Podobne
- Strona startowa
- Crichton Michael Norton N22 (SCAN dal 739)
- Crichton Michael Norton N22 (2)
- Crichton Michael Norton
- Lackey Mercedes Dixon Larry Trylogia wojen magow 3 Srebrzysty Gryf
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Norton Andre Pani Krainy Mgiel (SCAN dal 778
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew
- Norton Andre Lackey Mercedes Zguba elfow
- Norton Andre Sargassowa planeta (SCAN dal 77
- Cusseler Clive Lodowa polapka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ich niecodzienny związek - według standardów Dales - był niezrozumiały.Podczas naszej nie mającej końca wędrówki na zachód dowiedziałem się, że Jervon nie był służącym ani strażnikiem.Byli sobie równi pomimo wszelkich dzielących ich różnic.Czy można było wziąć dwoje tak odmiennych ludzi - podobnie jak bierze się dwa różne metale - i stopić w jedność tworząc coś nowego, o wiele trwalszego niż którykolwiek z nich?Jervon akceptował Elys taką, jaką była.Czy ktoś mógłby zaakceptować mnie w podobny sposób?Oboje mówili o Joisan nie w sposób, który mógł zwiększać jeszcze niesiony przeze mnie ciężar, ale naturalnie, jak gdyby stanowiła fragment ich życia.W pewnym momencie (na mojej twarzy tak bardzo uwidoczniły się wewnętrzne odczucia) Elys przerwała milczenie ostrym stwierdzeniem.- Pragnęła o wiele więcej.Poczułem wściekłość, a potem oszołomienie.Więcej czego? Ziemi? Dziedzictwa? Jedno i drugie zostało zniszczone przez szalejącą wojnę.Dałem jej wolność.Nie była związana żadnym przyrzeczeniem.Czego mogło dotyczyć owo “więcej"?Jeżeli ta kobieta o jasnym spojrzeniu rzeczywiście potrafiła czytać w moich myślach, to czy nie mogła zrozumieć, że Joisan była czymś wyjątkowym, cennym - czymś, czego nie powinienem do siebie przywiązać.Będąc tym, kim byłem, nie miałem prawa do najmniejszych żądań.Nie wszyscy potrafili akceptować, tak jak ona i Jervon.- Ludzie boją się rzeczy niematerialnych, o wiele lepiej byłoby, gdyby patrzyli szeroko otwartymi oczyma i nauczyli się przyjmować rzeczy niecodzienne - mówiła dalej Elys.- Joisan powiedziała mi o twoim dziedzictwie, że uważasz je za coś okropnego, za coś, przed czym nie ma ucieczki.Ale czyż nie udało ci się częściowo tego zaakceptować.i zwyciężyć?- Nie zwyciężyłem, pani! - powiedziałem z gniewem.- Walczyłem z nieprzyjacielem - z wrogami, którzy porwali moją panią i starali się poddać ją swej woli.I nie byłem sam.Wzięła w tym udział inna Moc.wykorzystała mnie, podobnie jak wojownik stosuje miecz.Czy mam więc być zabawką? Ponieważ jestem, kim jestem, stałem się jedynie bramą.Powróciło dawne wspomnienie.Kim - czym byłem, gdy moc, której z pewnością sam nie wezwałem, zwróciła się przeciwko Rogearowi i mojej matce? Nie byłem wtedy Kerovanem, ale kimś innym - kimś silniejszym, mającym niczym nie rozdartą duszę - tym wszystkim, czym z pewnością nie byłem na co dzień.Poczułem, kiedy się ze mnie wycofał, i zrozumiałem, że nie mam nadziei, aby kiedykolwiek się takim stać.- Nie zaprzeczaj zbyt szybko - odpowiedziała.- W ludziach istnieją siły śpiące dopóki, dopóty nie obudzi ich przeznaczenie.potrzeba.Myślisz o sobie źle i - w jej tonie było coś, co wywołało rumieniec na mojej twarzy i chęć ostrej repliki, pomimo że zachowałem milczenie - może uważasz, że twoje postępowanie stanowi ochronę, zabezpiecza przed czynami, z powodu których się narodziłeś.Nie można walczyć z własnym przeznaczeniem.Nie odpowiedziałem, wiedziałem, że jeżeli teraz przemówię i wyjaśnię, co uważam za prawdę, Elys powie, że się wykręcam.Nie mogłem ich także polubić za to, że nie widzieli we mnie potwora, ale kogoś nie mającego odwagi i nie zasługującego na względy Joisan.Może powinienem cieszyć się z takiego werdyktu, gdyż mógłby on tłumaczyć moje odejście - po odnalezieniu Joisan.Jednak w tej chwili poczułem jedynie determinację, aby udowodnić, że podobnie jak Jervon potrafię zaakceptować.Chociaż tak naprawdę to właśnie Joisan powinna była zaakceptować.Drugiego dnia krajobraz uległ przemianie, góry były jednak równie odległe jak przedtem.Nie napotkaliśmy żadnych milczących lasów podobnych do siedziby Wereriders, rosły tylko niewielkie kępy drzew.Suchą nogą przekroczyliśmy szeroką rzekę - udało się nam tego dokonać przejeżdżając po ruinach kamiennego mostu.Wokół widniały ślady dawnych upraw, kiedyś mogła to być bardzo żyzna kraina.Otaczały nas leżące teraz odłogiem pola otoczone kamiennymi murkami, dwukrotnie zauważyliśmy wieże strażnicze.Nie próbowaliśmy ich badać, samo otoczenie wskazywało, że były od dawna opuszczone, my zaś musieliśmy podróżować jak najszybciej.Wczesnym popołudniem drugiego dnia dojechaliśmy do trzeciej strażnicy, która była otoczona kępami drzew (większość z nich nie miała prawie liści, natomiast ich gałęzie były tak splątane, że stanowiły ochronną barierę).Odwinąłem rękaw i spojrzałem na błyskającą błękitnymi ognikami bransoletę.Elys zatrzymała konia i popatrzyła na wieżę, jak gdyby była to nieprzyjacielska linia obrony.Przygryzła wargę i zmarszczyła w zastanowieniu brwi.- Skręcamy! - rozkazała wskazując w lewą stronę.- Czy wy także czujecie?Byłem tak głęboko zatopiony w myślach, że nie zauważyłem, co się wokoło dzieje.Jej nakaz wyrwał mnie z odrętwienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]