Podobne
- Strona startowa
- Joanna Chmielewska Harpie (2)
- Ziemkiewicz Rafal A Pieprzony los kataryniarza (SCA
- Chrzest ognia
- praca magisterska emil baba
- Burroughs Edgar Rice Pellucidar (2)
- Eo Sienkiewiccz, Henryk Quo vadis 1
- Tolkien J.R.R. Dwie Wieze
- Niebiosa Pern
- Dunant Sarah Krew i Piękno
- Himilsbach Lzy Soltysa opowiada
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marcinek wyrwał się z propozycją zabicia gwoździami tych drzwi balkonowych na górze.Notariusz wyraźnie czuł, jak włosy podnoszą mu się dęba na głowie.Do odczytania testamentu pozwolono mu przystąpić dopiero po deserze, nader dziwnym, złożonym z niezwykle zakalcowatego ciasta, lodów i bitej śmietany.Ciasto, musiał przyznać, acz budziło niepokój, to jednak miało świetny smak.Po nim wjechały na stół sery i szampan.- No, wreszcie - powiedziała z ulgą Sylwia.- Prosimy - zachęcił go Bieżan.Notariusz podniósł się i rozłożył dokument, przechowywany cały czas w teczce pod stołem.Robert Górski zmobilizował się maksymalnie, oka nie odrywając od Jacka.Marcinka zostawił Bieżanowi.- Ja, niżej podpisana, Wanda Parker, z domu Rójek, obywatelka amerykańska, legitymująca się paszportem numer i tak dalej - zaczął notariusz uroczyście - w pełni władz umysłowych i fizycznych, wszystko, co w chwili śmierci będę posiadała, przeznaczam następującym osobom.Czytając, nie miał najmniejszego pojęcia, iż panująca wokół stołu cisza jest zjawiskiem niezwykłym, bo trzem siostrom rzadko zdarzało się rezygnować z wyjawiania własnych poglądów i nie przerywać cudzego gadania.Melania z całej siły gryzła się w język, Felicja rozpatrywała w duchu możliwości władz fizycznych Wandzi, wlazłaby po drabinie czy nie? Sylwia niecierpliwie czekała na ostatnie słowa, precyzujące wysokość spadku, Dorotka zastanawiała się nad szansą zdobycia mieszkania, Marcinek pilnie słuchał, co też zyska Felicja.Jacek i Paweł słuchali ogólnie.-.legaty w wysokości stu tysięcy dolarów, bez warunków i obciążeń, dla Marcina Jańczaka, zamieszkałego.oraz Jacka Wolińskiego, zamieszkałego.Robertowi omal oczy nie wyszły z głowy, tak się wpatrywał służbowo w Jacka.Widział na jego twarzy zwyczajne zainteresowanie i lekkie rozbawienie.Potem ten wyraz twarzy nagle się zmienił, przerodził się w niedowierzanie, osłupienie absolutne, zgrozę, zwykłe, śmiertelne zdumienie, znów w niedowierzanie i przy tej niewierze już pozostał.Nie widział, że Robert na niego patrzy, zatem było to szczere, Robert gotów był dać głowę, iż Jacek o zapisie nie miał najmniejszego pojęcia i został zaskoczony w szczytowym stopniu.Bieżan pilnie obserwował Marcinka.Zaciekawienie na jego twarzy było widoczne cały czas, nie drgnęło nawet po odczytaniu wieści o bogactwie, dopiero po chwili czarowne słowa zdołały do niego dotrzeć i oblicze Marcinka zaczęło się zmieniać.Najpierw zbaraniało, a zaraz potem rozpromieniło się blaskiem prawie nadziemskim.Zbaranienie Marcinek mógł symulować, ale promienność była zbyt potężna, żeby wyprodukować ją sztucznie we właściwej chwili, a przed tą właściwą chwilą ukryć, Bieżan zatem wywnioskował to samo co Robert.Marcinek o zapisie nie wiedział.Ogólna wysokość mienia chrzestnej babci przerosła oczekiwania spadkobierców i po odczytaniu testamentu przez długą chwilę panowała cisza.Przerwała ją wreszcie Melania głosem odrobinę zdławionym, bo właściwie aż do tej pory nie wierzyła w rozmiary spadku.Chciała koniecznie zaprezentować odporność na bogactwo.- To co się teraz robi? Mamy się od razu pokłócić czy padać sobie w ramiona?- Otworzyć drugiego szampana - zaproponował Paweł Drążkiewicz.- Bardzo dobra myśl - pochwaliła Felicja.- Leży w lodówce.Dorotka.Oszołomiona wymienioną sumą, niepewna, czy notariuszowi nie rozmnożyły się gdzieś jakieś zera, Dorotka automatycznie podniosła się z krzesła.Równie automatycznie Jacek przyjął po chwili butelkę z jej rąk i przystąpił do otwierania.Któreś z nich jednak musiało nią potrząsnąć, bo tym razem huknęło potężnie, korek strzelił i stłukł kinkiet na ścianie.Posypało się szkło z klosza, co od razu oczyściło atmosferę.- No, nareszcie - powiedziała z zadowoleniem Felicja.- Dawno to należało zrobić.Nie znosiłam tego ohydnego klosza.- A w dodatku był nadtłuczony od ściany - poparła ją Dorotka.- Najmocniej przepraszam - zaczął zakłopotany Jacek, ale nikt go nie słuchał.Paweł Drążkiewicz zręcznie podsuwał kieliszki, Sylwia zaatakowała notariusza.- I co teraz? Czy to już ważne? Prawomocne? Czy ja mogę dostać swoje pieniądze.?- A ja? - spytał żywiutko Marcinek.-.I kiedy można je dostać? Jak? Gdzie one w ogóle są, te wszystkie pieniądze Wandzi? W banku czy u pana, czy gdzie.?- Ależ czytałem to przecież.- Z tego urzędowego gadania nic nie można zrozumieć.Skoro je dostałam, chcę mieć.- Może przeżyjesz bez nich jeszcze ze dwa dni? - spytała jadowicie Melania.- Dobrze ci mówić, bo masz swoje.Ja też chcę mieć swoje.- Nie wiem, co ona z nimi zrobi - rzekła Felicja, gestem wskazując Dorotkę.- Jakąś głupotę pewnie.Powinno się to przelać na nasze konto.- Znaczy twoje, co?- Powiedzmy, że moje.Nie zeżrę ich przecież i do grobu nie wezmę.- Może i nasze byś chciała.?Owszem, Felicja chciała.Gdzieś w głębi jestestwa błysnęła jej myśl, że całość majątku po Wandzi dałaby jej władzy mogłaby sama o wszystkim decydować, z pewnością trafniej niż te idiotki, które roztrwonią, ile tylko zdołają.Rządzić.Lubiła rządzić, nie lubiła tylko odpowiedzialności za te rządy.Miała dość rozumu, żeby swoje chęci i skłonności ukrywać, wyparła się ich i teraz.- Wypchaj się swoimi.Panny hrabianki trzeba pilnować, bo w głowie jej się przewróci, ona młoda, nie zauważyłaś tego?- I raczej głupia - dołożyła zimno Melania.Dorotka zdenerwowała się nagle, mimo iż do tych opinii o sobie przywykła, otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, i zamknęła je bez słowa.Popatrzyła na notariusza pytająco.- Panie wybaczą - rzekł sucho notariusz.- Pani Pawlakowska jest pełnoletnia i żadnych praw nie można jej pozbawić.Dziedziczy prawomocnie.Jestem wykonawcą testamentu i z góry uprzedzam, że postąpię zgodnie z prawem i z życzeniami spadkobierczyni.Przy tej wysokości spadku na odrobinę lekkomyślności może sobie pozwolić.- Odrobinę.! - prychnęła ze wzgardą Felicja.Dorotka nie wytrzymała.- Naprawdę ciocia myśli, że uprę się kupić na własność Pałac Kultury.?- Nie byłaby to najgorsza inwestycja - wyrwało się Drążkiewiczowi.- Tam się mieści kasyno.- Cicho bądź! - skarciła go Melania.- Niech ma, sama jestem ciekawa, co z tym zrobi.- Gdyby straciła wszystko, jeść jej damy - obiecała szlachetnie Sylwia.Bieżan, pilnując, żeby się przypadkiem nie wtrącić do pogawędki rodzinnej, pożałował przez chwilę, że Dorotki nie da się na poczekaniu ubezwłasnowolnić.Gdyby te baby odebrały jej spadek, gdyby uniemożliwiły zarządzenie nim, przekazanie komukolwiek, ciekawe, czy nadal przytrafiałyby się jej głupie wydarzenia.One są chciwe, to widać, korci je i złości, że siostrzenica dostała najwięcej, chciałyby jej to wydrzeć, czy są jednakże zdolne posunąć się aż do zbrodni.? Ustalił już wszak sam ze sobą, że nie one zabiły starszą panią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]