Podobne
- Strona startowa
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Renegaci z Pern
- McCaffrey Anne Moreta Pani Smokow z Pern
- McCaffrey Anne Mistrz harfiarzy z Pern (SCAN d
- Anne McCaffrey Mistrz harfiarzy z Pern
- Rice Anne Krzyk w niebiosa (SCAN dal 961)
- Mistrz harfiarzy z Pern
- Burroughs William S Pedal (2)
- Dav
- Ziemkiewicz Rafal A Czerwone dywany odmierzony krok
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewelina111.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ruth uniósł głowę i wydał niezwykły gulgot.Nie tylko uciszył w ten sposób tłum, ale także sprawił, że wszystkie jaszczurki zniknęły, wykonawszy najpierw dramatyczny nalot na tłum, tak niskoj, że najwyżsi widzowie musieli się schylić.Jaxom ruszył przed siebie, zapraszając gestem towarzyszy, by poszli za nim.Ludzie rozstąpili się na boki, pozwalając mu podejść do zniszczonej bramy leżącej na bruku.Rozmowy ucichły.Nareszcie znalazł się ktoś, pokieruje rozwojem wypadków.l— Opuścić sieć! — rozkazał Jaxom.Pomocnicy Cabasa skoczyli, by spełnić polecenie.— Poczekajcie! — zawołał ktoś po prawej stronie.Z tłumu wystąpił potężny mężczyzna w rybackiej czapce, z naramiennym sznurem oznaczającym Mistrza.— Lordzie Jaxomie, jeśli zostawisz ich w sieci, przyczepię sieć do rufy mojego statku i zaholuję ich na głęboką wodę! Oszczędzimy sobie fatygi!Tłum ryknął, zachwycony taką surową sprawiedliwością.— Niestety, kapitanie, jeszcze ja tu jestem — powiedział Jaxom, a na jego twarzy odmalował się głęboki żal.— Jest też Władca Weyru N’ton i Mistrz Drukarski.Musimy więc zastosować zwyczajową procedurę.— Czyli? — spytał rybak, niezadowolony, że odrzucono jego rozwiązanie.— Zgodnie z Kartą — powiedział Jaxom.Odwrócił się powoli w stronę publiczności, mierząc wzrokiem po kolei wszystkich ludzi stojących na przedzie.— Według Karty rządziliśmy się dobrze przez minione dwa tysiące pięćset Obrotów.Władca Warowni, Władca Weyru i Mistrz dowolnego Cechu mogą poprowadzić proces.— No to do roboty! — ryknął kapitan, a tłum odpowiedział zachwyconymi okrzykami.— Nie możecie tego zrobić! — zawołał jeden z pojmanych, próbując wyrwać się z sieci.— Nie zrobiliśmy nic złego!Z sieci wypadł kamieniarski młot; Tagetarl spostrzegł, że nie było to jedyne narzędzie napastników.— Tylko dlatego, że wam na to nie pozwolono! — ryknął śmiechem kapitan, odrzucając głowę do tyłu.Tłum zawył z zachwytu.— Wolicie sprawiedliwość kapitana? — zapytał Jaxom.— To nie jest sprawiedliwość! — krzyknęła jedyna w sieci kobieta.— Puść mnie! — dodała gniewnie pod adresem kogoś z tyłu, uwięzionego razem z nią.— Nie macie prawa zrobić czegoś takiego.Kolejny ciężki przedmiot zadzwonił o bruk.— Cabas, sprzątnijcie ten złom i opuśćcie sieć — polecił Jaxom, zły, że jego wysiłki zmierzające do zaprowadzenia porządku nie przyniosły efektu.— Zobaczmy, coście złapali.Proszę, proszę! Czarnogębe żelazne płetwy! Cała ławica! Znasz tego rybaka, Tag? — spytał drukarza na stronie.— To kapitan Venabil — odparł Tagetarl.— Jest tu znany, ale nikt nie odważy się wejść na jego statek bez pozwolenia.Sieć opadła gwałtownie na ziemię; dotkliwie potłuczeni napastnicy nie żałowali sobie jęków, przekleństw i okrzyków bólu.Kiedy bezceremonialnie wytrząśnięto ich z sieci, jak olbrzymie ryby, niektórzy upadli na twarz, inni na kolana.Wszyscy byli oszołomieni kołysaniem.— Hej, wy tam! — Cabas przejął dowodzenie.— Wstawać! Do szeregu! — szarpnął jednego z mężczyzn za ramię i polecił swoim pomocnikom, by zmusili resztę do wstania.— Przeszukać ich.Stopniowo na stosie narzędzi przybywało noży, łomów, zapałek i długich prętów.Cabas spacerował wzdłuż nierównego szeregu jeńców.— Nic innego nie mieli przy sobie? — spytał N’ton, przypominając sobie Warownię Fort i podejrzany brak jakichkolwiek przedmiotów osobistych.— Ubrania! — rzucił ktoś z tłumu, śmiejąc się głośno.— Trochę podarte, przynajmniej niektóre — dodał ktoś pogardliwie.— Co za żałosna banda! — stwierdził kapitan Venabil i pokręcił głową.— To jasne jak słońce, że te łotrzyki nie miały nic dobrego na myśli, gdy ukradkiem dostały się nocą do Cechu z uczernionymi twarzami i tak dalej.Szeroka Zatoka to nie dzika osada i nie chcemy tu takich łobuzów.Jakie są te twoje ustalone procedury, Jaxomie? Chciałbym przed świtem wrócić na statek.Jaxom skłonił się lekko w jego kierunku.— Czy nie powinniśmy wezwać lorda Kashmana? — zawołał ktoś z tłumu.— To nasz Władca i ma za zadanie rozprawiać się ze wszystkimi, którzy zakłócają spokój… ze złodziejami, włamywaczami i tak dalej.— Ale tylko w sprawach Warowni — natychmiast odparował Cabas.— A to jest sprawa Cechu Harfiarzy.Jeśli jednak któryś z was —zwrócił się do pojmanych — jest z tej Warowni, może wystąpić.Jestem pewien, że lord Kashman zapewni wam wszelkie wygody.Przerwały mu pogardliwe komentarze; zebrani stwierdzili, że sieć jest o wiele wygodniejsza niż miejsce, gdzie się trzyma podobnych łotrzyków w Warowni Keroon.— Jak mówiłem — ciągnął Cabas z nikłym uśmieszkiem — jeśli któreś z was jest z tej Warowni, możecie zostać do niej przewiezieni i czekać na wyrok lorda Kashmana.Nikt z więźniów nie zgłosił takiej chęci.— Podać imiona, nazwiska i rangę, jeśli ktoś ją ma — powiedział N’ton władczo, stając obok Cabasa.Nie było odpowiedzi.N’ton tylko wzruszył ramionami.— Wnioskuję, że ci ludzie zostali złapani podczas próby nielegalnego wejścia do uprawnionego Cechu z zamiarem zniszczenia go.Jaki jest wasz wyrok, Mistrzu Tagetarlu i Mistrzu Mekelroy?Tagetarl, sam zaskoczony falą gniewu i poczuciem krzywdy, które ogarnęły go w jednej chwili, przysunął się do Cabasa, wpatrując się w wandali.Od razu poznał fałszywego winiarza po podartych spodniach — nie pasowały na niego, kiedy go ostatnio widział — ale nie mógł wypatrzyć Blizny ani kobiety, sportretowanej przez Cabasa po pierwszej wyprawie do górskiej kryjówki fanatyków.Do bogatej gamy uczuć Tagetarla doszło więc także zmartwienie z tego powodu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]