Podobne
- Strona startowa
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- Carter Stephen L. Elm Harbor 01 Władca Ocean Park
- Donaldson Stephen R Moc ktora oslania
- Hawking Stephen W Krotka Historia Czasu (2)
- § Carter Stephen L. Wladca Ocean Park
- White Stephen Program (2)
- Flagg Fennie Smazone zielone pomidory
- Christian Apocrypha and Early Christian Literature. Transl. By James
- Fallaci, Oriana Ein Mann
- Ripley Alexandra Scarlet
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pokuta miała w sobie wielką moc: była zamkiem w drzwiach, które zamykało się za przeszłością.Zasnąłem, rozmyślając o puszczańskiej pokucie, o płonącym Eduardzie Delacroix, który dosiadał błyskawicy, o Melindzie Moores i moim wielkim pensjonariuszu z wiecznie wilgotnymi oczyma.Te myśli dostały się do mojego snu.John Coffey siedział w nim na brzegu rzeki, zanosząc swoje kretyńskie nieartykułowane skargi do letniego nieba, podczas gdy pociąg towarowy na drugim brzegu pędził bez końca w stronę zardzewiałego mostu przerzuconego przez Trapingus River.Czarny mężczyzna trzymał w rękach zwłoki nagich jasnowłosych dziewczynek.Jego wielkie brązowe dłonie zaciśnięte były w pięści.Wszędzie dookoła cykały świerszcze i latały muszki; w powietrzu huczał upał.W moim śnie podszedłem do niego, ukląkłem i wziąłem za ręce.Jego dłonie otworzyły się i zdradziły swoje sekrety.W jednej była pokolorowana na zielono, czerwono i żółto szpulka.W drugiej but więziennego strażnika.- Nie mogłem nic pomóc - powiedział John Coffey.- Próbowałem to cofnąć, ale było już za późno.I tym razem, w moim śnie, zrozumiałem go.8O dziewiątej rano, gdy piłem trzecią kawę na werandzie (Janice nic nie mówiła, ale widziałem zmarszczkę dezaprobaty na jej twarzy, kiedy przyniosła mi filiżankę), zadzwonił telefon.Wszedłem do salonu, żeby go odebrać, i usłyszałem, jak telefonistka mówi komuś, że linia jest zajęta.Życzyła mi następnie przyjemnego dnia i wyłączyła się.taką w każdym razie miałem nadzieję.Z telefonistkami nigdy nic nie wiadomo.Głos Hala Mooresa wstrząsnął mną.Drżący i ochrypły, przypominał głos zgrzybiałego starca.Dobrze, że wczoraj w tunelu nie podpadliśmy Curtisowi Andersonowi, pomyślałem, i dobrze, że Curtis ma do Percy’ego taki sam stosunek jak my.Człowiek, z którym rozmawiałem, najprawdopodobniej nigdy nie wróci już do Cold Mountain.- Słyszałem, że mieliście wczoraj w nocy kłopoty, Paul.Słyszałem również, że spowodował je nasz przyjaciel, pan Wetmore.- Rzeczywiście mieliśmy mały problem - przyznałem, przyciskając słuchawkę do ucha i pochylając się do mikrofonu - ale zrobiliśmy, co do nas należało.To najważniejsze.- Tak.Oczywiście.- Czy mogę zapytać, kto doniósł?Żeby przywiązać mu puszkę do ogona, dodałem w myśli.- Możesz pytać, lecz nie powinno cię to w żadnym wypadku obchodzić i dlatego niczego się ode mnie nie dowiesz.Ale kiedy zadzwoniłem do sekretariatu, żeby zapytać, czy nie ma jakichś wiadomości albo pilnych spraw, dowiedziałem się czegoś ciekawego.- Tak?- Wygląda na to, że na moje biurko trafiła prośba o przeniesienie.Percy Wetmore chce jak najszybciej odejść do Briar Ridge.Musiał napisać podanie jeszcze przed końcem wczorajszej zmiany, nie sądzisz?- Chyba masz rację - odparłem.- Normalnie kazałbym się tym zająć Curtisowi, ale biorąc pod uwagę panującą ostatnio na bloku E atmosferę, poprosiłem Hannah, żeby przywiozła mi je osobiście podczas przerwy na lunch.Zgodziła się łaskawie to zrobić.Dam swoją aprobatę i dopilnuję, żeby podanie wysłano dzisiaj po południu do stolicy stanu.Mam nadzieję, że za miesiąc już go u nas nie będzie.A może nawet wcześniej.Myślał, że się ucieszę, i miał do tego pełne prawo.Oderwał się od ciężko chorej żony, żeby zająć się sprawą, której sfinalizowanie mogło w innym wypadku potrwać pół roku, nawet ze słynnymi koneksjami Percy’ego.Ja jednak upadłem na duchu.Cały miesiąc! A może nie miało to w gruncie rzeczy większego znaczenia.Tak czy inaczej osłabiło we mnie całkiem naturalną chęć odłożenia na później pewnego ryzykownego przedsięwzięcia.Ponieważ to, o czym myślałem, było naprawdę bardzo ryzykowne.Czasami lepiej jest w takim momencie skoczyć głową w dół, zanim człowiek straci odwagę.Jeśli musieliśmy się zająć Percym (zakładając, że pozostali zaaprobują mój szalony plan, innymi słowy, że będzie nas kilku), równie dobrze mogliśmy to zrobić tej nocy.- Paul? Jesteś tam? - zapytał Hal.- Do diabła, urwało się połączenie - dodał trochę ciszej, jakby doszedł do wniosku, że mówi sam do siebie.- Słyszę cię dobrze, Hal.To wspaniała wiadomość.- Tak - zgodził się i ponownie uderzyło mnie, jak stary jest jego głos.Jak bardzo papierowy.- Wiem, co ci chodzi po głowie.Nie, nie wiesz, dyrektorze Moores.Nigdy, nawet za milion lat tego nie zgadniesz.- Myślisz, że nasz młody przyjaciel wciąż tu będzie, kiedy przyjdzie czas na Coffeya.To prawda.jego egzekucja odbędzie się chyba jeszcze przed Świętem Dziękczynienia.ale Wetmore’a możesz umieścić w nastawni.Nikt nie będzie protestował.On sam chyba najmniej.- Zrobię to - powiedziałem.- Jak się czuje Melinda?Zapadła długa cisza - tak długa, że gdyby nie jego oddech, mógłbym pomyśleć, że odłożył słuchawkę.Kiedy się w końcu odezwał, miał znacznie cichszy głos.- Ona tonie - powiedział.Tonie.Tego złowrogiego słowa starsi ludzie używali na określenie osoby, która jeszcze nie umiera, lecz zaczyna rozstawać się z tym światem.- Bóle głowy trochę osłabły.przynajmniej na razie, ale nie może już chodzić bez pomocy, nie może niczego podnosić i nie trzyma moczu podczas snu.- Nastąpiła kolejna pauza, a potem jeszcze cichszym głosem Hal powiedział coś, co brzmiało jak “ona bluzka”.- Jaka bluzka, Hal? - zapytałem, marszcząc czoło.Janice stanęła w drzwiach saloniku.Patrzyła na mnie i wycierała ręce kuchenną ściereczką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]