Podobne
- Strona startowa
- Współczesne tendencje w pomocy społecznej i w pracy socjalnej red. Mirosław Grwisński, Jerzy Krzyszkowski
- Krzysztof Karolczak, Współczesny terroryzm w wietle teorii Halforda Mackindera
- Borun Krzysztof , Andrzej Trepk Proxima
- Krzysztof Borun, Andrzej Trepka Proxima
- Krzysztof Kochanski Zabojca czarownic
- Siesicka Krystyna Ludzie jak wiatr
- Steinbeck John Myszy i ludzie (2)
- Redlum Katarzyna Rupiewicz
- Jack Whyte Templariusze 02 Honor rycerza
- Roth Veronica Niezgodna 02 Zbuntowana
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Uhm? Czy to się dzieje naprawdę? Co konkretnie? mruknął w jej prawe ucho, zaplątanegdzieś w fale włosów. To wszystko: morderstwa, Mściciel, nasza miłość. Obawiam się, że tak. Dziesięć dni temu wyjechałam z Warszawy, a teraz wydajemi się, że minęło dziesięć lat.Ledwie pamiętam ludzi, którychtam znałam.Choćby człowiek doznawał nie wiem jakichzawirowań, w rzeczywistości czas nie płynie aż tak szybko.Może ja śnię? Podparła się na łokciu i wpatrzyła w jego twarz. Może ciebie też naprawdę nie ma, tylko cię wyśniłam, jakfajny temat do artykułu. Niezle ci poszło. To i owo można by jeszcze poprawić. Stuknęła go palcemw pierś.Potem znowu posmutniała. Andrzej, co będzie z nami? Wszystko, co zechcesz.Jej twarz pod światło ciemniejącego, granatowego okna, choćniemal niewidoczna, wydawała mu się szczególnie piękna.Pytała go, co z nimi będzie, dla niego jednak nie było tutajżadnych pytań.Nie wyobrażał sobie, aby mogło być inaczej niżteraz, gdy są razem dzień i noc, razem pracują, rozmawiają,jeżdżą po okolicy, kochają się i śpią.Mógłby wątpić wewszystko inne, ale nie w to, że będzie walczył o nią za wszelkącenę i do końca.Nie ma innej możliwości, Iza.Nie ma.Obyś się nie mylił, Krzycki.Ona kreśliła palcem kółka na jego owłosionej piersi. Chciałabym być z tobą.Wiem, że to brzmi okropnie, jakbymi się odbiło kwestią z polskiego serialu.Tak jednak jest.Tylkosię boję, że to.może nie być możliwe.Nie chodzi o to, że zbytszybko, zbyt gwałtownie i nierozsądnie.Nie.Przestałam siękrygować.Mam po prostu przeczucie, czy ja wiem.że mniezostawisz. Zaprzeczyła czemuś w myślach. Nie zostawisz,tylko.tylko. Szukała słów. Tylko coś nas rozdzieli i nawetty nie poradzisz.Ech, do dupy! Odwróciła się rozdrażniona.Nie to chciałam powiedzieć.Odwrócił ją z powrotem ku sobie i miękko przytulił.Poszukałustami jej ust, mocno przycisnął. Iza, kochanie! Nie ma takiej siły, która mogłaby mi ciebieodebrać.Wiem, co mówię.Tyle lat na ciebie czekałem, a terazmiałbym ja, najlepszy śledczy Europy Zrodkowej nie daćrady? Popatrz na mnie. Przytrzymał dłonią jej policzek.Widziałaś kiedyś bardziej wiarygodnego mężczyznę? Nie, nigdy! Uśmiechnęła się smutno. Skała i opoka.%7łelazo i stal hartowana.Z nadszarpniętą wprawdzie łydką, alemoże być. Widzisz.Zaufaj mi. Dobrze, ufam ci.Chroń mnie.Objął ją i całował, aż zadzwonił telefon.Gdyby wiedział, ile gobędzie kosztować odebranie tego telefonu, zignorowałbywibrujący na biurku dzwięk i zajmował się nadal całowaniemIzy tak długo, jak to możliwe.Jak mówią w tych nieszczęsnychserialach aż do utraty tchu, do utraty zmysłów, do omdlenia,bez końca, do nieprzytomności, a może i do śmierci.Niewypuszczałby jej z objęć, nawet gdyby się zaczęła niecierpliwić,wiercić, odpychać go, żeby zaczerpnąć powietrza lub pokazać,że potrafi postawić na swoim.Nie przejmowałby się jejkaprysami i kobiecą kokieterią, bez wahania zaryzykowałby jejurazę do niego, pretensje i ewentualne obrażenie się na resztęwieczoru, tygodnia, miesiąca, roku.Byle tylko całować Izę,całować, całować i nie pozwolić wtargnąć między nich temuczemuś, co właśnie nadchodziło.Zaprzeczyć rzeczywistości icałować swoją nareszcie napotkaną miłość.Nie dać sobie jejzabrać.Nie odbierać telefonu, bo.Bo to był ich ostatni pocałunek. Odbiorę.To chyba Lucek.Wyskoczył zgrabnie z łóżka, chwycił podkoszulek i spodnieoraz telefon stacjonarny z bazy i pobiegł do kuchni.Nie chciał owszystkich szczegółach mówić przy Izie, choć nie dlatego, żenie miał do niej zaufania, ale dlatego, żeby jej nadmiernie nieniepokoić.Miał w pamięci zagadkową uwagę Ewy i dojrzewaław nim myśl, że zaczyna być naprawdę niebezpiecznie.Lepiej,żeby Iza za dużo nie wiedziała, dla własnego bezpieczeństwa.W słuchawce usłyszał podniecony głos Lucka. Panie komisarzu! Robi się coraz weselej.Proszę tylkopamiętać, że w świetle ostatnich zarządzeń szefa moja obecnarelacja nosi znamiona działalności nielegalnej, a właściwiegodnej potępienia i ukarania niesubordynacji wobecprzełożonych. Streszczaj się, Bałyś.Ja też jestem twoim przełożonym mruknął.W salonie zapaliło się światło.Iza wstała. Tyle tylko, że przełożony przełożonego jest moimprzełożonym, nie mówiąc o tym, że jest także przełożonym tegoprzełożonego.Jeśli mój przełożony jest podwładnym swojegoprzełożonego, to tamten przełożony. Lucek, gdzie ty jesteś? Pojadę tam i cię zabiję. Nie ma mnie nigdzie.Mówię z głębi nicości.Próżneszukanie po próżnicy w próżni.Zwłaszcza takiego próżniakajak ja. Dobrze, nie zabiję.Obetnę język. To nic nie powiem. Co innego obetnę. O, co to, to nie.Tylko nie to! To nie to, że. Bałyś Andrzej zniżył głos do szeptu. Miej litość dlakobiety w łóżku. A, to przepraszam.Pamięta pan tę rodzinę z Pcimia, którejsyn. Warchałowie, mieliśmy szukać ich drugiego syna, Kamila.Nagle w salonie rozległ się łomot i Krzyckiego przeszyłdreszcz. Lucek, oddzwonię zaraz! rzucił telefon na stół i pobiegłdo pokoju.Z nawyku omiótł całe pomieszczenie jednym rzutem oka,starając się widzieć wszystko naraz.Na biurku paliła sięlampka.Okno było zamknięte, drzwi do przedpokoju również.Iza nieprzytomna leżała obok biurka na podłodze, z rozciętejskroni płynęła na podłogę wąziutka strużka krwi.Nogi miałapodwinięte pod siebie, jakby nagle zmiękły i przestałyutrzymywać ciało w pionie.Skręcona pod bok prawa rękawystawała pokracznie za plecami, witając się z kimś za nią.Podniósł palcem powiekę i dmuchnął zareagowała.Sięgnąłna biurko po butelkę z wodą mineralną, nalał trochę na dłoń iprzyłożył do policzków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]