Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Jordan Robert Wschodzacy Cien
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczy Vanyela były zamknięte, brwi ściągnięte w skupieniu.- Teraz nie jest źle - powiedział z wolna herold.- Ale pogorszyć się może bardzo szybko i bardzo łatwo.Front burzowy rozciąga się aż do granicy i równowaga w nim wisi na włosku.Teraz wydaje się, że będzie padało równomiernie, ale różne czynniki mogą się dać we znaki z wielką łatwością.- Och - zdziwił się Stef.- Nie wiedziałem, że umiesz przewidywać pogodę.Vanyel otworzył oczy i popatrzył na niego spod uniesionych brwi.- Nie umiem - powiedział.- Potrafię tylko odczytywać pogodę, nie umiem przewidzieć, co będzie się z nią działo.Jest to jedna z pierwszych rzeczy, jakich się nauczyłem, gdy zapanowałem nad moją magiczną mocą.Magia, jaką się posługuję, często zakłóca porządek w pogodzie, więc muszę wiedzieć, czy nie grozi mi rozpętanie burzy, jeśli wzniosę Bramę albo zrobię coś w tym rodzaju.- Och, tak jak wtedy, gdy umarł Lendel.- odrzekł Stef, jakby nieobecny, zatopiony w swych własnych zgryzotach.Vanyel zesztywniał i odwrócił się do Stefena.- Skąd wiesz?Stefen otarł śnieg z twarzy i poczuł dziwny dreszcz przebiegający mu po kręgosłupie na dźwięk głosu Vanyela i widoku jego twarzy.Van wyglądał na przestraszonego.Przede wszystkim zaskoczonego, ale jednak przestraszonego.- Savil musiała mi o tym powiedzieć, a może Jisa - odparł Stef, próbując wyłowić jakiś sens ze swych mglistych wspomnień i reakcji Vanyela.- Pamiętam, że ktoś musiał mi opowiadać o tym, że rozpętała się wielka burza spowodowana w dużej mierze przez wzniesienie Bramy.Prawdopodobnie to Savil, bo w wyjaśnieniu było dużo o tym, jak działa magia.Wiem, Savil opowiedziała mi o tym, gdy ją zapytałem.- Dlaczego? - zdziwił się Van.- Dlaczego ją pytałeś?- Bo to ważna część twojego życia - odrzekł Stef cichym głosem, przyjmując pozycję obronną.- Ciebie nigdy o to nie pytałem, bo wydawało mi się, że unikasz tego tematu.Nie chciałem cię zranić.Więc zapytałem Savil, czy nie miałaby nic przeciwko opowiedzeniu mi o tym, a ona odparła, że nie, bo to działo się tak dawno temu, iż nie ma nic przeciwko rozmowie na ten temat.To było wtedy, gdy ty dochodziłeś do siebie po napadzie tego maga.Vanyel uspokoił się i z jego twarzy zniknęło przerażenie.- Dużo też rozmawiałem z twoimi rodzicami - powiedział Stef.- Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.- Postarał się wpleść w swe słowa Szelmowską nutkę.- Dużo nas łączy z Tressa; według niej, jako kompan, jestem o wiele zabawniejszy niż którakolwiek z jej dam.Wiesz, pomagałem jej urządzić się tutaj po ich przyjeździe.- Nie wiedziałem - odparł Vanyel ze swoistym, roztargnionym smutkiem.- Miałem tylko sposobność zobaczyć, jak ojciec rzucił się do pracy w Radzie, niczym hart do pościgu, i chyba założyłem sobie z góry, że matka też da sobie radę.“Wcale nie dawała sobie rady.Przyjechała i zobaczyła, że jest w takiej samej sytuacji, w jakiej, według słów Savil, ty się znalazłeś, pozostając tutaj - prowincjonalna arystokratka z jakiejś dziury, dwadzieścia lat spóźniona w znajomości mody, nie mająca pojęcia o najnowszych plotkach i etykiecie.- Stef zamyślił się.- Widywała cię rzadziej niż kiedyś.Czuła się bardzo samotna i gdyby otworzyła się wówczas przed nią droga powrotu do domu, skorzystałaby z niej.”- Myślałem, że sobie radzi.Po kilku tygodniach robiła wrażenie równie zadowolonej jak ojciec - ciągnął Van, spoglądając przez kurtynę śniegu na drogę przed nimi.- Za każdym razem, gdy ją spotykałem, była w centrum zainteresowania, otoczona przez inne damy.- Przerwał na moment, a potem zapytał: - Czy to dzięki tobie?- Poniekąd - przyznał Stef.- Nauczyłem ją paru rzeczy i przedstawiłem księżnej Bryerly i lady Gellwin.- Pewnie nie zauważyłeś nawet, jak nieliczna jest dziś świta dworska, kiedy Randi tak bardzo choruje, a Shavri cały czas zajmuje się nim.Dworzanie w większości wyprowadzili się z pałacu królewskiego do apartamentów dla arystokratów.Nad życiem towarzyskim dworu w rzeczywistości czuwają teraz te dwie damy, o których wspomniałem.Księżna Bryerly jest daleką krewną Brendewinów, tak więc wszystko ułożyło się pomyślnie.Lady Gellwin wzięła Tressę pod swoje skrzydła jako swego rodzaju protegowaną i, dowiedziawszy się, że twoja matka miała w przeszłości liczne wychowanki, powierzyła jej opiekę nad wieloma młodszymi dziewczętami.Jeszcze miesiąc temu Vanyel byłby głęboko zasmucony, że nie zatroszczył się o to, by matka dobrze się zainstalowała w stolicy.Teraz jednak powiedział tylko: - Dziękuję ci, Stef.Doceniam twą pomoc dla niej.- I znów wybiegł wzrokiem na drogę przed nimi.“To do niego niepodobne - zmartwił się Stef.- Nigdy dotąd nie widziałem go tak opętanego żadną myślą.Jeśli przyszłoby mu do głowy, że nasza podróż mogłaby nabrać szybszego tempa, gdyby zsiadł z Yfandes i zaczął ją pchać, to pewnie by to zrobił.Nie mam pojęcia, co w niego wstąpiło.”Śnieg padał coraz mocniej, co do tego nie było wątpliwości.Nadal nie mogło ich to zatrzymać, ani nawet spowolnić ich podróży, ale Vanyel oczywiście był niespokojny.Na każde pytanie Stefena odpowiadał takim tonem, jak gdyby myślami błądził zupełnie gdzie indziej, a poza tym milczał, skoncentrowany na swym wnętrzu.Poranek przeszedł w popołudnie, lecz choć minęli już trzy wsie z karczmami, za którymi Stef wodził tęsknym okiem, bard nie miał śmiałości poprosić Vanyela, aby się zatrzymali na posiłek i trochę ogrzali.Był głodny, ale jeszcze bardziej przemarznięty.Śnieg wpadał mu pod kaptur i tam topniał, spływając po karku lodowatymi strumyczkami.Ledwo czuł dłonie i stopy.Nie było wiatru, ale posuwając się, sami wprawiali powietrze w ruch, tworząc lekką bryzę, która nieustannie wdzierała się przez otwory na ręce w jego płaszczu.Melodia też cierpiała.Sunęła równo, śladem Yfandes, ze spuszczoną głową i na wpół przymkniętymi oczami.Była zmęczona i najpewniej tęskniła do ciepłej stajni, jak Stefen do swego pokoju i kominka.W końcu Yfandes zaryła kopytami na środku drogi i uparła się nie iść ani kroku dalej.Melodia wpadła na nią, nim zdążyła się zorientować, że tamta stoi.Vanyel otrząsnął się z zamyślenia.- Zgoda - powiedział zagniewany.- Jeśli tego właśnie chcesz, to chyba nie mam wyboru.- Co? - spytał Stef zaskoczony.- Nie ty, ashke, Yfandes.Mówi, że jest zmarznięta, i że robi postój, czy mi się to podoba czy nie.- Vanyel zsiadł z Yfandes i sprowadził ją razem z chirra na pobocze drogi, grzęznąc w śniegu i kopniakami torując sobie drogę.Stef dwa razy próbował zeskoczyć na ziemię, zanim udało mu się to zrobić.Nigdy w całym swoim życiu nie był tak zesztywniały i obolały, a miał niemiłe przeczucie, że będzie jeszcze gorzej.Ale gdy stanął pod drzewem, poczuł lekki opór powietrza.Gdy minął tę barierę, powiew ciepła stopił śnieg w jego włosach.To było coś więcej niż powiew - cały wycinek przestrzeni pod konarami drzewa wypełniało ciepłe powietrze, niemal tak ciepłe jak w letni dzień.Śnieg, którego nie odgarnął Vanyel, topniał, a Yfandes sprawiała wrażenie wielce z siebie zadowolonej.- Van.- zagadnął Stef z wahaniem.- Czy to dobry pomysł? Domyślam się, że użyłeś przy tym magii.Nikt tego nie zauważy?Vanyel potrząsnął przecząco głową.- Użyłem triku biegłych z Tayledras, którzy w ten sposób rozpinają osłony nad swymi dolinami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]