Podobne
- Strona startowa
- Koneczny.Feliks Cywilizacja zydowska
- Wiera Kamsza Odblaski Eterny 05 Serce zwierza 02 Kula losów
- Aronson Elliot Psychologia spoleczna Serce i umysl
- Dav
- 2. Aronson Elliot Psychologia Spoleczna(1)
- Corel PHOTO PAINT (2)
- Crichton Michael Jurassic Park
- Vonnegut Kurt Galapagos (SCAN dal 688) (3)
- borland c unleashed
- Hobb Robin Wyprawa Skrytobojcy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- adam0012.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dwa jednobrzmiące rozkazy dla komendantów garnizonów w Riksie i Badorze - relacjonowała Karenira, wciągając koszulę.Sięgnęła po kaftan.- Ich treść sprowadza się do trzech słów: nic nie robić.Pismo bez pieczęci - dla Glorma.To - wzięła jeden z mniejszych zwoików - jest nakaz wydalenia ze służby pewnego oficera - podarła zwoik i rzuciła na podłogę.- Co robisz? - zdumiała się Arma.- Ten, kto podpisał ów rozkaz, wie doskonale, że w Riksie nigdy go nie dostaną.Wzięła do ręki najmniejszy rulonik, przewiązany czerwonym sznurkiem.- A to moje - mruknęła, chowając do jednej z sakw.Arma i Raner wymienili spojrzenia.Karenira uśmiechnęła się lekko.Schowany pieczołowicie pergamin zawierał ledwie parę słów i podpis:Okazicielka tego pisma ma prawo widzieć się ze mną zawsze i wszędzie, o dowolnej porze dnia i nocy.H.M.R.Ramez, Przedstawiciel Cesarza w GrombieZakończenieŚwit, okryty chmurami, nie rozjaśnił ciemności, przyniósł tylko nową falę deszczu i silniejsze porywy wiatru.Z futra Rbita można by chyba wycisnąć dobrą stągiew wody, mimo tego jednak kot był w całkiem dobrym humorze.- Jak długo już tu siedzą, mówisz?Kobiecy głos z ciemności odpowiedział krótko:- Trzy dni.- Nie próbowali się przebić?- Próbowali.Kocur znów zwrócił spojrzenie ku - niewidocznej dla nikogo innego - czarnej gardzieli jaskini, ziejącej w skalnej ścianie.- A w nocy?- Też próbowali.Ale w nocy nikt nie zejdzie po tej ścianie.A dolne wejście zamknęliśmy skalnymi złomami.- Dobrze, Kaga.Jak zawsze dobrze.Czy nigdy nie popełniasz błędów?- Popełniam - odrzekła ponuro.- Rbit, czy wiesz, ilu ludzi wybiła mi Mavala? Oto właśnie błąd: powinnam była wykończyć tę dziwką przed rokiem, była wtedy taka dobra okazja.- Nie bądź dzieckiem, Kaga.Góry są duże.Ale jednak zbyt małe, byś mogła nimi rządzić razem z Glormem.Po śmierci Hagena, pozostałyście tutaj tylko ty i Mavala.Poważnie myślałem wtedy, czy nie pobić was obu.Zrezygnowałem dlatego tylko, że żadna nie była dość silna, by przejąć w tych okolicach pełnię władzy.Gdybyś przed rokiem, jak mówisz, usunęła Mavalę - ja natychmiast usunąłbym ciebie.- Domyślałam się tego - oznajmiła gorzko.- Władcy Gór.- A co teraz? - zapytała po chwili.- Po rzezi, jaką urządziła moim Mavala, a potem ci legioniści, nie mogę nawet marzyć o rozejmie z nią.Tylko wasze oddziały trzymają to zwierzę na smyczy.Gdy je zabierzecie, Mavala złapie mnie w parę tygodni i wiesz, co zrobi? - wetknie włócznię prosto w moją śliczną, ciasną dziurkę.I ta dziurka tego nie wytrzyma.- Mavala już się nie liczy.Dostaniesz tylu ludzi, ilu będzie trzeba, żeby skończyć z nią raz na zawsze.Dziewczyna zdumiała się.- A co potem? Nie mów mi, że już wiem: „będę dość silna, by przejąć pełnię, władzy w okolicach Badoru”.Wykończysz mnie osobiście? czy poprosisz tego osła Ranera?- Nie wykończę cię, Kaga.O nic więcej nie pytaj, bo wszystko powie ci Glorm.Już niedługo.Ciemności zszarzały.Rbit rozejrzał się bacznie.Wszędzie wokół, śpiąc twardo pomimo wilgoci i zimna, leżeli ludzie.Każdy pod ręką miał kuszę.Kilku czuwało, nie spuszczając wzroku z widocznego już otworu jaskini.Kocur obejrzał się do tyłu.- Glorm powinien już być.Zrobiłem im pobudkę na długo przed świtem.Już jedli, kiedy tu pobiegłem.- Skąd ten wielki pośpiech?- Mnóstwo spraw czeka na załatwienie.Naprawdę, Kaga, dla nas liczy się teraz nic tylko każdy dzień, ale i każda chwila.Znów wrócił spojrzeniem do jaskini.- Ilu ich?- Około dwudziestu.Były dwie grupy: jedną dowodził kot, a drugą - ten.Pierwszej grupy już nic ma.- Wiem.Słyszałem, że kota też dostaliście.- Tak.Dziwi cię to?- Trochę.- Był odważny.Nie zostawił swoich, chociaż mógł.Jednak, Rbit, jest w tym jakaś tajemnica.Chciałabym ją kiedyś poznać.- Jaka tajemnica?- Ten kot chciał śmierci, to pewne.Nie walczył.Ale przede wszystkim - był niemy.Wzięliśmy paru jego ludzi i wszyscy powiedzieli to samo.Rbit zamyślił się.Po jakimś czasie znów spojrzał do tylu.- Chyba idą - powiedział nasłuchując.Glorm prowadził przeszło stu pięćdziesięciu ludzi.- Twoje wojsko - wyjaśnił kocur, spoglądając na Kagę.- Zostawimy ci ich wszystkich, jeszcze dziś.Można było przyprowadzić więcej, ale nie widziałem sensu.Patrzyła oszołomiona.Podkomendni Kagi, obudzeni przybyciem oddziału, powstawali z ziemi.Niektórzy witali znajomych, ten i ów wziął drugiego w ramiona.Glorm, w doborowym towarzystwie Kareniry, Army, Ranera, Vilana i Delona zbliżył się ku Rbitowi i Kadze.Przez chwilę przypatrywał się uważnie zgrabnej, dwudziestodwuletniej czarnulce, po czym skinął głową i wyciągnął dłoń.Podała mu obie swoje.- Gdzie są? - zapytał bez żadnych wstępów.Pokazała jaskinię.Uniósł lekko brwi.- Jak ich tam zapędziłaś? I dlaczego ciągle tam siedzą?- Bo nie mogą wyjść - odparła spokojnie.- A ja przyrzekłam sobie, że nie dam im już życia żadnego z moich ludzi.Głodem wezmę.Albo wystrzelam wszystkich, jeśli wychylą choć czubki.- powiedziała czego.- Trudno zabić, celując w te czubki - zauważył z humorem.- Nie będę czekał tak długo.Popatrzył w stronę jaskini.Coś mignęło w czeluści - widać nagły gwar zwrócił uwagę osaczonych.- Trzeba ich wyciągnąć z tej dziury - mruknął w zamyśleniu.Dwustu ludzi, kryjąc się za skałami, czekało na odpowiedź z jaskini.Raner spojrzał na Glorma, potem zwinął dłonie koło ust i zawołał raz jeszcze:- Stań do walki! Basergor-Kragdob chce z tobą walczyć!- Jeśli wygram? - nadeszła wreszcie, stłumiona odległością odpowiedź.- Odejdziesz wolny! Po krótkiej chwili:- Nie wierzę!- To zdychaj z głodu!Raner usiadł.Glorm udzielił mu poparcia skinieniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]