Podobne
- Strona startowa
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- Carter Stephen L. Elm Harbor 01 Władca Ocean Park
- Donaldson Stephen R Moc ktora oslania
- Hawking Stephen W Krotka Historia Czasu (2)
- § Carter Stephen L. Wladca Ocean Park
- White Stephen Program (2)
- Stephen King Mroczna Wieza t3 Ziemie jalowe (rtf)
- Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933 (3)
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo (3)
- Księga tysiąca i jednej nocy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chcę o tym zapomnieć.To jedyne, co chcę zrobić.- Nie tak łatwo - powiedziała cichym głosem Beverly, odwracając się.Ben miał rację.Gorące promienie słońca przechodzące przez brudne okna pralni oświetlały jasne linie łez na jej policzkach.- Nie chodzi tylko o nas.Słyszałam Ronnie Grogan.I tego małego chłopca.to chyba był chłopak Clementsów.Ten, który znikł ze swojej trójkołówki.- No i co z tego? - rzucił zaczepnie Stan.- A jeżeli To zabije znowu? - spytała.- Jeśli zginą kolejne dzieci?Jego oczy barwy rozpalonego brązu wpatrzone w szaroniebieskie oczy Beverly zawierały odpowiedź.A jeśli nawet, to co z tego? Ale Beverly nie spuściła oczu ani nie odwróciła wzroku i w końcu to Stan musiał się odwrócić.być może dlatego, że ona nadal płakała, a może również dlatego, że jej zaniepokojenie czyniło ją silniejszą.- Eddie ma rację - powiedziała.- Powinniśmy pogadać z Billem.A potem może z szefem policji.- Racja - rzekł Stan.Jeżeli chciał, aby jego głos brzmiał pogardliwie, to nie odniósł wymaganego skutku.Słychać w nim było jedynie potworne znużenie.- Martwe dzieci w stacji pomp.Krew, której oprócz dzieci nikt nie jest stanie zobaczyć.Klowni przechadzający się po kanale.Balony fruwające w powietrzu pod wiatr.Mumie.Trędowaci pod werandami.Szeryf Borton nieźle by się uśmiał.a potem odwiózłby nas do wariatkowa.- Gdybyśmy wszyscy do niego poszli - powiedział Ben z zakłopotaniem.- Gdybyśmy poszli tam razem.- Pewno - rzucił Stan.- Jasne.Mów dalej, Humbak.Napisz książkę.- Wstał i podszedł do okna, trzymając ręce w kieszeniach.Wyglądał na rozwścieczonego, wyprowadzonego z równowagi i przestraszonego.Patrzył przez chwilę z zesztywniałymi ramionami rysującymi się wyraźnie pod jego nieskazitelnie czystą koszulą.Nie odwracając się, powtórzył: - Napisz o tym przerażającą książkę!- Nie - powiedział cicho Ben.- To Bill będzie pisał książki.Stan odwrócił się, zaskoczony, a pozostali spojrzeli na niego.Na twarzy Bena Hanscoma pojawił się grymas zdziwienia, jakby nagle i nieoczekiwanie sam wymierzył sobie policzek.Bev złożyła ostatnią szmatę.- Ptaki - rzekł Eddie.- Co? - spytali razem Beverly i Ben.Eddie patrzył na Stana.- Wydostałeś się, wykrzykując do nich nazwy ptaków, tak?- Być może - odezwał się Stan z wahaniem.- A może po prostu drzwi były zablokowane i w końcu jakoś się otworzyły?- Same? - spytała Bev.Stan wzruszył ramionami.To nie był zwyczajny gest - w ten sposób Stan stwierdzał, że nie wie, co się stało i dlaczego.- Myślę, że to sprawiły te nazwy ptaków, które do nich wykrzykiwałeś - powiedział Eddie.- Ale dlaczego? W filmach zwykle posługują się krzyżem.-.albo odmawiają Modlitwę Pańską - dorzucił Ben.-.lub Psalm 23 - wtrąciła Beverly.- Nie znam Psalmu 23 - rzekł z wściekłością Stan.- Ale nie sądzę, aby w moim przypadku krzyż spełnił należycie swoją rolę.Jestem żydem - pamiętacie?Odwrócili wzrok z zakłopotaniem, które było wynikiem jego przyjścia na świat w takiej, a nie innej rodzinie, bądź też dlatego, że o tym zapomnieli.- Ptaki! - powtórzył Eddie.- Jezu! - A potem ponownie rzucił Stanowi spojrzenie pełne wyrzutu.Stan jednak wpatrywał się w tym momencie w biuro Bangor Hydro po drugiej stronie ulicy.- Bill będzie wiedział, co robić - rzucił nagle Ben, jakby w końcu zgodził się ze zdaniem Bev i Eddiego.- Założę się o wszystko.O całą furę pieniędzy.- Posłuchajcie - rzekł Stan, przyglądając się im z powagą.- W porządku.Jeżeli chcecie, możecie porozmawiać o tym z Billem.Ale ja tu pasuję.Możecie mnie nazwać tchórzem czy pieniaczem, nie obchodzi mnie to.Nie jestem tchórzem.W każdym razie nie sądzę, abym był.Tyle tylko, że to, co widziałem w stacji.- Gdybyś się nie bał, musiałbyś być niespełna rozumu, Stan - powiedziała łagodnym tonem Beverly.- Tak.Bałem się, ale nie w tym rzecz - rzucił ostro Stan.- Nie sposób tego wyrazić.Nie rozumiecie, że.Patrzyli na niego wyczekująco, z zakłopotaniem i nadzieją, ale Stan nie potrafił im wyjaśnić tego, co czuł.Zabrakło mu słów.Kamień uczuć utkwił głęboko w gardle, a on nie był w stanie go z siebie wyrzucić.Pomimo całej swej skrupulatności, pedantyczności i pewności siebie nadal był tylko jedenastolatkiem, który dopiero co skończył czwartą klasę.Chciał im powiedzieć, że były gorsze rzeczy niż przerażenie.Mogłeś się bać, że zostaniesz potrącony przez samochód albo że zachorujesz na polio, zanim cię przed tym zaszczepią.Mogłeś się bać tego szaleńca Chruszczowa lub że się utopisz, skacząc „na główkę” do wody.Mogłeś bać się tego wszystkiego i mimo to nadal funkcjonować.Ale te rzeczy w stacji pomp.Chciał im powiedzieć, że ci martwi chłopcy, którzy schodząc, powłóczyli nogami po wąskich, krętych schodach stacji, nie tylko go przerazili, ale przede wszystkim urągali.Tak, to było najwłaściwsze słowo, i gdyby go użył, to tamci - mimo że, jak wiedział, lubili i akceptowali go jak swego - skwitowaliby to wybuchem śmiechu.Pomimo wszystko te rzeczy nie były takie, jakie być powinny.Burzyły poczucie ładu każdego normalnego człowieka, urągały głównej idei, że to Bóg wprawił w ruch kulę ziemską i że to za jego sprawą zmierzch trwa na równiku zaledwie dwanaście minut, a tam, gdzie Eskimosi budują swoje igloo, ciągnie się przez wiele długich godzin; przeczyły samemu pojęciu „stworzenia” i późniejszemu stwierdzeniu.W porządku, a teraz, skoro już wiecie, jak kręci się ten świat, szukajcie odpowiedzi na następne pytania.Bo nawet świat ma swoją wagę, a kiedy gwizd syreny pociągu zaczyna słabnąć, to mamy do czynienia z efektem Dopplera, w przypadku samolotu zaś, który przełamuje barierę dźwięku, towarzyszący temu huk to nie są brawa bite przez grono aniołów ani wycie rozwścieczonych demonów, tylko odgłos powietrza powracającego na swoje miejsce.Wprawiłem ten świat w ruch, a potem usiadłem sobie z boku, aby popatrzeć, co będzie dalej.Nie mam nic więcej do powiedzenia, z wyjątkiem tego, że dwa i dwa to cztery, że światła na niebie to gwiazdy i że krew to krew - dorośli widzą ją tak samo jak dzieci, a martwe dzieci pozostają martwe.Myślę, że ze strachem da się żyć - powiedziałby Stan, gdyby mógł.Może nie wiecznie, ale na pewno przez długi czas.Natomiast nie da się wytrzymać z urąganiem, bo to sprawia, że w twoich myślach zaczynają pojawiać się szczeliny; patrzysz w nie i widzisz, że tam na dole znajdują się jakieś żywe istoty - te istoty mają małe żółte ślepia, które nie mrugają, i tam na dole w mroku panuje okropny smród, a po chwili dłuższego zastanowienia dochodzisz do wniosku, że tam na dole znajduje się cały wszechświat - wszechświat, gdzie na niebie wisi kwadratowy księżyc, gwiazdy śmieją się lodowato zimnymi głosami, a niektóre z trójkątów mają cztery, pięć, a nawet więcej boków.W tym wszechświecie mogą rosnąć śpiewające róże.Wszystkie drogi prowadzą wszędzie - powiedziałby, gdyby tylko mógł.W kościele słyszycie opowieści o tym, jak Jezus chodził po wodzie, ale powiem wam, gdybym zobaczył na własne oczy faceta robiącego to samo, zacząłbym wrzeszczeć wniebogłosy.Bo to dla mnie nie byłoby cudem.To byłoby raczej urąganiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]