Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Wright Austin Tony i Susan
- Ziemkiewicz Rafal A Czerwone dywany odmierzony krok
- Fowles John Mag (3)
- Silverberg Robert Zamek lorda Valentaine'a t.2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zuzanka005.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To byłwielki błąd, ale Bolesław wydał mi się tak przystojnymmężczyzną, że nie miałam nic przeciwko temu.- Zadrżałanagle.- Ta mgła jest taka zimna.Chodz tu bliżej i ogrzej mnie.Mack przysunął się i nieśmiało objął ją ramieniem.Przytuliła się doń mocno, kładąc dłoń na jego kolanie.Ogarnęło go gwałtowne pożądanie.Członek tak muzesztywniał i stwardniał, że musiał odsunąć się nieco, by Carlatego nie poczuła.- Nigdy nie spotkałam człowieka podobnego do ciebie,Macku Chance.Jesteś bardzo odważny, a jednocześniestrasznie nieśmiały,- Nie, nie.To ty mnie tak onieśmielasz.Niewiele wiem obogatych dziewczętach.- A więc już czas, żebyś się tego i owego nauczył.Tobędzie twoja pierwsza lekcja - zbliżyła usta do jego piersi.Poczuł przez koszulę ciepło jej oddechu i wodzący po jegociele język.- A teraz druga lekcja - powiedziała po chwili.-Kiedy nie mogę dostać tego, czego pragnę, nie rezygnujęszybko.- Czujesz ciepło? - zapytała pieszcząc jego włosy icałując go.- Walter Fairbanks zapewne posunąłby się nawetdo morderstwa, gdyby dzięki niemu mógł się znalezć natwoim miejscu.- Nie jestem Walterem Fairbanksem.- I Bogu dzięki - odparła, przesuwając językiem po jegopoliczku.- Właśnie dlatego pomożesz mi zapomnieć.- Zapomnieć o czym? - zapytał- O paru ostatnich latach.Bolesław, ten hrabia, choćbardzo przystojny, jako mąż okazał się strasznymczłowiekiem.Nie mam nic przeciwko ludziom, którzy sięupijają, ale jego nałóg był znacznie gorszy.Opium.I zupełniezaniedbywał małżeńskie obowiązki w sypialni.Lubiłnatomiast wynajmować tych przerażająco zdeprawowanychludzi, jakich pełne są ulice miast, i patrzeć.Cóż, całeszczęście, że się od niego uwolniłam.- Ponownie zadrżała.-Nigdy nie przypuszczałam, że małżeństwo może pozostawićna człowieku blizny, ale z moim tak właśnie było.Mack był zbyt wstrząśnięty, by powiedzieć cokolwiek.Uśmiech Carli stał się teraz nieco niepewny i smutny.- Ja także wkrótce wybieram się do San Francisco.Coprawda, tylko z krótką wizytą.Na zakupy i dla kilku spotkańtowarzyskich.Choć, właściwie, najbardziej lubię być sama, bopozwala mi to uwolnić się od złych wspomnień.- Znowu gopocałowała.- Ale ty mógłbyś mi pomóc zapomnieć.-Zaśmiała się nagle.- Czy potrafisz wyobrazić sobie minęSwampy'ego, gdyby wiedział, że kocham się z człowiekiem,który nie ma grosza przy duszy?Podziałało to na Macka jak kubeł zimnej wody.Odsunąłsię i zerwał się na nogi.- Coś nie w porządku? - zapytała, także wstając.- Panno Hellman, nie chcę, żeby w ten sposób załatwiałapani porachunki ze swoim ojcem.Uderzyła go w twarz.Gniewnie chwycił ją za rękę, ale kujego zdumieniu Carla roześmiała się i objąwszy go za szyję,przycisnęła usta do jego warg.Zadrżał, czując dotyk jej ciała.- To nie tak, wcale nie tak, mój drogi - szepnęła,przytulając się do niego.Mack czuł się tak, jakby jego ciałomiało za chwilę eksplodować.- Chcę się z tobą kochać -dodała.- Tak bardzo mnie podniecasz.Rozbierzemy się.-Zdjęła wstążkę i lśniące, złociste włosy opadły jej na ramiona.Zza białego welonu mgły wyjrzał bladosrebrny księżyc.Mack rozpiął guziki jej bluzki.Zrzuciła ją, po czym samarozluzniła sznurówkę gorsetu.Miała duży, ciężki biust iciemnobrązowe sutki.Pochylił się, całując jej piersi, ona zaśodchyliła głowę, jęcząc cicho, po czym ponownie objęła go,obsypując pocałunkami jego szyję i ramiona.Nagle znieruchomiała. Co ja robię?" - pomyślał Mack, nie mógł się jednakpowstrzymać od dotykania jej i tulenia do siebie.- Powinniśmy postarać się, żeby było nam tak dobrze, jaktylko to możliwe - powiedziała Carla.- Poczekaj chwilę.-Wolnym, zmysłowym krokiem podeszła do swego konia iodczepiła od siodła jeszcze jeden olbrzymi dzban.- Wykąpmysię.- Co takiego ?- Proszę, wykąp się pierwszy.Przykro mi, że ci to mówię,ale śmierdzisz jak chłopak stajenny.Nie jest to zbytromantyczne.W jednej chwili Macka ogarnęło uczucie upokorzenia igniewu.W geście udawanej skromności Carla kokieteryjniezakryła biust gorsetem.Wyjął korek i zamachnąwszy się wychlusnął wodę.Przyglądał się, jak błyskawicznie wsiąka w wysuszoną ziemię.Dziewczyna patrzyła nań z niedowierzaniem.- Cóż, u licha.- Posłuchaj.Być może jestem facetem, który nie ukończyłza wielu szkół, ale nie masz prawa traktować mnie jaksłużącego.Nie będziesz mi rozkazywać.Ubieraj się i wracajdo domu.Kopnął dzban, który potoczył się i uderzył ją w nogi takmocno, że krzyknęła z bólu.Chwilę pózniej odjeżdżała jużgalopem na wschód, niemiłosiernie okładając szpicrutą swegowierzchowca.Jeszcze przez jakiś czas Mack widział jej jasne, rozwianewłosy, lśniące w świetle księżyca.Mack przesiedział bezsennie całą noc, wsparty o szorstkipień eukaliptusa.Jasny krąg księżyca lśnił ponad zagajnikiem.W jego świetle Mack rozwijał i zwijał złotą wstążkę.Zaprzepaścił szansę kochania się z tak piękną dziewczyną.Cóż, nic na to nie mógł poradzić.To prawda, że była piękna inie wahała się okazywać mu swych względów, ale cóż z tego?Była zepsutą kobietą, nawykłą do tego, że jej zachciankinatychmiast są spełniane, podobnie jak przywykł do tego tenNiemiec, jej ojciec.Mack bardzo chętnie by się z nią kochał.Ale nie tak, jakona to sobie wyobrażała.Westchnął głęboko i złożywszy wstążkę, umieścił jąmiędzy stronami książki T.Fowlera Hainesa, jak gdyby chcącchoć na chwilę odsunąć od siebie wspomnienie jej włosów,oczu, dłoni i nagiego ciała Dziwna dziewczyna Z pewnościąwpędzi w kłopoty - i to niemałe kłopoty - każdego mężczyznę,który jej zapragnie.Ale czemu akurat on miałby się tym martwić? Przecieżnigdy więcej jej nie zobaczy.Rozdział 5.Kłopoty, z jakimi w ostatnich czasach musiał się borykać,sprawiły, że nie miał sił w pełni cieszyć się z tego, że jest jużtak blisko San Francisco.Nawet kiedy dotarł do Wheatville,małego miasteczka leżącego przy torach kolejowychwiodących do Oakland i Frisco, nie poprawiło to jegonastroju.Coraz częściej spotykał obdartych mężczyzn,pracujących na polach pszenicy, których wszystkie doczesnedobra mieściły się w zrolowanych na plecach derkach.Kiedy nieoczekiwany deszcz zmusił go do szukaniaschronienia na jednej z głównych ulic, przypadkowo potknąłsię tam o odzianego w łachmany człowieka, którynieprzytomny leżał w błocie między dwiema kałużami.Był tostary Indianin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]