Podobne
- Strona startowa
- Kossakowska Maja Lidia Siewca Wiatru.WHITE
- NEJ 10 Denning Troy Gwiazda po gwiedzie
- Solomon Managing Across Cultures
- Dzieła ÂŚw. Jan od Krzyża(1)
- Harrison Harry Stalowy Szczur idzie do wojska
- Makuszynski Kornel Piate przez dziesiate (2)
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- Mika Waltari Egipcjanin Sinuhe
- Dokumenty w Powstaniu Styczniowym
- Evangelium Vitae
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oknaszczecin.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewna młoda kobieta zwróciła na siebie moją uwagę, gdyż nadzwy-122Patrz T.Borowski: Proszę państwa do gazu, Wybór opowiadań, s.90-112;D.Lebovic A.Obrenovic: Himmelkommando.Przekład Z.Stoberskiego. Dia-log" 1953, nr 1, s.40 95; M.Broszat: Wstęp do edycji Kommandant in Auschwitz".s.18.czaj gorliwie, biegając tu i tam, pomagała rozbierać się małym dzieciomi starszym kobietom.Swym wyglądem i podnieceniem zwróciła mojąuwagę już podczas selekcji transportu.Miała wtedy przy sobie dwojemałych dzieci.Nie wyglądała na %7łydówkę.W tym czasie nie miała jużprzy sobie dzieci.Kręciła się do końca koło kobiet, które miały dużodzieci i nie były jeszcze rozebrane, przemawiała do nich serdecznie,uspokajała dzieci.Jedna z ostatnich weszła do bunkra.W drzwiach za-trzymała się i powiedziała: Wiedziałam od początku, że do Oświęcimiajedziemy na zagładę; umknęłam zaliczenia mnie do zdolnych do pracy,biorąc do siebie dzieci.Chciałam przeżyć to wszystko w pełni i z całaświadomością.Zapewne nie będzie to długo trwało.Bądzcie zdrowi!"Od czasu do czasu zdarzało się także, że kobiety przy rozbieraniuwydawały nagle okrzyki wstrząsające do szpiku kości, wyrywały sobiewłosy, zachowywały się jak szalone.Wtedy szybko wyprowadzano jei za budynkiem zabijano strzałem w kark z broni małokalibrowej.Zdarzało się również, że kobiety widząc, iż członkowie Sonderkom-mando wychodzą z komory, i zdając sobie sprawę z tego, co się terazstanie, wykrzykiwały wszelkie możliwe przekleństwa pod naszymadresem.Widziałem, jak jakaś kobieta przy zamykaniu komory chciała wy-pchnąć swe dzieci i wołała z płaczem.: Zostawcie przy życiu przynaj-mniej moje drogie dzieci!"Było wiele takich wstrząsających scen, które robiły wrażenie nawszystkich obecnych.Wiosną 1942 r.setki zdrowych ludzi przechodziły pod kwitnącymidrzewami owocowymi chłopskiej zagrody i szły, najczęściej nic nie prze-czuwając, do komór gazowych na śmierć.Ten obraz budzenia się życiai przemijania dziś jeszcze stoi mi przed oczami.Już przebieg selekcji transportów na rampie obfitował w różne zaj-ścia.Wskutek rozdzielania rodzin, mężczyzn od kobiet i dzieci, powsta-wało w transporcie wielkie podniecenie i zaniepokojenie.Następnie od-dzielanie zdolnych do pracy pogarszało jeszcze ten stan.Rodziny oczy-wiście chciały być razem.Ci, których już wybrano, wracali do rodzin,a matki z dziećmi usiłowały przedostać się do mężów lub starszychdzieci przeznaczonych do pracy.Często powstawało takie zamieszanie, że trzeba było ponownie prze-prowadzać selekcję.Brak miejsca nie pozwalał na zastosowanie lepszychspostrzeżeń brakuje im poczucia wzajemnej przynależności.Można bymyśleć, że w takiej sytuacji jeden powinien chronić drugiego.Nie, prze-ciwnie: często się z tym spotykałem i słyszałem o tym, że %7łydzi szcze-gólnie z zachodu podawali adresy swych ukrywających się jeszczewspółplemieńców.Jakaś kobieta już z komory gazowej krzyknęła dopodoficera jeszcze jeden adres jakiejś żydowskiej rodziny.Jakiś męż-czyzna, sądząc z ubrania i sposobu bycia należący do najlepszychsfer, przy rozbieraniu się podał mi karteczkę; znajdowało się na niejwiele adresów rodzin holenderskich, u których ukrywali się %7łydzi.Nie mogę sobie wytłumaczyć, co skłaniało %7łydów do tych doniesień.Czy płynęło to z osobistej zemsty, czy z zawiści, czy też z tego, że za-zdrościli innym dalszego życia.Równie osobliwe było całe zachowanie się członków Sonderkomman-do.Wszyscy oni wiedzieli, że po zakończeniu akcji spotka ich taki los,jaki spotkał tysiące %7łydów, przy których uśmiercaniu byli tak bardzopomocni.Mimo to wykazywali gorliwość, która mnie zawsze zdumie-wała.Nie tylko nigdy nie mówili ofiarom o tym, co je czeka, nie tylkotroskliwie pomagali im przy rozbieraniu się, lecz nawet stosowali prze-moc wobec opornych, wyprowadzając ich za budynek i przytrzymującprzy rozstrzeliwaniu.Prowadzili swoje ofiary w taki sposób, aby niemogły widzieć podoficera czekającego z bronią w ręku na moment, gdyniepostrzeżenie będzie mógł przyłożyć broń do tyłu głowy ofiary.W tensposób postępowali również z chorymi i ułomnymi, których nie możnabyło doprowadzić do komór gazowych.Wszystko to robili tak natural-nie, jak gdyby sami byli powołani do przeprowadzania akcji zagłady.To oni wyciągali zwłoki z komór, usuwali złote zęby, obcinali włosy,wJekli do dołów czy pieców.Oni podtrzymywali ogień w dołach, onipolewali zwłoki zebranym tłuszczem, oni wreszcie rozgrzebywali płonącegóry zwłok, aby zapewnić dopływ powietrza.Wszystkie te roboty wykonywali jakby z tępą obojętnością, jakgdyby chodziło o jakąś powszednią czynność.Ciągnąc zwłoki jedli albopalili.Nawet przy takiej okropnej robocie, jak spalanie zwłok, które jużprzez dłuższy czas leżały w masowych grobach, nie przestawali jeść.Zdarzało się często, że %7łydzi z Sonderkommando znajdowali swoichnajbliższych wśród uśmierconych lub wśród tych, którzy szli do komór.Zapewne byli przejęci, mimo to jednak nie dochodziło do zajść.Byłemświadkiem takiego wypadku.Przy wyciąganiu zwłok z komory w przerobionej chałupie jedenz członków Sonderkommando stanął nagle jak wryty; stał przez chwilęniby urzeczony, potem wraz ze swym towarzyszem poszedł dalej zezwłokami.Na moje pytanie, co się stało, kapo odpowiedział, że człowiekten odnalazł między zwłokami własną żonę.Obserwowałem go jeszczeprzez chwilę, lecz nic szczególnego nie zauważyłem w jego zachowaniusię.Jak przedtem,, tak i teraz ciągnął za sobą zwłoki.Gdy w jakiś czaspotem przyszedłem znów do Sonderkommando, siedział razem z innymiprzy jedzeniu, jak gdyby nic nie zaszło.Czy tak dobrze potrafił ukryćswe wzruszenie, czy też tak już stępiał, że nawet to przeżycie nie mogłogo poruszyć?.Co dawało %7łydom z Sonderkommando siły do wykonywania dniemi nocą tej straszliwej roboty? Czy liczyli na jakiś szczególny przypadek,który pozwoli im prześliznąć się tuż obok śmierci? Czy tak stępieli,a może osłabli wskutek wszystkich okropności, że nie potrafili samiskończyć z sobą, aby uniknąć takiego istnienia"? 123Obserwowałem ich bardzo uważnie, a jednak nie zdołałem zgłębić ichzachowania się.%7łycie i umieranie %7łydów postawiło przede mną wielezagadek, których nie byłem w stanie rozwiązać.Wszystkie te przeżycia, wszystkie wydarzenia, które tu przedstawi-łem, a do których mógłbym dodać niezliczoną ilość innych, tylko częścio-wo i niedostatecznie oświetlają cały przebieg akcji eksterminacyjnej.Ci, którzy brali udział w tym masowym niszczeniu i do którychświadomości doszło ono wraz ze wszystkimi towarzyszącymi mu zja-wiskami, nie mogli przejść nad nim do porządku.Wszystkim poza nielicznymi wyjątkami odkomenderowanym dotej potwornej roboty", do tej służby", a także i mnie, wypadki tedały dużo do myślenia i pozostawiły głębokie wrażenie.Bardzo wielubiorących udział w akcji często podchodziło do mnie podczas moich ob-chodów kontrolnych przez miejsca zagłady, aby pozbyć się wątpliwości,podzielić się swymi wrażeniami; chcieli, abym ich uspokoił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]