A jeżeli uda im się uciec mimo wszystko? Jeżeli osiągnąszybkość światła, zanim ich zatrzymamy, uciekną.A jeżeli statek zkłami na pokładzie ulegnie zniszczeniu?Thaiti uśmiechnęła się.- Mam na statku kopię kłów, prawie identyczną pod każdymwzględem.Jeden nawet ma to maleńkie pęknięcie u podstawy.Moimzadaniem jest podmiana kłów, a następnie zawiadomienie naszychstatków w momencie, gdy kły zostaną skradzione.- Rozumiem - powiedział Seaton w zamyśleniu.A co zrobisztymczasem z oryginałem?- Muszę znalezć dla nich bezpieczne miejsce.Tutaj przyda mi siętwoja pomoc.- Ja nie mam gdzie ich schować.Nocni Lotnicy zawsze mogliswobodnie wchodzić do ambasady.Mogą zacząć coś podejrzewać, jeżelinagle przestaniemy ich wpuszczać.Czy nie mógłby ich zabrać natydzień jeden z waszych statków? - dodał po chwili zastanowienia.- Nie - zaprotestowała kręcąc głową.- Ale dlaczego?- Po pierwsze dlatego, że nie chcielibyśmy, żeby ktokolwiekwidział, iż nasze statki są w pobliżu.A co ważniejsze, Nocni Lotnicynigdy na to nie pozwolą.Oni uważają nas za wrogów.- To co zrobimy?- Wzruszyła ramionami.- Nie jestem pewna.Mamy pięć dni, żeby coś wymyślić.Wyglądana to, że będziemy musieli sami ukraść kły, żeby tamci ukradlifalsyfikaty.- To intrygujący pomysł.- I niebezpieczny - odparła z powagą.- Jeżeli Nocni Lotnicy mniezłapią, wykończą mnie od razu i nawet ty nie będziesz mógł mi pomóc.- Tak, rozumiem - powiedział w zadumie.- Co zrobisz z nimi, jeślici się uda?- Liczyłam na to, że będę je mogła przetrzymać w ambasadzieprzez ten tydzień.- Powiedziałem ci już, że ambasada nie jest bezpieczna.- Będę musiała wymyślić coś innego.- Dlaczego nie ukryć ich na twoim statku?- Nie jestem upoważniona do wywiezienia ich z planety.- To nie problem.Trzeba uzyskać zgodę Kobernykova.Pokręciła głową.- Nie wolno mi kontaktować się z nim, dopóki nie wypełnięzadania.Nie wiemy, jak sprawne są urządzenia do złamania kodustosowane przez obcych.Szkoda - westchnęła - jestem pewna, że dałbymi upoważnienie, gdybym mogła się z nim skontaktować.- A może komputer ambasady? - zaproponował Seaton.- Nie możemy ryzykować - potrząsnęła głową.Seaton spuściłgłowę i myślał przez chwilę.Spojrzał na nią przez stół.- To chyba nie jest problem.Ty może nie masz prawa ich zabrać,ale ja mogę ci dać na to pozwolenie.- Jesteś zupełnie pewien?- Będąc w randze gubernatora mam prawo działać w interesiespołeczności planety, a moim zdaniem ochronie kłów leży zarówno winteresie ludzi, jak i Nocnych Lotników.Mogę ci wydać pisemnepozwolenie.- Tak zatem zrobimy - zdecydowała.- Cieszę się, że dopuściłamcię do sekretu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]