Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Clarke Arthur C 2001 Odyseja Kosmiczna
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy oślica Balaama przemówiła ludzkim głosem, wrażenie też musiało być nadzwyczajne! Czy pan nic nowego nie wymyślił?— Ja nie myślę na żądanie publiczności.Moje pomysły są, rzec można, improwizacją.— Tak, tak! Najwięksi psychiatrzy czasem pojąć nie mogą, co i skąd strzeli wariatowi do głowy? Ale żegnam pana, bo idę na pogrzeb.— Wesołej zabawy — rzekł Raczek bezwiednie.— Niestety, to nie pański pogrzeb, tylko jednego takiego, co miał rozum — zakrzyknął Lepajłło, trzaskając drzwiami.Raczek zajął się pracą.Od pewnego czasu staranność, z jaką ją wykonywał, poczęła ulegać niejakim wahaniom.Dotąd czytał wszystkie artykuły z bystrą i pilną uwagą, tę tylko okazując słabostkę, że jeśli się zdarzył kiedykolwiek artykuł na temat astronomiczny, wyborny korektor i astronom odczytywał go najmniej dwa razy.Lęk go chwytał, że gdyby w olbrzymiej liczbie nie zauważył pomyłki, stać by się mogło coś strasznego: ten i ów z czytelników, bardziej wrażliwy, mógłby oszaleć z trwogi przeczytawszy, że energii słonecznej starczy na dwanaście bilionów lat, kiedy naprawdę, wedle twierdzenia autora artykułu popsowanego przez nieuwagę drukarza, starczy jej na trzynaście bilionów.Teraz jednak Raczek — uczestnik lotu nad Warszawą, przyjaciel Latysza — odwrócił nieznacznie serce od astronomii i całą pilność poświęcił lotnictwu.W głębi duszy czuł dla siebie pogardę, nie mógł jednak nakazać sobie obojętności.Codziennie zamieszczano w gazecie jakąś wiadomość lotniczą i Raczek czytał ją uważnie, kilkakrotnie, starannie i bacznie; sprawdzał każdą literkę w nazwisku lotnika i wyszukiwał nazwy miast na trasie jakiegoś wielkiego lotu w „Słowniku geograficznym”, aby nazwy nie wydrukowano błędnie.Po niejakim czasie orientował się wybornie wśród asów europejskiego lotnictwa i znał doskonale nazwy aeroplanów.Śledził pilnie wielkie życie lotnictwa i wśród stosu korekt wyszukiwał przede wszystkim artykuły o nim, aby je odczytać z niezmęczoną jeszcze uwagą.Często, powróciwszy w nocy do domu, budził Ignasia i meldował krótko:— Ten Francuz widziany był o dwudziestej trzeciej nad Grenlandią.Major Latysz bardzo poważnie gadał z Raczkiem jednego dnia.Zbliżał się czas, kiedy Ignasia trzeba było posłać do szkoły, gdyż rozpoczynała się jesień.Nikt nie dowie się nigdy, o czym oni gadali przez dwie godziny, kiedy jednak Raczek powrócił do domu, patrzył na chłopca rzewnie, a potem bez słowa jednego objął go i uścisnął.Nazajutrz rzekł wzruszonym głosem:— Pan major czeka na ciebie… Wdziej nowe ubranie… Adieu[25], mój chłopcze!W chwilach wyjątkowych, bardzo wyjątkowych, chcąc ukryć wzruszenie w cudzoziemskim słowie Raczek wygłaszał owe krótkie i suche: Adieu! Na codzień używał zwrotów szeroko rozlanych i całkowicie swojskich.Toteż Ignaś spojrzał na niego z zaniepokojoną ciekawością, któż jednak zdoła odczytać cokolwiek z twarzy mędrca, kiedy mędrzec nałoży na nią nieprzeniknioną maskę udanej obojętności?Latysz, gotów do wyjścia, czekał na chłopca.Uścisnąwszy go, rzekł krótko:— Chłopcze… Rozmawiałem z panem Raczkiem… Kocha cię ten człowiek więcej, niżby cię mógł kochać rodzony ojciec.Pan Raczek zgodził się na wszystko… Było mu ciężko, ale się zgodził… Pójdziesz do lotnictwa!— O Boże! — szepnął Ignaś.Zbladł nagle, a w chwilę potem poczerwieniał.Wiadomość była zbyt wielka na jego chłopięce serce.Latysz uśmiechnął się czułe.— Nie wyobrażaj sobie, że od razu zostaniesz lotnikiem.O, nie! Na to jesteś za młody! Postanowiłem więc zrobić tak.Pójdziesz najpierw do szkoły mechaników lotniczych.Wprawdzie brak ci dwóch miesięcy do wymaganego wieku, ale te dwa miesiące wyprosimy.A potem, kiedyś…— A potem?… — powtórzył chłopiec, niemal bez tchu.— To dalsza sprawa.Jeśli dożyję, będę czuwał nad tobą i wszystko zrobimy, abyś został lotnikiem.Co daj, Panie Boże!… Teraz zbliżysz się do lotnictwa i poznasz jego serce: motor.Będziesz się kształcił przez trzy lata, będziesz pracował bardzo ciężko.Nie ma innego sposobu, abyś się znalazł w kręgu lotnictwa.Oczywiście, mógłbyś poczekać kilka lat, skończyć wykształcenie i dostać się do szkoły pilotów.Widzisz jednak, pan Raczek jest najcudowniejszym człowiekiem pod słońcem, ale jest człowiekiem starym a ciężko pracującym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]