Podobne
- Strona startowa
- Kunzru Hari Impresjonista
- Lee Maureen Wędrówka Marty
- Dav
- Dokumenty w Powstaniu Styczniowym
- Sagan Carl Kontakt (3)
- Gordon R. Dickson Smoczy rycerz T2
- Andre Norton Gryf w chwale ZKLOMJZCH7K2IMFWF
- Harrison Harry Stalowy Szczur
- Chmielewska Joanna Florencja Corka Diabla (www.ksi
- Daniel Mason Stroiciel
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tu cię mam!To Philips, błyszczący posłaniec, przyszedł zabrać Bobby’ego do środka na drugą rundę.Na dźwięk jego głosu kobieta odwraca się i przez moment Bobby patrzy jej w oczy.Są obojętne.Jej zuchwale piękna twarz nie zdradza najmniejszych uczuć, nawet próby oceny jego wyglądu.Bobby Piękniś nie nawykł do takiej obojętności.Przedmiot jego podziwu odwraca się wolno ku swemu towarzyszowi i prowadzi go do środka.W drugiej rundzie Flanagan i Philips przegrywają z kretesem.Głównie z winy Flanagana, którego gra jest żenująco chimeryczna w porównaniu z dokonaniami w pierwszej rundzie.Philips jest pijany i pobłażliwy.Wołając „to ci pech!” albo „nie przejmuj się!”, opiera się o jednego ze służących, jakby ten był kolumną czy ścianą.Flanagan próbuje wymknąć się niepostrzeżenie, ale jego partner dopada go i przygważdża do ściany na głównych schodach hotelu, niepomny na przerażone spojrzenia kobiet i mężczyzn mijających ich w drodze do łóżek.Utarczka przeradza się w regularną szamotaninę.Kiedy Flanagan wybiega wreszcie z hotelu, ignorując oferowaną przez odźwiernego taksówkę, klapa marynarki wisi mu w strzępach.A jednak tego wieczoru coś innego złożyło się w całość.Bobby Piękniś już wie, kim chce być.٭Bobby’ego dręczą myśli o kobiecie z hotelu.Ten jej spokój, ta jej obojętność.Białe szczupłe plecy i owalna twarz.Zastanawia się, ile może mieć lat, i dochodzi do wniosku, że jest niewiele starsza od niego.Jak by to było stać z nią na balkonie? Jak by to było patrzeć na dymiące kominy dzielnicy fabrycznej i czuć obecność dziesiątek tysięcy ludzi, którzy nigdy nie zajdą tak wysoko?Nie chce być dłużej Bobbym Pięknisiem.Przestaje odwiedzać Gul i Shuchi, i kiedy tylko to możliwe, wyrywa się poza Falkland Road ku lepszym rejonom miasta, gdzie wędruje pod arkadami i uchyla kapelusza, mijając białych.Szuka dziewczyny.Wyobraża sobie, że jest córką bogatego Anglika, i modli się, żeby ciągle była w Bombaju.Zagląda przez szyby do wnętrza Evansa & Frasera w nadziei, że kupuje tam stroje.Je lody w Corngalia’s, marząc, by weszła i usiadła przy jednym z marmurowych stolików.Zaniedbuje obowiązki.Całkiem zapomina o posługach dla Elspeth Macfarlane.By zrekompensować wydatki, nagabuje ludzi na nabrzeżu i jako przewodnik pływa z turystami przez zatokę na Elephanta Lsland.W drodze na wyspę siedzi w milczeniu, póki łódź nie zaczyna kluczyć między splątanymi namorzynami porastającymi brzegi.Po przycumowaniu odgania konkurentów i pomaga swojej grupie wspiąć się po krętych kamiennych schodach.Odzywa się dopiero wtedy, gdy trzeba pokazać jaskinie.Widok monumentalnych, wykutych w kamieniu twarzy zapiera turystom dech w piersiach.Ściskając w rękach przewodniki, milkną na dłuższą chwilę.Bobby prowadzi ich obok trójgłowego Siwy u wejścia i zatrzymuje się przed posągiem boga-hermafrodyty, pół mężczyzny, pół kobiety.Gdy turystki chichoczą, a turyści przerzucają się sprośnymi dowcipami, odsuwa się nieco, ale gdy nikt nie patrzy, ostrożnie dotyka kamienia na szczęście.Zbyt pochłonięty własnymi sprawami, nie myśli o polityce i ledwo zauważa, że wokół niego narasta gorączka antybrytyjskiej agitacji.W salonie pani Macfarlane roi się od chłopców, którzy posłuchawszy wezwania, rzucili naukę w angielskich szkołach i oddali się sprawie wyzwolenia.Są schludni i poważni.Parsowie, muzułmanie i hinduiści z wyższych kast gromadzą się, by czytać na głos broszury i spierać się o ostatnie wypowiedzi Gandhiego, Patela i innych przywódców.Elspeth przynosi im herbatę, promieniejąc energią czerpaną z wydarzeń wokół niej.Kiedy Bobby wchodzi i wychodzi, czuje na plecach jej świdrujący wzrok.I nie wypowiedziane głośno pytanie: „Przyłączysz się do nas?”.Bobby czuje niechęć młodych nacjonalistów do jego dobrze skrojonych garniturów i świeżo nabytego akcentu.Cóż za kontrast z ich indyjskimi czapeczkami Kongresu, białymi kurtami, płóciennymi spodniami oraz aczkanami z wysoką stójką, noszonymi z taką godnością i dumą.Pewnego wieczoru, gdy wychodzi (zamierza stać przed Byculla i czekać na dziewczynę z hotelu), paru z nich zastępuje mu drogę.„Dokąd idziesz, bracie? Towarzyszu, nie zostaniesz z nami pracować dla kraju?” Bobby kręci przecząco głową i przepycha się między nimi.Kiedy odchodzi, spluwają na podłogę i mamroczą obelgi pod jego adresem.„Kundel, angielski lokaj”.„Przyjdzie taki dzień - woła za nim jeden z chłopców - że ty i tobie podobni zginiecie!”.- Martwię się o ciebie, Czandra - mówi Elspeth, gdy któregoś ranka Bobby schodzi na śniadanie.- Tracisz z oczu właściwy kierunek.Bobby wpatruje się w nią z niedowierzaniem.Elspeth ciągnie dalej:- Powinieneś być dumny ze swego narodu.Pomyśl o jego przyszłości.Powinieneś być dumny z tego, kim jesteś.- A kim jestem? - rzuca Bobby i nie czekając na odpowiedź, wychodzi, trzaskając drzwiami.Idzie na plac, gdzie toczy się mecz hokeja na trawie.Drużyna młodych muzułmanów gra przeciwko drużynie pracowników kolei.Przy linii bocznej stoi grupa brytyjskich żołnierzy.Podają sobie butelkę i zagrzewają do walki anglo-hinduskich graczy.- Dalej, Railway! Dalej! Dowalcie tym brudasom! Dobrze!Dopingowani zawodnicy kolei dają z siebie wszystko, dumnie prężąc pierś.Bobby patrzy na nich z niesmakiem.Ich kibice odwróciliby się od nich natychmiast, gdyby grali z drużyną o jaśniejszej skórze.Prawdziwe kundle, które merdając ogonem, zadowalają się rzuconym ochłapem.Pewnego wieczoru modlitwy Bobby’ego zostają wysłuchane.To ona! Wchodzi do Green’s pod rękę ze słynnym dżokejem.Bobby czym prędzej rusza za nią.W drzwiach piorunuje wzrokiem odźwiernego, który przez chwilę zastanawia się, czy nie zastąpić mu drogi.W barze panuje nieopisany ścisk.Reprezentowane są wszystkie sfery bombajskiego towarzystwa.Od młodych mężczyzn z administracji państwowej, odważnie wkraczających do królestwa półświatka, po dwie rosyjskie dziwki, które w trakcie powolnego tańca bacznym wzrokiem omiatają salę w poszukiwaniu wpatrzonych w nie mężczyzn.Dziewczyna i dżokej dołączają do licznego towarzystwa amatorów wyścigów, zgromadzonego przy najlepszym stole w lokalu.Reszta gości patrzy i podziwia.Dwaj kelnerzy w białych rękawiczkach kończą właśnie ustawiać piramidę z kieliszków.Trzeci otwiera butelkę Kruga, gotów zapoczątkować fontannę szampana.Główny bohater przyjęcia, pars, bogaty hodowca, najwyraźniej świętuje coś wyjątkowego.Kiedy pojawia się dziewczyna z dżokejem, wylewnie całuje ją w rękę, po czym robi im miejsce obok siebie.Jak na zawołanie strzela korek od szampana.Do wtóru oklasków kelner wchodzi na krzesło i zaczyna rozlewać.Przy sąsiednich stołach, mniejszych księżycach krążących wokół centralnej planety, świecą pośledniejsze gwiazdy bombajskiego światka wyścigów: bukmacherzy trenerzy, hazardziści głodni poufnych wskazówek.Bobby zauważa grubego Anglika, który przygląda się wszystkiemu ze szczególnym zainteresowaniem.Siada przy nim i pyta, co się dzieje.- Koń Gotówki znowu wygrał.- Który?- Który? Pot of Gold oczywiście.Mógłbyś zwolnić to miejsce? Czekam na kogoś.- Już się robi.Ale proszę mi powiedzieć, czy Torrance na nim jechał? Szczęściarz z niego.Jego żona jest szałowa.Grubas parska śmiechem.- Tamta kobieta? Taka z niej żona jak ze mnie.Tylko nie rób sobie nadziei.Od razu widać, że cię na nią nie stać.Gzy teraz zechcesz odejść?Bobby wstaje i dopycha się do kontuaru.Zamawia bezalkoholowego drinka i gapi się na nieżonę Torrance’a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]