Podobne
- Strona startowa
- Campbell Joseph The Masks Of God Primitive Mythology
- Joseph P. Farrell Wojna nuklearna sprzed 5 tysięcy lat
- Conrad Joseph Zlota strzala (SCAN dal 767)
- Joseph Campbel The hero with a thousand faces [pdf]
- Farrel Joseph P. Wojna nuklearna sprzed 5 tysicy lat
- Conrad Joseph Ze wspomnien (SCAN dal 947)
- King Stephen Miasteczko Salem (SCAN dal 1051
- Follett Ken Na skrzydlach orlow
- Mistrz harfiarzy z Pern
- Conrad Joseph Szalenstwo Almayera (SCAN dal 9
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— To jest drzewo życia — odpowiedział Yossarian machając nogami — a także drzewo wiadomości złego i dobrego.Milo przyjrzał się uważnie korze i liściom.— Nie — zaprotestował.— To jest kasztan.Znam się na tym, bo sprzedaję kasztany.— Niech będzie po twojemu.Siedzieli przez kilka sekund w milczeniu, machając nogami, z rękami wyciągniętymi do wyższej gałęzi, jeden całkowicie goły, tylko w mokasynach, drugi całkowicie ubrany w oliwkowy mundur z szorstkiej wełny, z ciasno zawiązanym krawatem.Milo obserwował Yossariana niepewnie spod oka, wahając się taktownie.— Chcę cię o coś spytać — powiedział wreszcie.— Nie masz na sobie żadnej odzieży.Nie chciałbym się wtrącać czy coś takiego, ale chcę wiedzieć.Dlaczego nie włożyłeś munduru?— Bo nie chcę.Milo kilkakrotnie kiwnął szybko głową, jak dziobiący wróbel.— Ach tak, ach tak — stwierdził pośpiesznie, z wyrazem skrajnego zakłopotania.— Rozumiem doskonale.Słyszałem, jak Appleby i kapitan Black mówili, że zwariowałeś, i chciałem się przekonać, czy to prawda.— Znowu zawahał się uprzejmie, ważąc następne pytanie.— Czy nigdy już nie włożysz munduru?— Myślę, że nie.Milo pokiwał głową jak dziobiący wróbel, pokazując, że nadal rozumie, po czym zamilkł ponuro, pełen najgorszych przeczuć.Ptaszek ze szkarłatnym czubkiem przemknął pod nimi, wprawiając w drganie muśniętą bezbłędnym ciemnym skrzydełkiem gałązkę.Yossarian i Milo siedzieli jakby w altance ocienionej kilkoma warstwami wznoszącej się, cienkiej jak bibułka zieleni osłoniętej innymi kasztanami oraz srebrnym świerkiem.Słońce stało wysoko na ogromnym szafirowobłękitnym niebie upstrzonym z rzadka suchymi, puszystymi chmurkami niepokalanej białości.Nie było najlżejszego powiewu i liście wokół nich zwisały nieruchomo, rzucając pierzaste cienie.Wszystko było spokojne z wyjątkiem Mila, który wyprostował się nagle ze zduszonym okrzykiem i zaczął w podnieceniu wskazywać na dół.— Spójrz tam! — zawołał poruszony.— Spójrz! Tam odbywa się pogrzeb.To mi wygląda na cmentarz.— Chowają chłopaka, który został zabity przedwczoraj w moim samolocie nad Awinionem — odpowiedział Yossarian powoli, spokojnym głosem.— Nazywał się Snowden.— Co mu się stało? — spytał Milo głosem zdławionym przerażeniem.— Został zabity.— To straszne — zasmucił się Milo i jego duże piwne oczy napełniły się łzami.— Biedny chłopak.To rzeczywiście okropne.— Zagryzł z całej siły dolną wargę, a po chwili odezwał się znowu głosem nabrzmiałym wzruszeniem.— A będzie jeszcze gorzej, jeżeli stołówki nie zechcą kupić ode mnie bawełny.Yossarian, powiedz mi, co się z nimi dzieje? Czy oni nie rozumieją, że to ich własny syndykat? Czy nie wiedzą, że wszyscy mają udział w zyskach?— Czy nieboszczyk z mojego namiotu też był udziałowcem?— spytał złośliwie Yossarian.— Oczywiście, że tak — zapewnił go Milo szczodrobliwie.— Wszyscy z naszej eskadry są udziałowcami.— On zginął, zanim wciągnięto go do ewidencji.Milo zręcznie zrobił udręczoną minę i odwrócił się.— Przestań wyjeżdżać z tym nieboszczykiem w twoim namiocie— zbył Yossariana opryskliwie.— Mówiłem ci, że nie mam z jego śmiercią nic wspólnego.Czy to moja wina, że dostrzegłem wielką szansę zmonopolizowania rynku na egipską bawełnę i wpakowałem nas w tę kabałę? Czy mogłem wiedzieć, że nastąpi przesycenie rynku? Wtedy nie wiedziałem nawet, że istnieje takie pojęcie.Szansa na zmonopolizowanie rynku nie trafia się co dzień i przezorność nie pozwala wypuścić takiej okazji.— Milo zdławił w sobie jęk na widok sześciu żołnierzy wyjmujących prostą sosnową trumnę z karetki i opuszczających ją delikatnie na ziemię obok ziejącej rany świeżo wykopanego grobu.— A teraz nie mogę się jej pozbyć — użalił się.Yossariana nie wzruszała ani napuszona pantomima ceremonii pogrzebowej, ani gorzkie żale Mila
[ Pobierz całość w formacie PDF ]