Podobne
- Strona startowa
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- J.Chmielewska Slepe szczescie
- J.Chmielewska Skarby
- Lesio
- cook islands rarotonga v1 m56577569830504030
- Chmielewska Joanna Florencja Corka Diabla (www.ksi
- Lee Maureen Wędrówka Marty
- Curtis Jack Parlament kruków
- Arct Bohdan Cena Zycia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jaciekrece.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A o, takie - odparł Lesio i wskazał nożem jego nogi.Obaj, kierownik pracowni i naczelny inżynier, spojrzeli jak na komendę na wskazywane przez Lesia obuwie, a następnie przenieśli wzrok na sąsiednią, identyczną parę.Kierownik pracowni poczuł się z lekka skołowany.- Pan Zbyszek też ma takie buty - powiedział nieco niepewnie i z cieniem protestu w głosie.- To też właśnie - odparł Lesio z goryczą.Narastająca w nim pretensja do obydwu zwierzchników o tak niestosowne przyodziewanie nóg wypierała na razie wszelkie inne uczucia.Kołatała się w nim jeszcze wątpliwość, czy wobec tego nie powinien zamordować ich obu, ale miał przy tym jakieś niejasne wrażenie, że to nie będzie dobrze i że to w ogóle nie o to chodzi.- Gdzie pan je kupił? - spytał tymczasem naczelny inżynier z zainteresowaniem.- Na Brackiej.Za czterysta pięćdziesiąt złotych.A pan? - Co pan powie, ja też! Świetne buty, prawda? - Właśnie! To, zdaje się, jugosłowiańskie, importowane.Poderwanemu do skoku Lesiowi zdrętwiały pewne grupy mięśni, zmienił więc pozycję i usiadł z powrotem na fartuchach z ciężkim westchnieniem.Nie wypuszczając z ręki noża melancholijnie zapatrzył się w cztery, stojące przed nim nogi.Zaprzątnięci przez chwilę butami panowie przypomnieli sobie nagle o nim i przerwali ożywioną dyskusję.- No, panie Lesiu - powiedział ugodowo kierownik pracowni.- Niech pan może jednak wstanie, bo zaraz zaczną ludzie przychodzić.I niech pan wreszcie powie, co pan tu robi? Dlaczego pan tu śpi?! Kategorycznie postanowiwszy nie mówić prawdy Lesio nie bardzo wiedział, jakiej by tu odpowiedzi udzielić, na domiar złego bowiem zapomniał, co stanowiło tę prawdę.W dodatku zaczął odczuwać potwornego kaca.Popatrzył bezmyślnie na kierownika pracowni i równie bezmyślnie powiedział: - Chciałem tu być wcześnie.- Jak pan tu wszedł?! - zawołał z rozpaczą naczelny inżynier, dla którego ten drobiazg właśnie był najbardziej zagadkowy.- Miał pan klucz? - Skąd!? - zaprotestował Lesio z urazą.- Żadnego klucza nie miałem.- No to jak?! Jak pan się tu dostał?! - Kto wczoraj zamykał pracownię? - spytał kierownik podejrzliwie.- Ja sam zamykałem i właśnie nie mogę zrozumieć.- No to jak pan się tu dostał, panie Lesiu? - Nie wiem - powiedział Lesio z determinacją.- Ja tu wcale nie wchodziłem.Ściśle rzecz biorąc mówił świętą prawdę, istotnie bowiem nie wszedł do pracowni, tylko się do niej wczołgał.Ale o tym ani kierownik pracowni, ani naczelny inżynier nie wiedzieli, odpowiedź Lesia nic im więc nie wyjaśniła.- Jak to pan nie wie? Pijany pan był czy co?! - No pewnie, że byłem pijany.Nic nie wiem i nic nie pamiętam.- Jezus Mario, tak się zalać w taki upał!? Przecież mógł go szlag trafić! - Od alkoholu jest zimno - oświadczył Lesio stanowczo, postanowiwszy upierać się przy swojej całkowitej nieświadomości.Nie widział żadnego innego sposobu ukrycia tajemniczej prawdy.Jego rozmówcy spojrzeli na siebie.- Rozumiem, że był w trupa zalany - powiedział oszołomiony naczelny inżynier.- Rozumiem, że miał przerwę w życiorysie.Rozumiem nawet, że pomimo to nie trafił go szlag w tej kanikule!Ale absolutnie nie rozumiem, jakim cudem przeniknął przez zamknięte drzwi pracowni! Oknem przecież nie wszedł, trzecie piętro! - Nie wszedł pan oknem? - spytał nieufnie kierownik pracowni, który był zdania, że po pijanym można się spodziewać wszystkiego.- Nie wiem - odparł Lesio stanowczo.- No dobrze, a po cholerę panu ten nóż?! Lesio z zaciekawieniem obejrzał nóż, usiłując udawać, że widzi go na oczy po raz pierwszy w życiu.- Nie wiem - powiedział konsekwentnie.- Czy pan jest pewien, że pan nim wczoraj nikogo nie zarżnął? Lesio już chciał powiedzieć "nie wiem", ale przyszło mu do głowy, że jeśli przypadkiem tej nocy ktoś kogoś gdzieś zarżnął, to będzie na niego, i czym prędzej zmienił zamiar.- Wykluczone - powiedział.- Nie miałem go przy sobie.- A gdzie pan go miał? - Nie wiem.- Nie dogadamy się z nim - powiedział przygnębiony naczelny inżynier
[ Pobierz całość w formacie PDF ]